Finowie przykładnie ukarani
Rosjanie najpierw ostrzegali, a dziś odcięli dostawy gazu dla Finlandii. Formalny powód to brak zapłaty w rublach, w tle jest jednak wniosek o przystąpienie tego kraju do NATO i „straszenie Unii”
Finlandia dołączyła dziś do krótkiej listy firm, które nie spełniły żądań rosyjskiego koncernu i nie zapłaciły za dostawy w rublach. Obowiązek płatności w rosyjskiej walucie za rosyjski gaz – choć w kontraktach międzynarodowych widnieją euro lub dolary - wynika z dekretu wydanego w marcu przez prezydenta Władimira Putina.
Gdy Rosjanie zażądali realizacji dekretu, władze fińskie od razu – tak jak i polski rząd – zareagowały odmową. Formalnie Gazprom wstrzymał przesyłanie gazu, gdy upłynął termin płatności. Ale zbiegło się to w czasie ze złożeniem przez Finlandię wniosku o przystąpienie do Sojuszu Północno-Atlantyckiego (NATO).
Termin wstrzymania dostaw wskazuje jednoznacznie, że nie chodzi tylko odmowe płatności w rublach, kontekst Finlandii w NATO wydaje się oczywisty – mówi dr Paweł Poprawa z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. – Przykład Finlandii to też kolejny dowód na to, jak Rosjanie straszą Europe Zachodnią i są w tym skuteczni.
Zdaniem eksperta, Gazprom wybrał Finlandię jako kolejny – po Polsce i Bułgarii – kraj, by pokazać Zachodowi, że „nie żartuje” i jeśli któryś z krajów unijnych nie spełni żądań, wynikających z dekretu Prezydenta FR, to nie będzie mieć rosyjskiego gazu.
Już zakręcenie gazowego kurta Polsce i Bułgarii oraz podobna groźba wobec Finlandii doprowadziło do oczekiwanych przez Rosjan efektów – mówi Paweł Poprawa. – Komisja Europejska kilka dni temu się ugięła i oficjalnie wydała zgodę na nowy mechanizm opłat za gaz z Rosji, spełniając tym samym oczekiwania Kremla.
Kilka dni temu okazało się, że Bruksela nie sprzeciwia się, by firmy unijne – kontrahenci Gazpromu otwierały w Gazprombanku (nie objętym żadnymi sankcjami) dwa konta – walutowe, na które wpłacą dolary lub euro (jak ustalono w kontraktach), a potem będą prosić bank o wymianę na rosyjską walutę. Choć jeszcze w kwietniu szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapewniała, że nie będzie płatności w rublach, bo to oznaczałoby łamanie sankcji, nałożonych na Rosję z powodu agresji na Ukrainę. Na czele listy płacących za gaz we wskazany przez Rosję sposób są największe firmy z Niemiec, Francji, Austrii, Włoch i Węgier.
Dostawy i tak będą
Gazprom jest dominującym dostawcą gazu dla Finlandii, a kontrakt obowiązuje do 2031 roku. Władze tego kraju przekonują jednak, że pomimo „zakręconego kurka” paliwa nie zabraknie. Fiński Gasgrid (spółka odpowiedzialna za przesyłanie gazu) zawarła ostatnio umowę z amerykańskim Excelerate Energy na wynajem tankowca LNG Examplar. Zaś wcześniej – na początku kwietnia Finowie ustalili warunki współpracy w kwestii importu LNG z Estonią i oba kraje jeszcze w tym roku chcą wynająć statek-terminal, umożliwiający regazyfikację. Poza tym Finlandia może korzystać z gazociągu Balticconnector, który łączy się z terminalem pływającym LNG w Kłajpedzie na Litwie. Finlandia wykorzystuje gaz przede wszystkim w przemyśle, paliwo to ma minimalne znaczenie w produkcji energii.
Finowie, choć od lat żyją „w cieniu wielkiej Rosji”, to po jej agresji na Ukrainę od razu wsparli sankcje unijne. Władze w helsinkach od razu zapowiedziały, że rosyjski potentat atomowy Rosatom nie dostawie zgody na budowę elektrowni atomowej. Na początku maja partner Rosjan w tym projekcie – firma Fennovoima powiadomiła o zerwaniu współpracy przy realizacji elektrowni Hanhikivi-1.
Agnieszka Łakoma