TYLKO U NAS
Saudyjczykom zależy na silnym i stabilnym Orlenie
Zaplanowane na początek lutego zmiany w spółce Orlen wywołują zainteresowanie polityków i opinii publicznej. Jednak od kilku dni temat odsunięcia od władzy prezesa Daniela Obajtka i powołania nowej rady nadzorczej przyćmiewa rozpoczęta kontrola NIK w sprawie fuzji z Lotosem. Pod lupę wzięto m.in. kwotę sprzedaży udziałów, która według ekspertów została zaniżona o blisko 7 mld zł, jak i zapisy o prawie weta, co ciekawe, pojawiające się w każdej umowie joint venture. Nowe kierownictwo koncernu z pewnością dokładnie przeanalizuje warunki współpracy z Saudyjczykami. Problem polega na tym, żeby zrobili to uczciwie i kontynuowali te działania, które w dłuższej perspektywie przysłużą się interesom spółki.
Zacznijmy od tego, że proces sprzedaży udziałów Lotosu odbywał się pod ścisłą kontrolą Komisji Europejskiej, UOKiK-u i pozostałych instytucji państwowych. Jednak, zdaniem NIK, aktywa spółki zostały zbyte za kwotę niższą o 7 mld zł niż powinny. Drugi zarzut dotyczy zapisu o prawie weta. I tutaj potrzeba bardziej szczegółowych wyjaśnień.
Na mocy fuzji udział Skarbu Państwa zwiększył się i dzisiaj sięga blisko 50 proc., a sam Orlen posiada ich aż 70 proc. Tym samym, zabezpieczyliśmy się przed ewentualnym ryzykiem dalszego zbycia części zakupionej przez Saudi Aramco. Przytaczanie więc przez koalicję rządzącą zapisów prawa weta nie ma żadnej zasadności i służy jedynie do siania paniki wśród tej części społeczeństwa, która nie zechce zgłębić tematu. Pamiętajmy również, że taka formuła pojawia się przy każdej umowie joint venture. Czy potrafimy bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której jakikolwiek inwestor zdecydowałby się na nabycie mniejszościowego pakietu udziałów, jeśli wszystkie decyzje miałby podejmować samodzielnie większy partner? No właśnie. Więc zamiast nazywać to zagrożeniem, proponowałbym użyć określenia „czysta formalność”.
Celna odpowiedź na kryzys geopolityczny
Komisja Europejska początkowo chciała, żeby cała Rafineria Gdańska została sprzedana. Dzięki negocjacjom, Polska utrzymała kontrolę nad Lotosem. Ponadto, z kilkudziesięciu firm, którym zaproponowano negocjacje ws. zbycia udziałów w zakładzie na Pomorzu, odpowiedziało tylko kilka, a najpoważniejszym oferentem okazali się właśnie Saudyjczycy. Ta sytuacja pokazała jednak zahamowanie rozwoju podmiotów działających stricte w branży opartej na handlu ropą.
Warto przypomnieć, że tło tej transakcji stanowiła wojna w Ukrainie i sukcesywne zrywanie kontaktów handlowych z Rosją. Dzięki umowie z Saudi Aramco koncern zabezpieczył aż 45 proc. zapotrzebowania spółki na ropę pochodzącą z kierunków alternatywnych. Konsolidacja miała więc duże znaczenie dla bezpieczeństwa surowcowo-paliwowego w regionie i ustabilizowania niepewnej sytuacji na rynku. Co istotne, dla Saudyjczyków to też jest biznes, o czym większość z nas nie pamięta lub nie chce pamiętać. Na mocy transakcji z Orlenem stali się udziałowcem gdańskiej rafinerii, ale także zyskali stałego odbiorcę na ogromne ilości ropy. W ich interesie jest więc posiadanie silnego i stabilnego partnera biznesowego, który osiąga wysokie zyski finansowe.
»» O stanowisku Grupy Orlen wobec raportu NIK czytaj tutaj:
ORLEN przeciw kreowaniu wokół firmy fałszywej sensacji
ORLEN: zarzuty NIK wobec fuzji z Lotosem nie mają uzasadnienia
Pieniądze na zielone inwestycje
Połączenie Orlenu i Lotosu zostało spowodowane koniecznością zwiększenia nakładów finansowych w zielone inwestycje. Trendu widocznego ostatnimi laty we wszystkich krajach Unii Europejskiej. A nasz koncern multienergetyczny w temacie ograniczenia emisji i dążenia do transformacji energetycznej robi naprawdę dużo. Wśród tego typu projektów warto wymienić powstawanie farm wiatrowych na lądzie i na Bałtyku, budowę ekologicznych zakładów przetwarzania oraz produkcji surowców, inwestycje w SMR, biopaliwo i biogaz czy gospodarkę obiegu zamkniętego. Dzisiaj Orlen jest właścicielem aż sześć farm fotowoltaicznych i 10 wiatrowych. W 2018 r. nie miał żadnej.
Za połączeniem Lotosu z Orlenem opowiedziało się ponad 90 proc. jego akcjonariuszy, także tych prywatnych. Zrozumieli, że budowa silnego, krajowego koncernu multienergetycznego to sposób nie tylko na wielkoskalowe inwestycje w OZE, ale także umacnianie pozycji spółki na arenie międzynarodowej. Orlen w ostatnich latach skoncentrował się na rozwoju sieci detalicznej także za granicą. Na koniec II kwartału 2023 r. 1238 należących do spółki stacji paliw znajduje się właśnie na rynkach zagranicznych: w Czechach, na Litwie, w Niemczech, na Słowacji i Węgrzech. Logo z białym orłem staje się rozpoznawalne w całej Europie.
Jak już wspomniałem na początku, każda z inwestycji będzie zapewne szczegółowo analizowana, ale pozycja i wyniki finansowe, zarówno ubiegło, jak i tegoroczne, naszego narodowego czempiona mówią same za siebie. Pozostaje nam wierzyć, że nowa władza spółki dostrzeże to samo.
Prof. Zbigniew Krysiak, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, Instytut Myśli Schumana
»» O biznesie Orlenu czytaj tutaj: