Polska: tanio i superliberalnie
Polski rynek pracy ciągle jest atrakcyjny dla zachodnich inwestorów. Wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy się go ocenia.
Praca w Polsce jest coraz droższa, tak twierdzi nasz biznes. I oczywiście ma bardzo dużo racji, bo podwyżki płacy minimalnej na pewno mocno uderzą go po kieszeni. Nieco inaczej patrzy na to Zachód – dla Francuzów, Niemców czy Belgów u nas ciągle jest tanio. Co to jest 2,6 tys. zł, 3 tys., a nawet 4 tys. zł w porównaniu do przeciętnych zarobków Paryżanina czy Berlińczyka? Albo 17 zł za godzinę w porównaniu z 20 euro? Przepaść nadal jest ogromna.
To tylko jeden z wymiarów naszego rynku pracy. Drugi aspekt ma charakter regulacyjny – nasze przepisy w porównaniu z zachodnimi nadal są bardzo liberalne. Dwa tygodnie nieobecności Francuza w pracy, bez zwolnienia lekarskiego? Proszę bardzo… U nas najczęściej oznacza to koniec kariery. Redukcja zatrudnienia, ponieważ zabrakło zleceń albo praca ma charakter sezonowy? W większości krajów zachodu jest to proces bardzo skomplikowany, często niemożliwy do przeprowadzenia. U nas procedura jest o wiele prostsza.
Stąd między innymi ciągle tak duże zainteresowanie zachodnich inwestorów polskim rynkiem. Zwłaszcza tych, którzy swój biznes opierają przede wszystkim na zasobach ludzkich – nie muszą budować fabryk, inwestować w skomplikowane i kosztowne procesy produkcji. Dla takich branż, jak np. zdalna obsługa podróżnych, w których biznes opiera się na kontakcie telefonicznym, Polska to ciągle wymarzony rynek. Biznes jest sezonowy (najwięcej Europejczyków podróżuje latem), zatrudnienie musi więc być elastyczne, o czym we Francji czy Niemczech można tylko pomarzyć. Podobna elastyczność, w której Polska jest ciągle prymusem, dotyczy wielu innych branż – od finansów po centra obsługi księgowej.
Dala zachodnich potentatów nasz rynek pracy nie tylko ciągle jest tani, ale i bardzo atrakcyjny pod względem regulacji prawnych.