Informacje

Kryzys w Turcji uderza w rynki wschodzące

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 14 sierpnia 2018, 13:14

  • Powiększ tekst

Zadłużenie dewizowe tureckich firm i inwestycje banków europejskich w tureckie instytucje finansowe mogą w obliczu kryzysu pociągnąć za sobą poważne konsekwencje – twierdzą francuscy eksperci finansowi. Najbardziej zagrożone są ich zdaniem rynki wschodzące.

Dziennik „Le Figaro” we wtorkowym komentarzu, zatytułowanym „W kwestii Turcji Trump ma rację!”, twierdzi, że turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan możliwością strategicznego sojuszu z Moskwą próbuje szantażować NATO. Natomiast znany francuski ekonomista Michel Santi twierdzi, że sytuację wykorzystają Chiny, by umieścić Turcję w swojej orbicie wpływów.

Czy należy się lękać finansowego kryzysu tureckiego? - pyta w tytule artykułu redakcja „Le Figaro”.

Poniedziałkowe spadki na europejskich giełdach nazywa nie „wichrem paniki”, lecz dopiero „podmuchami niepokoju”. Według gazety choć kryzys turecki już uderzył w stopy procentowe pożyczek zaciąganych przez Włochy, „na pierwszej linii są kraje wschodzące”.

W ślad za turecką lirą dostało się rublowi, argentyńskiemu peso czy brazylijskiemu realowi - zauważa dziennik.

Kryzys w Turcji niepokoi również francuskiego producenta samochodów Renault. Firma produkuje tam 10 proc. swych pojazdów i zaspakaja 19 proc. potrzeb tamtejszego rynku, francuskie firmy zatrudniają w Turcji 100 tys. pracowników - czytamy w „Le Figaro”.

Natomiast dziennik „Le Monde” głosi w tytule, że „coraz bardziej osamotniony Erdogan liczy na (prezydenta Rosji Władimira) Putina”. A stambulska korespondentka gazety Marie Jego pisze, że „utrzymanie tureckiej sfery wpływów na północy Syrii zależy tylko od dobrej woli Moskwy”.

Przypomina, że armia turecka okupuje prawie sto kilometrów strefy przygranicznej oraz kurdyjski region Afrin, zdobyty na początku roku. Według Jego Ankara chciałaby na te tereny przenieść przebywających w Turcji syryjskich uchodźców, których jest tam 3,5 mln.

W tym celu - jak pisze - Moskwa i Ankara opracowały plan sfinansowania przez Niemcy i Francję odbudowy Syrii. Natomiast „osłabione kryzysem finansowym tureckie przedsiębiorstwa budowlane podreperowałyby się masowymi pracami w Syrii”.

Ekonomista Michel Santi ocenia na łamach ekonomicznego dziennika „La Tribune”, że „upadek gospodarki tureckiej był do przewidzenia i od dawna oczekiwany”.

Turcja „oddaje się Chinom, które wykupują jej najważniejsze i najbardziej strategiczne aktywa” - pisze ekonomista i wymienia m.in. porty i koleje.

Erdogan, który bez przerwy mówi o dumie narodowej i wyostrza turecki nacjonalizm, który z lubością wdaje się w populistyczne i powodujące mdłości potyczki z Zachodem, gotów jest teraz Chinom oddać swój kraj za bezcen - kończy Santi, który tureckiego prezydenta nazywa „ostatnim imperatorem”.

Nowym sułtanem” jest zaś turecki przywódca według autora tekstu w „Le Figaro” Renaud Girarda. Jego zdaniem członkostwo w NATO Turcji - kraju, który „coraz mniej podziela demokratyczne ideały Sojuszu” - to „dziedzictwo zimnej wojny”.

Komentator przypomina, jak prezydent Turcji pozwalał Al-Kaidzie i Państwu Islamskiemu na korzystanie z terytorium tureckiego i wciąż tylko „delikatnie” przeciwstawia się tym organizacjom.

Delikatnie, gdyż dla sił tureckich zawsze najważniejsza była walka z kurdyjskimi autonomistami - twierdzi Girard.

Przepowiada on, że sojusz z Putinem, którym prezydent Turcji „szantażuje NATO”, zderzy się z „ideologiczną przepaścią”. Erdogan - twierdzi komentator - to człowiek Bractwa Muzułmańskiego.

Rosjanie nie zapomnieli, że przed 1914 r. połowę ludności Konstantynopola stanowili prawosławni chrześcijanie. I nigdy nie pogodzą się z prześladowaniem chrześcijan tam, gdzie urodził się św. Paweł z Tarsu - pisze publicysta.

A przecież właśnie znów tak się dzieje - stwierdza.

Odnosi się również do sprawy sądzonego w Turcji za terroryzm amerykańskiego pastora Andrew Brunsona.

Jakąż zbrodnię popełnił pastor Andrew Brunson, oprócz chęci, by dać pokojowe świadectwo swej wiary? - pyta komentator, odpowiadając, że prezydent USA Donald Trump „nie zamierza poświęcić pastora na ołtarzu strategicznego partnerstwa z Turcją”.

I ma rację, ponieważ sojusznicy, którzy nie dzielą tych samych wartości, co wy, zawsze w końcu zwracają się przeciw wam - podsumowuje publicysta „Le Figaro”.

Na podst. PAP

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych