Głos na poniedziałek, czyli subiektywne podsumowanie weekendu
Wakacje czas skończyć. Chyba, że jest się studentem, wtedy ten błogi, wakacyjny stan trwa dowolnie długo. Nad morzem wszystkie smażalnie nieświeżych ryb już zamknięte, na Krupówkach został tylko McDonald’s, a branża turystyczna włączyła tryb “poza sezonem”. W UK wzrosły ceny za prąd, co może dać naszym milionom rodaków na Wyspach wrażenie mieszkania w ojczyźnie. W Niemczech cały czas temat greckich dopłat, a za oceanem, w słonecznej Ameryce ważą się losy szefa Rezerwy Federalnej. W zasadzie nic to nie zmieni, ale mówią, że to najpoważniejsza decyzja Barrego Obamy w zakresie ekonomii jego wielkiego kraju. Nie wiem, o czym to świadczy. Zapraszam na zupełnie nieobiektywne podsumowanie weekendu.
Tania energia
Brytyjska porównywarka cen energii energyhelpline.com poinformowała, że rachunki za energię podczas jesieni mają wynieść więcej o £142 średnio. Po tej informacji stała się rzecz dziwna. Dziwna, jeśli by porównać z rynkiem w Polsce. Otóż, firmy, które dostarczają gaz lub prąd do domów prześcigają się w ofertach długoterminowych “fixed-rate” (stała, niezmienna cena do końca trwania kontraktu) umów. Propozycje są aż do stycznia 2017, a firmy dorzucają ciekawe gratisy. Na przykład Scottish Power “do” każdej podpisanej umowy przekazuje £10 na Cancer Research UK, a później co roku dodatkowe £10 aż do końca trwania kontraktu. Na ziemie mieszkańców Wysp ściąga ekspert z portalu MoneySuperMarket.com niejaka Lucy Darch, która twierdzi, że umowa powinna być przede wszystkim dobrze dopasowana, tak, aby generować oszczędności, a nie wyższe koszty, a jeśli komuś zależy na dobroczynności, proponuje ją bezpośrednio wspierać. Ale kto by ekspertów słuchał. Za parę miesięcy okaże się, że nie stać ich na tę charytatywność i zaczną biadolić, że ich oszukano i że rząd musi coś z tym zrobić. Zupełnie tak, jak z tymi, co wzięli kredyt 40 letni we frankach, akurat wtedy, kiedy był w dołku.
Z kraju Barrego Obamy, Steva Jobsa i Wielkiego Kanionu
Według economist.com Barrego O. czeka niebawem bardzo ważna decyzja. Ma on wskazać, kto zostanie nowym prezesem Federal Reserve. Sytuacja jest oczywiście przełomowa i w ogóle, ale Barry jest w bardzo komfortowym położeniu, bo kogo by nie wybrał będzie rewelacyjnie, bo obaj kandydaci są zwyczajnie fantastyczni. Pan Summers rywalizuje z Panią Yellen. Jak twierdzi autor artykułu Pani Yellen będzie lepsza, bo “pomimo, że Pan Summers jest bystrzejszy, to Pani Yellen bardziej pasuje do pełnienia tej funkcji”. Poza tym Pani Yellen jest kobietą, a wybór jej na prezesa będzie fenomenalnym przejawem różnorodności i takich tam. Tak więc najważniejszy wybór przed jakim stoi Obama to wybór pomiędzy “przejawem różnorodności”, a “bystrym Mr. Summersem”. Seriously?
W Ameryce w ogóle się ludziom powodzi. Nie dość, że już chyba wszyscy przeszli na rządowe znaczki żywnościowe (food stamps) to jeszcze statystyka jest po ich stronie. To narzędzie szatana, przez które wszyscy musimy utrzymywać GUS twierdzi, że wydatki konsumenckie troszeczkę wzrosły, to oczywiste, że świadczy to o dobrobycie i oczywiście miał na to swój wpływ Fed. Nie wiem, skąd wszystkim przychodzi do głowy, że zwiększone wydatki konsumenckie zawsze świadczą o jakimś “wzbogaceniu”, ale podejrzewam, że z nieznajomości twórczości Misesa. Jeśli miał na to wpływ Fed to raczej podejrzewam, że jest to wynikiem produkcji pieniędzy, co pomimo zapewnień ludzi władzy ze wzbogacaniem nie ma nic wspólnego.
Niemcy - Grecja 2:1
Pierwszą bramkę dla Grecji strzelił niemiecki Bundesbank. Tenże uznał, że w końcu należy Greków wspomóc finansowo, bo sobie nie radzą, a wszyscy im grosza żałują. Pierwszego gola dla Niemców zdobyła Angela Merkel, która powiedziała “hola, hola, najpierw reformy, a później zobaczymy”, tym samym stał się remis. Kolejny celny strzał dla drużyny z Niemiec oddał Guido Westerwelle (FDP), tamtejszy minister spraw zagranicznych. Strzał o tyle celny, iż otwarcie powiedział, że dawanie Grekom jakichkolwiek dotacji jeszcze bardziej ten kraj pogrąża. Strzał lekko samobójczy, ponieważ tym samym skrytykował swojego koalicyjnego kolegę po fachu Wolfganga Schäuble (CDU), trzymającego pieczę nad ministerstwem finansów, który to całkiem niedawno powiedział, że trzeba tym Grekom w końcu coś dać, bo głodne i nagie chodzą. Ciekawe, czy Wolfgang myślał o tym, aby wcielić Greków do Niemiec. Wtedy mógłby im zapewnić pełen wikt i opierunek.
Z okazji 1, a raczej 2ego września chciałam zaapelować do wszystkich ludzi władzy o zaprzestanie okradania nas z ciężko zarobionych pieniędzy, a następnie wmawiania nam “darmowej szkoły”, która kosztuje prawie 11 tysięcy złotych rocznie per uczeń każdego z nas. Już teraz jest wiele szkół prywatnych, które za mniejsze pieniądze oferują o wiele więcej, co przy stanie polskiego szkolnictwa nie jest wielką sztuką, a co dopiero gdyby rynek nie był tłumiony. Bez grabieży naprawdę jako społeczeństwo poradzimy sobie z edukacją naszych pociech w dobrej jakości szkołach. Prywatnych.
Wszystkim uczniom życzę dobrego… nienajgorszego roku szkolnego! A Państwu dobrego tygodnia!