Unia bankowa, czyli ruchy wizerunkowe
Wbrew zapowiedziom problemu związanego z dużymi, ważnymi systemowo bankami w Europie nie rozwiązała ani unia bankowa, tj. jednolity system nadzorczy, ani drugi filar unii bankowej, tzw. resolution - pisze w „Gazecie Bankowej” prof. Małgorzata Zaleska, Dyrektor Instytutu Bankowości SGH, Przewodnicząca Komitetu Nauk o Finansach PAN
W jednym z listopadowych numerów „Financial Times” niemiecki minister finansów Olaf Scholz powrócił do tematu budowy trzeciego filaru europejskiej unii bankowej, tj. jednolitego systemu gwarantowania depozytów. Można wskazać nawet, że dał zielone światło do jego budowy, na nowych warunkach, jak często to bywa wskazanych przez Niemcy. Jednym z powodów powrotu do tematu wspólnego systemu gwarantowania depozytów w ramach unii bankowej ma być potencjalny brexit, z jego konsekwencjami dla londyńskiego City i innych unijnych centrów finansowych.
Dotychczasowym, głównym problemem w procesie budowy wspólnego systemu gwarantowania depozytów były kwestie finansowe związane z tym, kto, kiedy i ile będzie musiał wnosić do wspólnego funduszu. Potencjalny brexit nie zmienia jednak w tym temacie wiele, bowiem Wielka Brytania nie należy do unii bankowej, a ponadto banki brytyjskie nie borykają się obecnie z istotnymi problemami finansowymi. Inaczej sytuacja wygląda zaś w Niemczech, w których dwa największe banki od dawna starają się stawić czoła wyzwaniom związanym z ich sytuacją finansową. W przypadku drugiego co do wielkości banku niemieckiego, czyli Commerzbanku doszło nawet do zmiany strategii polegającej m.in. na wystawieniu na sprzedaż mBanku działającego w Polsce. W przypadku zaś pierwszego, czyli Deutsche Banku sprzedaż polskiego podmiotu zależnego już miała miejsce.
Trzeba ponadto wyraźnie podkreślić, że żaden system gwarantowania depozytów, w tym nawet dyskutowany wspólny system gwarantowania w ramach unii bankowej, nie jest zaprojektowany na wypłatę kwot gwarantowanych w przypadku upadłości dużych, systemowo ważnych banków, tzw. SIFIs (Systemically Important Financial Institutions). Wyzwaniem jest więc to, że wbrew zapowiedziom unia bankowa nie rozwiązała problemu związanego z dużymi, ważnymi systemowo bankami. Problemu tego nie rozwiązał także drugi – istniejący już – filar unii bankowej, tzw. resolution. Również w tym przypadku wyzwaniem jest zgromadzenie odpowiednich funduszy na restrukturyzację i uporządkowaną likwidację takich banków. Do tego dochodzi jeszcze wysokie ryzyko prawne, związane m.in. z potencjalnym naruszeniem praw własności w ramach procesu resolution. Można mieć też pewne wątpliwości co do skuteczności działania pierwszego filaru unii bankowej, tj. jednolitego systemu nadzorczego. Otóż Europejski Bank Centralny, w ramach wspomnianego pierwszego filaru, sprawuje bezpośredni nadzór nad 116 największymi bankami unii bankowej, w tym 21 niemieckimi bankami.
Być może warto więc powrócić do koncepcji podziału największych banków unijnych, np. oddzielenia działalności inwestycyjnej od bardziej tradycyjnej bankowości depozytowo-kredytowej. Można w tym temacie wspomnieć chociażby o wnioskach płynących z Raportu Liikanena, opublikowanego w 2012 r. Propozycja podziału banków narusza jednak ich interesy i lobby bankowe dba o to, żeby idee takie nie zostały wcielone w życie.
Powyższe oznacza, że problemy dużych banków są wciąż wyzwaniem z punktu widzenia stabilności finansowej oraz finansów publicznych i trzeba chyba poczekać na kolejny poważny kryzys finansowy, aby realne działania w zakresie rozwiązania problemu dużych banków zostały podjęte. Tymczasem obecne wypowiedzi należy bardziej rozpatrywać w kategoriach ruchów pozorowanych i wizerunkowych, które i tak nie zmienią zasad funkcjonowania SIFIs.
Więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych
„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html