Emocje na rynku długu
Podczas wtorkowej sesji utrzymywał się optymizm, który mogliśmy już zaobserwować na samym początku tygodnia. Indeks WIG20 zakończył ostatecznie dzień ze zwyżką o 1,5%, osiągając przy tym obroty przekraczające miliard złotych. Tym samym, polski indeks blue chipów powrócił powyżej poziomu 2000 pkt. Dużo pozytywnych zdarzeń miało też miejsce w drugiej i trzeciej linii spółek. mWIG40 generując wzrost o 3,2%, wspiął się na najwyższy poziom od czerwca 2018 r. Natomiast sWIG80 zakończył sesję z kosmetycznym wzrostem o 0,1%, niemniej w trakcie notowań dotknął okrągłego poziomu 18000 pkt., który widziany był ostatnio w 2007 r.
W gronie największych spółek prym wiodły przede wszystkim banki. Trzy pierwsze pozycje pod względem najwyższej dziennej stopy zwrotu zajęły: Alior (+10,3%), Santander (+7,8%) oraz PKO BP (+6,5%). Co ciekawe, zysk sektora bankowego w całym 2020 r. wyniósł 7,8 mld zł, co było wartością o 44% niższą w porównaniu z ubiegłem rokiem. Oprócz niskich stóp procentowych powodem negatywnych zaskoczeń wynikowych były odpisy na kredyty frankowe. Jednak ostatnie działania KNF, a także retoryka NBP tchnęły w rynki nadzieję, że systemowe rozwiązanie dla kredytów frankowych jest już coraz bliżej.
Tymczasem po krótkiej przerwie do gry wrócili inwestorzy za oceanem. Kluczowe amerykańskie indeksy zamknęły się ostatecznie w okolicach neutralnych poziomów, choć w trakcie sesji mieliśmy do czynienia z biciem nowych rekordów wszech czasów. Mogłoby się zdawać, że więcej emocji obserwowaliśmy na rynku długu, gdzie rentowność amerykańskiej obligacji 10-letniej przekroczyła poziom 1,3%. Wprawdzie banki inwestycyjne prognozowały dotarcie rentowności 10-latki do przedziału 1,3%-1,5% w 2021 r., jednak nie zakładały, że wydarzy się to już w pierwszym kwartale. Nasuwa się zatem pytanie, czy rynek zbliża się powoli do „progu bólu”, przy którym moglibyśmy spodziewać się odreagowania?
Trudno w obecnej sytuacji, która jest daleka od kryzysowej liczyć na interwencję Rezerwy Federalnej, która mogłaby potencjalnie zwiększyć skalę skupu na długim końcu krzywej. Wydaje się, że sygnał odwrotu prędzej może nadejść z rynku akcji. O ile do pewnego momentu taniejące obligacje są korzystne dla rynku akcji, o tyle powyżej pewnego „progu bólu” zaczynają inwestorom akcyjnym przeszkadzać. Chodzi o to, że relacja oferowanych przez nie rentowności do ryzyka staje się konkurencyjna, poza tym sektor technologiczny, który jest mocno zlewarowany, z reguły alergicznie reaguje na rosnące koszty obsługi długu.
Patryk Pyka
Analityk Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego
Dom Inwestycyjny Xelion