Polskie banki zbyt pasywne
Polskie banki, które były dotąd w awangardzie innowatorów, zbyt pasywnie podchodzą do nowych przepisów o otwartej bankowości, co może je w przyszłości wiele kosztować - powiedział w rozmowie ekspert Deloitte Grzegorz Cimochowski.
Chodzi o zmiany wynikające z nowelizacji ustawy o usługach płatniczych, które wchodzą w życie 14 września i implementują dyrektywę unijną PSD2. Nowe przepisy zobowiązują banki do wprowadzenia dwustopniowego uwierzytelniania na etapie uzyskiwania dostępu do konta internetowego, dokonywania transakcji i płatności internetowych. Przewidują także, że za zgodą klienta banki mają zapewnić dostęp do jego rachunków płatniczych licencjonowanym, zewnętrznym podmiotom, czyli innym bankom, twórcom programów i aplikacji finansowych, serwisom płatniczym - określanym jako TPP (third party providers).
„Jeśli chodzi o tzw. zgodność regulacyjną (ang. compliance), to generalnie banki są przygotowane na 14 września i spełnią wymogi postawione przez nowe przepisy. Jednak nie widzę, by dostrzegły potencjał tkwiący w otwartej bankowości. Jest to pierwszy obszar od wielu lat w zakresie bankowości cyfrowej i innowacji bankowych, gdzie Polska mocno odstaje od Europy in minus” - ocenił ekspert.
Jak mówił, Deloitte ponad rok temu przeprowadził badanie wdrażania standardów otwartej bankowości w europejskich bankach. „Wynikało z niego, że Polska jest w grupie krajów, w których sektor bankowy pozostaje niemal zamknięty na szanse, jakie niesie ze sobą dostęp do otwartych standardów w bankowości. Przez ostatni rok niewiele się zmieniło. Duże polskie banki prezentują postawę raczej defensywną, nie dostrzegam wielkich apetytów na innowacje ani na współpracę ze start-upami. Tymczasem polskie banki były w awangardzie eksperymentatorów, jeśli chodzi o bankowość internetową i mobilną” - zauważył.
Ekspert wskazał, że idea otwartej bankowości pojawiła się, bo europejscy regulatorzy doszli do wniosku, że jest ona potrzebna, żeby stymulować konkurencję. Chodzi o dopuszczenie mniejszych podmiotów do świadczenia ciekawych innowacyjnych usług na bazie infrastruktury bankowej. „Dyrektywa nakazuje udostępnienie dwóch rodzajów danych: po pierwsze inne podmioty będą mogły podejrzeć historię w bankowości internetowej, po drugie będą mogły inicjować płatności. Można by jednak otworzyć także inne możliwości, ale to już zależy od dobrej woli banków. Polskie banki na razie zrobią tylko tyle, ile muszą” - powiedział.
Jego zdaniem, to niewykorzystana przez polskie banki szansa, bo nowe przepisy pozwolą bankom przesunąć się ze spektrum usług bankowych w stronę tzw. usług dodanych. „Z naszych badań wynika, że jeżeli w aplikacjach finansowych zaoferujemy usługi dodane, to klienci są skłonni zapłacić za nie więcej” - mówił.
Cimochowski wskazał, że ostrożne podejście polskich bankierów jest z jednej strony zrozumiałe, gdyż w trakcie kryzysu finansowego sprzed 10 lat konserwatyzm ten wyszedł im na dobre, bo nie mieli wielu toksycznych aktywów. Jednak z drugiej strony, nadmierna ostrożność może w przyszłości wiele kosztować.
„Jeżeli banki zamkną się w klatce dostawcy usług finansowych, to mogą zostać wypchnięte z rynku albo sprowadzone do roli podwykonawców. Ludzie nie potrzebują produktów finansowych, tylko chcą realizować życiowe cele: wyjechać na wycieczkę czy kupić pralkę. Oszczędzanie dla większości nie jest celem samym w sobie. Banki trwają w fałszywym przekonaniu, że dostarczają produktów potrzebnych klientom do życia. Tak nie jest” - podkreślił.
PAP/ as/