Informacje

Zwolnienia grupowe pracowników są normą na rynku pracy / autor: Pixabay
Zwolnienia grupowe pracowników są normą na rynku pracy / autor: Pixabay

Brakuje ludzi do pracy... a zwolnienia grupowe rosną

Grażyna Raszkowska

Grażyna Raszkowska

dziennikarka

  • Opublikowano: 12 lutego 2020, 14:20

  • 2
  • Powiększ tekst

Paradoksy rynku pracy stają się dziś normą – a jednym z nich jest widoczny prawie 90-proc. wzrost skali zwolnień grupowych, w czasie, gdy firmy masowo narzekają na braki kadrowe

O zwolnieniach grupowych pisze „Rzeczpospolita” wskazując, gdzie skala cieć jest największa. Odpowiadają za to zjawisko m.in. redukcje zatrudnia w sieci handlowej Tesco. Ale w sposób bodaj najbardziej dotkliwy jest to widoczne w bankowości. Zwolnienia grupowe objęły m.in. setki pracowników Santander Banku, BNP Paribas, Pekao i Getin Noble Banku.

Czytaj także:Zwolnienia grupowe w Santanderze

Zwalniają zresztą prawie wszystkie banki (niekoniecznie jako zwolnienia grupowe) łącznie z liderami polskiej bankowości. Również sektor ubezpieczeniowy nie jest wolny od cięć w zatrudnieniu. Trzeba przy tym jednak pamiętać, że  w tym samym czasie, w którym dokonywane są redukcje zatrudniania – odbywają się także permanentne rekrutacje na wiele stanowisk – przede wszystkim tych związanych z nowoczesnymi technologiami czy analityką danych.

„Rz” przypomina, że najwięcej zgłoszeń grupowej redukcji zatrudnienia było w zeszłym roku na Mazowszu – a to dlatego, że  właśnie tu maja siedziby wielkie firmy, w tym banki. Natomiast najwięcej pracowników zostało zwolnionych w tym trybie w Małopolsce - największy wpływ miała na to trwająca już od kilku lat restrukturyzacja sieci handlowej Tesco.

Czytaj też:Zwolnienia w bankach nieuniknione, ale z ludzką twarzą

Zwolnienia grupowe idą też w parze z lekkim ogólnym osłabieniem rekrutacji – w ubiegłym roku liczba ofert pracy w serwisach internetowych się nie powiększyła.

To jednak nie oznacza, że firmy nie zgłaszają wakatów – jest ich mnóstwo. Przedsiębiorstwa cały czas mają problem z naborem pracowników.

Część ekspertów ocenia, że firmy przestają zgłaszać oferty do urzędów pracy, bo z góry wiedzą, że chętnych do pracy stamtąd nie zdobędą.

Swoje znaczenie ma też przewidywane spowolnieni gospodarcze i obawy przedsiębiorstw przed nieosiąganiem zaplanowanych wyników – stąd ostrożność w rekrutowaniu.

W Polsce z powodzeniem od lat rozwija się za to globalne centra outsourcingowe, w których brakuje wykwalifikowanej kadry, a warunki pracy i płacy zmieniają się systematycznie na korzyść.

  • Korporacje zmieniają warunki gry, bo wymusza to rynek pracy i braki kadrowe. Proponują m.in. ścieżki długofalowego rozwoju kariery. Młodzi pracownicy mogą się na nie zgadzać lub nie, ale jest szansa, że w takich warunkach dłużej będą pozostawać u jednego pracodawcy – mówił w programie Wywiad Gospodarczy Bartłomiej Piwnicki, szef firmy rekrutacyjnej UBP Consulting.

Czytaj też:Tesco w Azji na celowniku inwestora. W Polsce topnieje w oczach

W opinii ekspertów rynku pracy – z jednej strony masowe zwolnienia, a z drugiej ciągle również szerokie rekrutacje będą trwałym zjawiskiem i przez długi czas staną się normą rynku pracy. Decydenci polityczni i gospodarczy muszą również się do tego przygotować i stale monitorować skalę zjawiska zwolnień i wakatów.

Mamy bardzo niskie – w granicach 5 proc. bezrobocie i stały niedobór pracowników: z jednej strony wykwalifikowanych pracowników liniowo-produkcyncyh ( w tym wypadku rynek ratuje imigracja zarobkowa z Ukrainy), a z drugiej talentów informatycznych i osób z biegłą znajomością języków obcych, które mogą podejmować pracę w centrach usług wspólnych zagranicznych i polskich korporacji. Te ostanie zatrudniają już w sumie ponad 300 tys. osób i ciągle potrzebują nowych pracowników.

Powiązane tematy

Komentarze