Głos na poniedziałek, czyli subiektywne podsumowanie weekendu
Młodzieży szkolnej po dwóch miesiącach hulanek i swawoli tydzień mąk piekielnych pod tablicą mógł dać się we znaki. Na szczęście przyszedł weekend, a wraz z nim rozluźnienie i święty spokój. Wypadałoby ten zbawienny czas podsumować, jak zwykle subiektywnie. Porozmawiamy o problemach socjalizmu w Unii Europejskiej, o problemach socjalizmu w Wielkiej Brytanii, o problemach socjalizmu w Stanach Zjednoczonych. Czyli wszystko w normie. Zapraszam!
Brytyjscy studenci
Na łamach portalu telegraph.co.uk Roger Bootle brytyjski ekonomista, wykładowca, „prywaciarz” opublikował swoje zdanie na temat brytyjskiej edukacji wyższej. I wiecie co? Okazało się, że problemy jakie dotykają tę wrażliwą gałąź życia społecznego w UK są dokładnie takie same jak w Polsce. Zbyt dużo studentów (50% młodych ludzi szykuje się na studia, za czasów Rogera było to 5%), bezużyteczne kierunki, tytuły nie warte funta kłaków i mało roztropni absolwenci. Błędne koło dziwnego przeświadczenia, że każdy musi mieć tytuł, towarzysząca temu świadomość kiepskiej jakości edukacji, ale też strach pójścia inną drogą. Autor wywodu po uprzednim wypisaniu wszystkich haseł, które szanujący się ekonomista napisać musi zawsze („wolny rynek ma swoje wady i państwo musi je korygować”, „dzięki świetnemu systemowi oświaty moi rodzice nie zapłacili za moją edukację ani grosza”), doszedł do wniosku, że studia muszą być płatne, aby ludzie doceniali ich wartość. No proszę! Socjal jest na tyle niedorzecznym pomysłem, że nawet mainstream to dostrzegł?
Unijne dylematy
Komisarz ds. przemysłu Antonio Tajani ostrzega, że Europę czeka industrialna masakra. Według Pana Antonio polityka energetyczna w UE jest nie tylko bezsensowna, ale też nieuchronnie prowadzi do zapaści gospodarczej. „Potrzebujemy nowej polityki energetycznej. Musimy przestać udawać, ponieważ nie możemy poświęcić przemysłu dla celów klimatycznych, które są nierealne i nie są wprowadzane na całym świecie”. Do takiej refleksji skłoniła go amerykańska „rewolucja łupkowa”, dzięki której ceny gazu mają tam spaść o 80%! Wtóruje mu Van Rompuy „ W porównaniu do amerykańskich konkurentów, przemysł w Europie płaci dwukrotnie więcej za energię elektryczną i czterokrotnie za gaz. Nasze firmy nie są wynagradzane za lepszą wydajność”. Eksperci przewidują, że najnowsza regulacja (zmniejszenie ilości certyfikatów CO2 na rynku wtórnym przy jednoczesnym zmniejszeniu „przydziału”) w zasadzie zatrzymają przemysł w Wielkiej Brytanii i Polsce, a w innych krajach odbiją piętno na kondycji gospodarki. Pan Antonio zwierzył się, że osobiście jest zwolennikiem łupków. Cudownie kochani, najpierw z pełną świadomością i uśmiechem na twarzy zrujnowaliście przemysł, napychając sobie przy okazji kieszenie, a teraz „ostrzegacie przed katastrofą”. I teraz nie wiem, czy śmiać się z was, czy ubolewać nad swoim losem.
Poza doprowadzeniem do upadku przemysłu UE ma w planach zakończenie procederu drogich rozmów zagranicznych. Komisarz unijna ds. konkurencji Neelie Kroes planuje najpierw przymusowo obniżyć koszty połączeń komórkowych zagranicznych, aby w 2016 kompletnie znieść roaming. Neelie taki plan ma już od ponad roku i oczywiście od tego czasu jest idolem, a jej plan flagowym argumentem za wszechwładzą Unii. Wszystko byłoby dobrze, tylko nie wiem w jakim terminie odbędzie się rozbiórka przemysłu, bo jeśli Unia planuje zrobić to przed 2016 rokiem, to obawiam się, że działania się zdublują.
