"Washington Post": Wiele frontów wojny Trumpa
Największym błędem prezydenta Donalda Trumpa w sporze handlowym z Chinami jest to, że jednocześnie takie spory prowadzi z sojusznikami USA, którzy przez to nie chcą wspierać Waszyngtonu w konfrontacji z Pekinem - pisze w piątek „Washington Post”.
Trudno przewidywać, co wyniknie z najbliższych rozmów w Waszyngtonie między chińską delegacją a zespołem Trumpa; „nie ulega jednak wątpliwości, że przez cały proces negocjacji administracja (USA) sama sobie podkładała nogę, próbując jednocześnie toczyć wojny taryfowe z innymi krajami” - ocenia amerykański dziennik w komentarzu redakcyjnym.
Gazeta powołuje się na szacunki eksperta Chada Bowna z think tanku Peterson Institute of International Economics, który wyliczył, że obecnie karne cła wprowadzone przez Trumpa obejmują 50,5 proc. importu z Chin, ale też 7,3 proc. importu z Kanady, 2,5 proc. importu z Unii Europejskiej, 9,6 proc. importu z Korei Południowej i 3,8 proc. importu z Japonii.
„Chociaż taryfy te mają niewielką siłę oddziaływania, mają symboliczne znaczenie, które dotyka tych tradycyjnych sojuszników i partnerów handlowych USA. W większości nie naruszają oni międzynarodowych zasad handlowych jak Chiny. Podzielają wiele z zastrzeżeń USA co do chińskiego protekcjonizmu, kradzieży własności intelektualnej i dotowania przedsiębiorstw państwowych. Jednak wkładając te kraje do jednego worka z Pekinem, a nawet uzasadniając część tych ceł względami bezpieczeństwa narodowego, Trump sprawił, że pod względem politycznym trudno im teraz stanąć po stronie USA w sporze z Chinami. Były wręcz zobowiązane od działań odwetowych” - podkreśla „Washington Post”.
W ocenie dziennika błąd ten jest „podwójnie godny pożałowania”, bo na starcie rokowań handlowych z Chinami Trump miał nad nimi przewagę - chińska gospodarka jest bardziej zależna od eksportu do USA niż odwrotnie, a wzrost gospodarczy Chin w ostatnim czasie spowalniał, w przeciwieństwie do gospodarki USA, która nie przestaje w dobrym tempie tworzyć nowych miejsc pracy.
Skargi Trumpa na praktyki handlowe Chin to jeden z nielicznych przypadków, w którym inne kraje przyznawały słuszność temu prezydentowi USA, mimo że jest on mocno nielubiany. „Sprytniejszy prezydent by to wykorzystał” - zaznacza gazeta.
„Wojny prowadzone na wielu frontach najtrudniej wygrać, niezależnie od tego, czy chodzi o konflikty militarne czy handlowe. Jeszcze trudniej wygrać, gdy nie ma się sojuszników” - konkluduje „Washington Post”.
PAP/ as/