Orban się nie poddaje i walczy dalej
Rząd Węgier zdecyduje w poniedziałek, jakie kroki prawne podjąć, aby podważyć rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą uruchomienia wobec tego kraju art. 7 traktatu unijnego - oświadczył w piątek premier Viktor Orban w Radiu Kossuth.
Orban oświadczył, że spodziewa się „poważnego sporu prawnego” na temat rezolucji PE, a wynik głosowania określił jako „oczywiste złamanie prawa”. Rząd Węgier uznaje, że PE nie przyjął rezolucji niezbędną większością 2/3 głosów, gdyż przy jej obliczaniu nie uwzględnił głosów wstrzymujących się.
Węgierski rząd coś musi z tym zrobić. W poniedziałek odbędzie się posiedzenie rządu na tematy europejskie i wtedy minister sprawiedliwości (Laszlo Trocsanyi) i szef kancelarii premiera Gergely Gulyas przedstawią propozycję, jakie kroki prawne mogą i powinny podjąć Węgry - powiedział Orban.
Gulyas za najbardziej prawdopodobne wyjście uznał w czwartek wystąpienie do sądu o stwierdzenie nieważności wyników. Jak wynika z opinii prawnej przekazanej do europarlamentu przez przedstawicielstwo Węgier w Brukseli, kraj ten może złożyć skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Premier zaznaczył, że dni obecnego Parlamentu Europejskiego są policzone. „Jest to Parlament Europejski, który należy traktować z należnym szacunkiem, ale jako zbiorowisko na wylocie. Jego dni są policzone, odchodzi w maju i w majowych wyborach do PE będą wybrani nowi europosłowie. Wszystko, co się dzieje, należy interpretować w tym kontekście” - powiedział.
Według niego obecni europosłowie, którzy są w większości proimigracyjni, chcieliby również po majowych wyborach parlamentu kontynuować to, co teraz robią, i dlatego „trzeba było zaatakować symbol sprzeciwu, czyli Węgry”.
Orban wyraził przekonanie, że „Węgrom niczym to nie grozi”, a debata i głosowanie nad rezolucją w sprawie Węgier odbyły się właśnie teraz, żeby odwrócić uwagę od tego, że „Angela Merkel po ubiegłotygodniowym spotkaniu z prezydentem (Emmanuelem) Macronem we Francji postawiła Europie ultimatum”. Chodziło według niego o to, „aby osłabić pozycję Węgier przed kolejną bitwą, aby móc nas napiętnować, móc powiedzieć, że nasze zdanie, nasz głos mniej się liczy, bo co to z nas za państwo, skoro toczy się wobec nas procedura”.
Orban nawiązał do sugestii Merkel, by państwa, których granica jest granicą zewnętrzną UE, przekazały część swych kompetencji narodowych Fronteksowi, by mógł on bez przeszkód działać na ich terytorium.
Plan jest teraz taki, że skoro Węgier nie można zmusić do tego, by wpuściły migrantów, to trzeba im odebrać prawo ochrony granicy.\Węgry trzeba napiętnować i osłabić węgierski sprzeciw, bo następna bitwa dotyczy tego, jak odebrać krajom sprzeciwiającym się imigracji prawo ochrony granicy - powiedział.
Chcą więc ni mniej ni więcej tego, aby zamiast naszych węgierskich chłopców, policjantów i żołnierzy, którzy ochraniają granicę, noszą mundury, złożyli przysięgę i dla których ojczyzna jest ważna, wysłać tu z Brukseli najemników i z Brukseli mówić nam, jak mamy chronić węgierską granicę. I nie łudźmy się: wpuszczą migrantów - oświadczył.
PAP SzSz