GAZETA BANKOWA: Polska w ekstraklasie
Utyskiwania nad polskim rynkiem kapitałowym nie mają końca. Jednak FTSE Russell ma o nim bardzo dobrą opinię.
Agencja FTSE Russell, należąca do grupy London Stock Exchange, dała temu wyraz rok temu, kiedy przeniosła Polskę z kategorii zaawansowanych rynków wschodzących (Advanced Emerging Markets) do grupy rynków rozwiniętych (Developed Markets). FTSE Russell to ważna instytucja dla globalnego rynku finansowego. Z indeksami FTSE Russell porównują swoje wyniki zarządzający aktywami i banki inwestycyjne, wykorzystywane są one do tworzenia funduszy inwestycyjnych czy instrumentów pochodnych opartych na indeksach.
Decyzja agencji dotycząca Polski wchodzi w życie właśnie teraz, we wrześniu 2018 r. Eksperci rynkowi mieli rok na jej przeanalizowanie, co oczywiście robili bardzo starannie. Analizy były zgodne co do jednego – pod względem wizerunkowym, decyzja agencji ma dla polskiego rynku pozytywne znaczenie. Jeżeli natomiast chodzi o efekty krótkoterminowe, opinie się różnią, i to w wielu kwestiach zasadniczo.
O ile udział Polski w indeksie rynków rozwijających się był stosunkowo duży (1,57 proc., co plasowało nas w środku stawki, przed Chile i Turcją, a tuż za Indonezją i Filipinami), o tyle w grupie gospodarek rozwiniętych znajdziemy się niżej (nasz udział ma wynieść 0,154 proc.). Oznacza to, że zainteresowanie zagranicznych funduszy polskimi aktywami obserwującymi rynki rozwinięte może być mniejsze. Po prostu w gronie takich tuzów, jak USA, Niemcy, Wielka Brytania czy Francja analitycy zapewne będą nam poświęcać mniej uwagi.
Kolejna kwestia: nasz awans jest w pewnym sensie „połowiczny”, bo druga licząca się w świecie agencja, MSCI – spółka banku inwestycyjnego Morgan Stanley, pozostawiła nas w kategorii emerging markets. A dla inwestorów MSCI liczy się bardziej – mniej czy bardziej słusznie – niż FTSE Russell. MSCI, jeżeli przesuną nas do wyższej kategorii (MSCI World), to zrobią to (jak się spekuluje) nie wcześniej niż za 2-3 lata. Jednym słowem, Polska będzie jedną nogą w kategorii rynków rozwiniętych, a drugą – rozwijających się. Jak w tej sytuacji zachowają się inwestorzy? W zależności od tego, z jakiego indeksu korzystają. Jeżeli z FTSE Russell, będą musieli przebudować swoje portfele. I całkiem możliwe, że już to robią.
Odpływ kapitału z naszego rynku akcji – widoczny już od pewnego czasu - może świadczyć o tym, że bardziej aktywne fundusze już zareagowały na decyzje FTSE. Całkiem możliwe, że to one stoją za wyprzedażą naszych akcji, przygotowując grunt pod wrześniowe przetasowania. We wrześniu do akcji powinny ruszyć fundusze pasywne, ETF-y. Jesień zapowiada się więc gorąca.
Jak będzie wyglądał krajobraz po burzy? Powinno się wypogodzić, i to bardzo, bo zmiana wyjdzie nam na dobre: nowa kategoria, w jakiej znajdzie się Polska, jest bardziej odporna na globalne niepokoje, na przykład na zawirowania na rynku tureckim, inwestorzy traktują ją z większym zaufaniem niż emerging markets. Do tego nowa klasyfikacja FTSE Russell otworzy nasz rynek kapitałowy na wielkie fundusze, które z zasady omijały rynki wschodzące. Czy skorzystają z tego tylko największe polskie firmy? Niekoniecznie, ponieważ przeklasyfikowanie Polski do rynkowej ekstraklasy oznacza, że w obszarze zainteresowania globalnych graczy znajdą się nie tylko spółki giełdowe. Fundusze inwestujące na rynkach rozwiniętych idą o wiele szerszą ławą, wchodzą w obszary związane z private equity czy fuzji i przejęć (M&A). Większe zaufanie, jakie zapewnił nam dzięki swojej zmianie FTSE Russell, dotyczy całego polskiego rynku kapitałowego, nie tylko giełdy.
Jednym słowem, agencja wystawiła nam bardzo dobre świadectwo. Wbrew krajowemu dzieleniu włosa na czworo, utyskiwaniu rodzimych (i zagranicznych) czarnowidzów, biadoleniu nad kondycją naszej giełdy, FTSE Russell dał nam zielone światło. Agencja, która bardzo sumiennie badała polski rynek (na jej liście obserwacyjnej byliśmy od 2011 r.), a swoja ocenę oparła na twardych i bezkompromisowych kryteriach, powiedziała globalnym graczom, że nasz rynek kapitałowy ma wysoki poziom, wspierany przez stały rozwój gospodarczy kraju.
Wygląda na to, że Londyn ma o naszym rynku lepsze wyobrażenie niż my sami.
Stanisław Koczot, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Bankowej”
Więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych
„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html