TYLKO U NAS
Nieważne koszty, ważna idea
Kara za emisję dwutlenku węgla to podstawa unijnej polityki klimatycznej, dlatego apel posłów Zjednoczonej Prawicy do premiera Donalda Tuska, by zablokował system handlu emisjami w Unii Europejskiej, pozostanie bez echa.
I nie chodzi tylko o to, że Koalicja Obywatelska (wcześniej jako Platforma Obywatelska) od początku istnienia tego systemu (EU ETS) go popierała, więc trudno liczyć obecnie na zmianę stanowiska. Nie chodzi także o to, że - wbrew szumnym zapowiedziom - Donald Tusk niewiele może załatwić w Komisji Europejskiej. Problemem jest to, że bez EU ETS czyli uprawnień do emisji CO2 tak naprawdę ani w poszczególnych krajach ani w poszczególnych sektorach gospodarki nie byłoby „motywacji” do realizacji zielonej rewolucji.
Zwłaszcza że ani dla Komisji Europejskiej, ani dla ideologów i zwolenników ratowania klimatu największe znaczenie ma osiągnięcie celu czyli doprowadzenie do zeroemisyjności kontynentu w połowie wieku, a tak „przyziemne” kwestie jak koszty działalności gospodarczej, wydatki i obciążenie społeczeństwa schodzą na dalszy plan. Liczy się tylko to, by ten kto emituje, płacił karę, bo trzeba za wszelką cenę ratować „płonącą planetę”.
»» O apelu polityków PiS w sprawie ETS czytaj tutaj:
Polska na systemie ETS straci 100 mld zł!
Dlatego system handlu emisjami jest nie do zatrzymania. Najpierw objął energetykę i przemysł ciężki, ale już wkrótce dotknie każdego, bo obejmie za trzy lata budownictwo, transport i ciepłownictwo. I nawet kryzys energetyczny dwa lata temu (wywołany agresją Rosji na Ukrainę) nie zmienił podejścia unijnych władz i szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen do EU ETS. Wręcz przeciwnie - przyjęto przepisy rozszerzające działanie tego systemu właśnie w 2027 roku. I oczywiście bez odpowiednio rzetelnej i obiektywnej oceny ich skutków.
Wszystko to odbyło się przy wsparciu głównego ugrupowania w Europarlamencie, jakim jest EPL, do którego należą Koalicja Obywatelska i PSL. A obowiązek zakupu pozwoleń na CO2 przez niemal każdego emitenta ma być – jak to ładnie nazywają urzędnicy brukselscy - zachętą do zmian.
Po niedzielnych wyborach EPL pozostaje wiodącą siłą w Strasburgu.
Agnieszka Łakoma