Bez amerykańskiego optymizmu indeksy spadają
W poniedziałek był Dzień Martina Luthera Kinga, czyli dzień wolny dla giełd w USA. Uwaga inwestorów mogła skupić się na opublikowanych w nocy chińskich danych makro oraz na sprawie Brexitu.
Jeśli chodzi o Chiny to dowiedzieliśmy się, że w 4. kwartale 2018 PKB wzrósł tam tak jak oczekiwano o 6,4% r/r (najniższy wzrost od blisko 30 lat). Produkcja przemysłowa w grudniu wzrosła o 5,7% r/r (oczekiwano 5,3%), a sprzedaż detaliczna wzrosła o 9% r/r (oczekiwano 8,2%). Nie przypuszczam, żeby dane miały wpływ na zachowanie rynków.
Wieczorem premier May miała pokazać w Izbie Gmin, co udało się jej zmienić w umowie o wyjściu z UE po to, żeby Izba ją mogła przyjąć (głosowanie we wtorek 29.01). Scenariuszy jest stanowczo zbyt wiele, żeby je omawiać, ale odnotujmy, że May nie wykluczyła prośby o przesunięcie terminu Brexitu. Stwierdziła, że glosowanie 29.01 będzie miało jedynie funkcje doradczą, a nie decyzyjną.
W sumie nic sensownego z tego nie wynikało. Teoretycznie premier May będzie się starała wytargować jakieś ustępstwa ze strony UE, na co ma małe szanse. Wydaje się, że obecnie prawdopodobieństwo „twardego” Brexitu i przesunięcia terminu są sobie równe.
Na rynkach akcji od rana indeksy spadały, ale były to spadki niewielkie. Sesję zakończyły w pobliżu sesyjnego minimum, ale nadal nie było to nic wielkiego. Można powiedzieć, że bez pomocy amerykańskiego optymizmu Europejczycy niechętnie kupują akcje.
GPW rozpoczęła sesję poniedziałkową podobnie do tego jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie. Jednak u nas WIG20 spadał mocniej – chwilami tracił jeden procent. Straszyć mogły nie tylko niewielkie spadki indeksów na innych giełdach, ale i mocny opór na poziomie 2.380 pkt.
Przed południem indeks WIG20 powoli ruszył na północ, ale nic z tego nie wyszło. Po niezwykle nudnej sesji WIG20 stracił 0,82% i oddalił się nieco od oporu na poziomie 2.380 pkt. Jednak obrót był tak mały, że prognostyczne znaczenie sesji było żadne.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion