Głos na poniedziałek - subiektywne podsumowanie weekendu
Ostatni weekend karnawału. W Brukseli się bawią, w Niemczech problemy w branży samochodowej, w Polsce kradzież nie jest przestępstwem, a mandaty są nielegalne.
Karnawał w Brukseli
Już wszyscy wiedzą, że Donald Tusk wyrwał z UE 300 miliardów (czy ile tam). Wszyscy się cieszą i od razu planują na co wydamy. Niestety, nie wydamy, tak jak chcemy. Okazało się, że UE będzie mieć wpływ na to, jak powinniśmy te miliardy spożytkować. Podobno to wszystko przez Bułgarię, Rumunię i inne kraje „nowej Unii”, z którymi od początku tego roku są same problemy. Otóż, w Bułgarii i Rumunii rząd chce dotować hodowców tytoniu, gdyż to ich „narodowy biznes”, z tego słyną. Natychmiast zerwało się grono postępowych polityków, broniących państwowej służby zdrowia i jej budżetu, że to zupełnie bez sensu, że UE wydaje na walkę z paleniem, a te „reakcyjne” kraje chcą dotować tytoń! Oczywiście przywódcy „reakcyjnych” krajów, zaczęli się tłumaczyć, że ziemia żyzna, że jest zapotrzebowanie, że rolnicy nie mają pieniędzy na inwestycje. Komisarze byli jednak nieugięci i zarządzili, że nie będzie samowolki w wydawaniu funduszy. Czy Polska kiedykolwiek broniła z taką determinacją naszych narodowych specjalności?
A zresztą nie musiała, potrafimy i bez tego wynegocjować, jak to się ładnie nazywa, pożądane kwoty z budżetu Unii. A przecież widać, że łatwo nie jest. Każdy by chciał, a komisarze czuwają.
Stare, dobre czasy Sarkozego nie wrócą. Angela i David z pewnością tęsknią do Nicolas. W trójkę dobrze się dogadywali, grali w jednej drużynie, do jednej bramki- zawsze potrafili dojść do konsensusu, czasem nawet bez słów. Niestety, dobre czasy odeszły w niepamięć. Teraz Angela i David muszą się użerać z komunizującym buntownikiem, który nie chce oszczędzać. Od dawna było wiadomo, że Francois nie poprze pomysłu Davida na ograniczenie budżetu UE, bo przecież dzieł z Louvru nie wyprzeda, a z czegoś musi sfinansować swoje socjalistyczne ideały. Angela wymyśliła, że dobrze by było się spotkać w czwórkę (jeszcze Van Rompuy, chyba z grzeczności) omówić obawy i co najważniejsze przygotować wspólną strategię. Wiadomo, że „na sali” będą musieli walczyć z państwami „nowej Unii”, więc warto by było się dogadać i stworzyć wspólny front. Niestety, Francois na umówione spotkanie nie przyszedł. Van Rompuy podobno wydzwaniał do niego przez godzinę, lecz ten nie raczył odebrać. Skaranie boskie z tym Hollande! Na całej sytuacji wyszedł jednak jak Zabłocki na mydle, ponieważ wszystkie jego krzyki zostały zagłuszone i projekt obcięcia budżetu przeszedł. Tym samym Francois odniósł kolejne straty wizerunkowe. Miejmy nadzieję, że tendencja się odwróci, bo przy tym tempie obawiam się, że do końca kadencji z wizerunku nie zostanie mu nic.
Nigel Farage udzielił wywiadu na temat unijnego budżetu. Powiedział w nim, że nie chce być w Unii z Polską, ponieważ nie widzi powodu dla którego miałby współfinansować warszawskie metro. Powiedział, że chce się skupić na budżecie swojego kraju i potrzebach swoich rodaków. Kibice wyrywającego pieniądze Donalda z pewnością są oburzeni wypowiedzią Nigela, ja jednak w ogóle mu się nie dziwię. 42 tysiące dzieci nad Wisłą otrzymuje brytyjskie zasiłki, brytyjscy podatnicy fundują nam dopłaty dla rolników i bezsensownie drogie autostrady. Dobrze, że Nigel nie włada polskim! Mógłby wtedy wejść na stronę PARPu i dowiedzieć się na jakie fantastyczne pomysły złożyli się min. jego rodacy. Istnieje słuszna obawa, że byłaby to ostatnia strona jaką przeglądałby N.