Niemieckie inwestycje, a plany unijne
W internetowym wydaniu der Spiegel można było znaleźć informacje, że niemieckie przedsiębiorstwa w roku 2012 zainwestowały ok 55 miliardów euro w „Forschung und Entwicklung”, czyli badania i rozwój. Rekordowo dużo zainwestowano w branży samochodowej i konstrukcje maszyn – obydwie odnotowały ponad 9% zwiększenie nakładów na F&E. Dodatkowo cały przemysł energetyczny, który z okazji Energiewende (zmiany z dominacji atomu na jakąś lewacką energię) inwestował w „nowe” technologie. Nietrudno zgadnąć, które firmy wydały najwięcej pieniędzy – oczywiście Bosch, Siemens, VW, Daimler i BMW - są odpowiedzialne za ponad połowę ze wszystkich roztrwonionych euro. Dlaczego roztrwonionych? Ano, bo po pierwsze, unia planuje demontaż przemysłu, a po drugie (w kwestii energetyki) ciężko traktować inwestycje naokoło Energiewende jako „rozwój”, wszak „rozwój” w ekonomii to ulepszanie technologii tak, aby była bardziej efektywna, czyli min. tańsza! Halo! Powiedziałam tańsza!
Food stamps
Internetowe wydanie The Wall Street Journal wzięło „na warsztat” food stamps, czyli znaczki żywnościowe. Są to rozdawane za darmo bony pieniężne na żywność- z tych pieniędzy, co to je rząd zarabia, a później rozdaje obywatelom, gdyż jest dobroduszny. Okazuje się, że w ciągu ostatniego roku w niektórych stanach wykorzystanie znaczków wzrosło dwucyfrowo! Na przykład w Illinois wskaźnik ten wzrósł o 14,7%, a w Wyoming o 11.1%. W całych Stanach odnotowano 2,3% przyrostu w użyciu tej zdobyczy socjalnej. Autor artykułu w WSJ stawia pytanie, dlaczego tak się dzieje i o dziwo zapomniał o tym, że rząd Obamy w zeszłym roku zrobił kampanie reklamową pod tytułem „przejdź na znaczki”. W jednym ze spotów spotykają się emerytki, jedna mówi do drugiej „a co Ty taka odżywiona jesteś”, na co druga „no bo przeszłam na znaczki, tobie też polecam”... Jakiego efektu można się spodziewać, kiedy inwestuje się grube pieniądze w reklamę, czegoś, co jest „za darmo”? Wypowiadająca się do artykułu ekonomistka Pani Hoynes uznała, że wzrost korzystania z food stamps należy do „normalnego cyklu ekonomicznego”, ponieważ jest kryzys, duże bezrobocie i ludzie „kupują” food stamps, tak jak w czasie kryzysu modna zaczyna się robić Biedronka i Second Handy. Obawiam się, że przy takim poziomie wypowiedzi uznanych ekonomistów Stany Zjednoczone też czeka rozbiórka przemysłu.
Bezrobocie, a sprawa amerykańska
Znowu internetowe wydanie WSJ, tym razem wykres ukazujący unemployment rate w Stanach od 1948 roku do teraz. W zasadzie to można spaść z krzesła z wrażenia zdając sobie sprawę z tego jak wielkim imperium są (były?) Stany Zjednoczone i jak ich gospodarka ma ogromny wpływ na właściwie cały świat. Okazuje się, że nigdy w historii Ameryki nie było tak długiego okresu ze wskaźnikiem bezrobocia w okolicach 10%. Bywały takie czasy, jednak trwało to nie dłużej niż rok. Teraz od (o ironio!) 2009 roku – roku w którym złoty (ciemny?) Barry objął tron w White House, utrzymuje się wysoki poziom bezrobocia, co w połączeniu z tym, że kilkukrotnie zwiększyła się liczba rencistów oraz że wszyscy są na food stamps i ani im się śni znaleźć robotę jest naprawdę przerażające. Walfare state jest fascynujący, jeszcze lepiej niż unia niszczy przemysł!
Dla rozluźnienia atmosfery powiem, że chiński eksport się ustabilizował i sukcesywnie rośnie. W porównaniu year-on-year w sierpniu 2013 odnotowano 7,2% przyrost w stosunku do sierpnia 2012. Lubiany przeze mnie Li Keqiang jest zadowolony i pozytywnie patrzy w przyszłość. Widzą Państwo jak bez Unii Europejskiej można szczęśliwie żyć :) Dobrego tygodnia!