"Policzek dla Macrona" - Francja po wyborach "niezarządzalna"?
Francuskie media komentując sondażowe wyniki II tury wyborów parlamentarnych w niedzielę piszą o „policzku dla Macrona” oraz wskazują, że brak większości bezwzględnej w Zgromadzeniu Narodowym koalicji prezydenckiej może oznaczać, że Francja stanie się krajem „niezarządzalnym”.
„Wyniki tych wyborów to okrutna lekcja dla szefa państwa” – pisze w komentarzu redakcyjnym dyrektor redakcyjny dziennika Alexis Brezet, ogłaszając, że „skrajna lewica jest u bram władzy” w kraju, stając się pierwszą siłą opozycyjną Francji, a największym wygranym tych wyborów jest skrajna prawica, tj. Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, które osiągnęło najlepszy wynik wyborczy w historii z 8 mandatów uzyskanych w 2017 r do 80-90 obecnie.
Według „Le Figaro” to jednak Republikanie, 3. partia opozycyjna stanie się języczkiem uwagi po wyborach i potencjalnym partnerem koalicyjnym dla prezydenta Macrona w niższej izbie parlamentu.
„Macron wobec ryzyka paraliżu politycznego” – tytułuje swoją czołówkę dziennik „Le Monde”.
„Upadek macronii, policzek dla Macrona, szokująco dobry wynik Zjednoczenia Narodowego” – konstatuje z kolei na okładce dziennik „Liberation”, krytykując brak kampanii wyborczej polityków obozu rządzącego oraz brak strategii i pomysłu na Francję ze strony samego prezydenta.
„To dalekie od tego, na co liczyliśmy” – przyznał minister ds. rachunków publicznych i bliski współpracownik prezydenta Macrona Gabriel Attal, dodając, że po wyborach obóz prezydencki musi „wyjść poza (swoje) pewniki i (swoje) podziały”.
Brak absolutnej większości dla prezydenta Macrona, którego koalicja według prognoz powinna uzyskać jedynie od 210 do 230 deputowanych, daleko w tyle za 308 mandatami zdobytymi w 2017 r., zmienia funkcjonowanie drugiej pięcioletniej kadencji prezydenta – podkreślają zgodnie komentatorzy.
Media przywołując podobną sytuację, gdy prezydent nie miał większości bezwzględnej, określają ją jako „historyczny precedens”. „François Mitterrand znalazł się w tej samej sytuacji w 1988 r, co nie przeszkodziło mu w przeprowadzeniu bardzo emblematycznych reform” – zauważa stacja BFM TV.
Jednak premierzy za kadencji prezydenta Mitteranda „uciekali się do art. 49,3 konstytucji (który pozwala pominąć parlament w głosowaniu nad projektem ustawy - red.)” - przypomina konstytucjonalista Paul Cassia. Zdaniem eksperta stosowanie obecnie tej strategii może być politycznie kosztowne i prowadzić do masowych protestów.
Z Paryża Katarzyna Stańko
PAP/ as/