Spadki i wzrosty, wzloty i nieloty
MAN, niemiecka firma produkująca samochody ciężarowe, należąca w większości do Volkswagen Aktien Geselschaft odnotowała spore straty. W zeszłym roku dywidendy wyniosły tylko 1 euro za 1 akcje. Rok 2013 jawi się też w ciemnych barwach. Nie wiadomo, czy w ogóle akcjonariusze otrzymają dywidendę za ten rok. Widmo bankructwa, być może jeszcze w tym roku firma przestanie istnieć. Zobaczymy, na razie wprowadzane są niezbędne oszczędności i innowacje. Może z tej okazji otworzą fabrykę w Polsce? Po wyprowadzce Fiata mamy wielu wolnych specjalistów w branży...
Od premiery filmu „Skyfall” w UK sprzedaż brzytw niebotycznie wzrosła. Największym zdziwieniem dla człowieka Internetu, papieru toaletowego i jednorazówek może być fakt, że gdzieś jeszcze, poza salonikami „gentelMAN” w centrach europejskich miast, w cenie potrójnie przekraczającej średnią pensję, ktoś sprzedaje brzytwy! Podobno w Internecie zawrzało, wszyscy szukali prababci jednorazówki Gilette- częstotliwość wyszukiwania frazy wzrosła o 735%! Sprzedaż tych w sklepie The Shaving Shack wzrosła o 405%. Nikogo nie zaskakuje, że James Bond jest „trendsetterem”, zastanawiającym wydaje się być, czy ci, którzy zakupili brzytwy rzeczywiście się teraz za ich pomocą golą? Mogłoby się to okazać zabójcze dla National Health Service.
DailyMail zaprezentował światu malusieńki dom. Kosztuje tylko 75 tysięcy funtów, ma niecałe 4 metry szerokości (13 stóp) i może okazać się najmniejszym domem w UK! Domek ma dwa piętra i według DailyMail jest bardzo funkcjonalny. Na dole jest kuchnia wraz z przestrzenią na stół albo livingroom i łazienka, na górze mieści się podwójna sypialnia. Domek to przebudowany garaż i wzbudza zachwyt maklerów nieruchomości. Polecają go do mieszkania w pojedynkę. Jedynym minusem maleńkiego lokum, przerobionego z garażu jest fakt, że samochód musi nocować pod chmurką.
- Nie kradnij 7. Nie segreguj 8. Nie przyjmuj mandatu
W Zielonej Górze prokurator uznał, że kradzież (lusterka samochodowego) to nie przestępstwo. Otóż, pewna kobieta zamieszkała w Zielonej Górze pożyczyła swój samochód swojemu koledze. Kolega pojechał do krawca, oddał spodnie do skrócenia, a kiedy wyszedł (od krawca) lusterka już nie było. Ktoś je ukradł, a że samochód zagraniczny to lusterka elektrycznie ustawiane, więc poszło razem z kablami. Zdarzenie miało miejsce na monitorowanym osiedlu, więc sprawa powinna wydawać się prosta. Pewnie by i tak było, tylko że prokurator uznał, że „brak znamion czynu zabronionego”. Policjanci po przejrzeniu allegro uznali, że lusterko nie było warte 250 pln, a więc co to za przestępstwo. Nie wpadli oczywiście na to, że ktoś to lusterko będzie musiał przymocować i na akcje charytatywną nie ma co liczyć. Od jutra trwa korekta wszystkich Biblii w zielonogórskim, do szóstego „nie kradnij” dopiszą gwiazdkę z wykluczeniami od zasady.
W Polsce nie tylko można kraść. Można też nie przyjmować mandatu. Chodzi o to, że gminy chcąc zachęcić do segregacji śmieci postanowiły, że dla eko-wrażliwych będą zniżki na usługach wywozu tychże odpadów. Samo się jednak nie sfinansuje, więc gminy postanowiły nurkować w tych posegregowanych śmieciach i jeśli ktoś się pomyli, albo umyślnie źle porozdziela wystawią mu mandat w wysokości 500 złotych (w przypadku Łodzi). Problem tylko w tym, że to nielegalne. Nie można karać kogoś za nie utrzymanie czystości. Tym sposobem gminy się „wkopały”. Liczyły na wysokie dochody z mandatów, ponieważ ciężko się przynajmniej raz na dwa miesiące nie pomylić przy rozróżnianiu papieru od plastiku, a tu przysłowiowy klops.
„- Orzecznictwo sądów administracyjnych jasno wskazuje, że regulaminy utrzymania czystości w gminach nie stanowią przepisów porządkowych, a co za tym idzie nie mogą zawierać kar w postaci grzywien za wykroczenie - zaznacza mecenas Jędrzej Klatka, specjalista od prawa śmieciowego w kancelarii radców prawnych Klatka i Partnerzy.”
Specjalista do spraw prawa śmieciowego to naprawdę bardzo wąska specjalność...