Banki centralne w potrzasku – trudne decyzje przed nami
Tylko dziś poznamy decyzje dwóch banków centralnych w sprawie stóp procentowych. Będzie to Bank Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych (FED) oraz Bank Nowej Zelandii. Jutro natomiast czeka nas decyzja Banku Japonii, a w przyszły wtorek decyzja Banku Australii. Tylko jeden z tych banków ma dylemat, czy podnosić stopy procentowe, czy też nie, a pozostałe stoją przed decyzją dotyczącą luzowania polityki monetarnej. Niemniej jednak każdy z nich znajduje się w potrzasku i podjęcie decyzji w cale nie będzie łatwe.
W USA wzrost gospodarczy oraz rynek pracy pokazują, że stopy procentowe mogłyby znaleźć się na wyższym poziomie. Jednakże trzeba się zastanowić nad tym, czy aby na pewno wzrost zatrudnienia to dobry pretekst za podnoszeniem stóp. Ich wzrost może jedynie sytuację pogorszyć, a nie poprawić. Stąd też argumentem za podwyżkami powinna być inflacja, a ta w ujęciu rocznym znajduje się na poziomie 0,9 proc., będąc daleko od 2 proc. celu Rezerwy Federalnej. Dodatkowo dynamika produkcji przemysłowej spada 7 miesięcy z rzędu i obecnie wynosi -2 proc. r/r. W takich warunkach ciężko mówić o cyklu podwyżek.
Tymczasem Bank Nowej Zelandii, gdzie roczne oczekiwania inflacyjne znajdują się na najniższym poziomie w historii powinien bez przeszkód ciąć stopy procentowe. Byłoby to dobrym argumentem za takim ruchem. Niemniej jednak decyzja nie będzie prosta, ponieważ RBNZ musi wziąć pod uwagę rynek nieruchomości, gdzie ceny szaleją i może powstawać kolejna bańka, której to tempo rozwoju zostałoby wsparte przez niższe stopy procentowe. W regionie Central Otago Lakes mediana cen skoczyła o 27 proc. r/r., a poza Auckland mediana cen poszybowała w górę o 10 proc. r/r. Ten czynnik powinien dać wiele do myślenia szefowi RBNZ.
Podobna sytuacja tyczy się Australii, gdzie ceny nieruchomości w ujęciu rocznym w czwartym kwartale 2015 wzrosły o 9,3 proc. Z drugiej strony za obniżką przemawia spadek inflacji, która w pierwszym kwartale wyniosła -0,2 proc. k/k (najniższa dynamika od stycznia 2009 roku). Stąd też zarówno RBA, jak i RBNZ, będą musiały zrównoważyć ryzyka z jednej strony niskiej inflacji, a z drugiej bańki na rynku nieruchomości nim podejmą swoje decyzje.
Wydaje się, że najłatwiejsze zadanie stoi przed Bankiem Japonii, który nie ma przeciwskazań przed dalszym luzowaniem. Jedynie za takie przeciwskazanie można uznać bardzo dużą ingerencję w otwarty rynek. Bank Japonii jest wśród 10 głównych udziałowców w 90 proc. spółek notowanych w indeksie Nikkei 225. Trudne decyzja przed nami.