Inwestycje w budownictwie infrastrukturalnym – najważniejsze wyzwania i priorytety
Jak zapewnić rozwój sektora budowlanego w czasach zawirowań gospodarczych spowodowanych wojną na Ukrainie? Wyzwań jest bardzo dużo, jednak mimo pandemii, a teraz konfliktu zbrojnego Polsce do tej pory udaje się zachować w miarę stabilną sytuację w budownictwie. Jak co roku w ramach Forum wGospodarce.pl redakcja ekonomiczna Grupy Medialnej Fratria przeprowadziła debatę między liderami firm i administracji rządowej na temat najważniejszych wyzwań i priorytetów w jednym z kluczowych sektorów polskiej gospodarki – w branży budowlanej
Wiceminister infrastruktury Rafał Weber na wstępie przedstawił działania rządu w ostatnich latach. Kluczowe programy, jak Rządowy Program Budowy Dróg Krajowych, Program Wzmocnienia Krajowej Sieci Drogowej, Program Budowy 100 Obwodnic czy Krajowy Program Kolejowy oraz inne, mniejsze programy, jak Program Bezpiecznej Infrastruktury Drogowej czy Program Inwestycji Dworcowych, przekładają się na konkretne liczby, które robią wrażenie.
Między 2015 a 2022 r. zakończono 157 inwestycji z Rządowego Programu Budowy Dróg Krajowych. To przełożyło się na 2041 km nowych odcinków, głównie tras szybkiego ruchu, o wartości 75 mld zł. W realizacji jest 78 zadań o wartości 62 mld zł, a 10 kolejnych zadań jest na etapie przetargów. Jeśli chodzi o wartość Krajowego Programu Kolejowego, to wzrosła ona z 67,5 do 99 mld zł. Na etapie realizacji są projekty o wartości 40 mld zł. 40 proc. inwestycji z całego programu zostało zakończone. Zostało zmodernizowanych lub zbudowanych 7600 km torów.
Jak zaznaczył minister Weber, polski rząd nie ustaje w walce z wykluczeniem komunikacyjnym małych miast. Krajowy Program Kolejowy jest dokumentem, w którym zawarto ponad 240 kolejowych projektów inwestycyjnych. Ostatnie lata to nowe połączenia kolejowe dla wielu mniejszych miast, jak np. Lubin, Kozienice, Milicz czy Mielec. Również z tego powodu 2022 r. był rekordowy dla kolei pod względem liczby przewiezionych pasażerów.
W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z dwoma zjawiskami, które mogły wpłynąć na prowadzone inwestycje. Mowa zarówno o pandemii koronawirusa, jak i trwającym nadal bezpardonowym ataku Rosji na Ukrainę. Na szczęście te zjawiska nie przysporzyły długofalowych problemów Polsce, choć oczywiście były wyzwaniami. Nie zastopowały kluczowych inwestycji. Pragnę też podkreślić, że nie będziemy modyfikować naszych programów inwestycyjnych. Oznacza to, że obecny rząd nie zamierza zmniejszać czy rezygnować z programów, które już zostały przyjęte. Mamy na nie zapewnione odpowiednie środki finansowe. Chcę to potwierdzić, patrząc prosto w oczy przedstawicielom branży – zapewniał.
Minister odniósł się także do tego, jaki wpływ na rozwój sektora budowlanego będzie mieć nowa perspektywa finansowa Unii Europejskiej i koncentracja na koncepcji Zielonego Ładu. W jego ocenie wiemy, jak nie zaprzepaścić tej szansy, lecz podkreślił też, że nie wszystko złoto, co się świeci, i nie na każdy obszar transformacji należy patrzeć z huraoptymizmem.
Koncepcja Zielonego Ładu jest pewną zagadką. Są tam kwestie, które można ocenić pozytywnie. Mowa m.in. o planowanych środkach na czysty transport. Takich rozwiązań nikt nie będzie kwestionował, ale są też pomysły oderwane od rzeczywistości, związane z pakietem Fit for 55 – czyli choćby zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 r. Nie po to obecnie inwestujemy w rozwój infrastruktury w Polsce, by takimi ortodoksyjnymi działaniami tworzyć deficyty, jeżeli chodzi o rynek pojazdów osobowych. W zasadzie doprowadziłoby to mniej zamożne społeczeństwo do wykluczenia i ubóstwa komunikacyjnego. Mam nadzieję, że ta część pakietu zostanie wyeliminowana. Rozumiemy ambitne cele klimatyczne, ale nie mogą być one realizowane kosztem podstawowej zasobności europejskiego społeczeństwa – skomentował Weber.
Rząd zdał egzamin
Przedstawiciele branży budowlanej, obecni podczas debaty, podkreślali, że w momencie kryzysowym – gdy w czasie pandemii i na początku wojny nastąpiły szok, problemy z łańcuchami dostaw oraz cenami energii i materiałów budowlanych – państwo polskie i obecny rząd wyśmienicie zdały egzamin, intensywnie rozmawiając z rynkiem, znajdując rozwiązania dla nagłych i palących niedogodności, dzięki czemu budowy w Polsce oraz branża budowlana nie upadły.
Wydarzenia z 24 lutego 2022 r. były dla nas wszystkich szokiem, sytuację na rynku budowlanym udało się, przynajmniej w tym pierwszym okresie, częściowo opanować. Inwestycje były dalej realizowane, a niektóre ulokowane na Ukrainie zamówienia, takie jak np. konstrukcje stalowe, udało się przekierować w inne miejsca. Dużo było niepewności dotyczących przerwania łańcucha dostaw czy powrotu pracowników na Ukrainę. Długofalowym efektem wojny jest bardzo wysoka inflacja, której nikt się nie spodziewał – ani strona publiczna, ani prywatna. Jak patrzymy na prognozy, które były przed wybuchem wojny, to kompletnie odbiegają one od obecnych odczytów – przyznał prezes Strabagu Wojciech Trojanowski.
W tym miejscu zwrócił uwagę na warunki i wskaźniki waloryzacyjne dotyczące realizacji kontraktów.
Bardzo doceniamy podniesienie limitu waloryzacyjnego z 5 do 10 proc. Był to krok w dobrym kierunku, jednak obecnie już niewystarczający. Dlatego ponownie należy usiąść do stołu, by kontynuować rozmowy w tak ważnym dla branży temacie. Uważamy, że wskaźnik waloryzacyjny powinien wynosić obecnie 20 proc. To, że inflacja została ograniczona, nie oznacza, że ceny przestały rosnąć. Ona bardzo nas dotyka – wszystkich naszych dostawców, podwykonawców czy pracowników. Inaczej patrzę na kontrakty zawierane już po gwałtownych podwyżkach cen. Przed wojną kontrakty były podpisywane w zupełnie innych realiach, w całkowicie odmiennych warunkach ekonomicznych – stwierdził Wojciech Trojanowski.
Obecnie zaczynają się pojawiać nowe problemy, jak np. długie terminy wydawania decyzji ZRID oraz związane z tym opóźnienia w realizacjach inwestycji. Z wyliczeń Strabagu wynika, że przy każdym dużym przetargu czas potrzebny na załatwienie tej kwestii wynosi średnio ok. 200 dni. W tym czasie ceny materiałów także ulegają zmianom. Inflacja zapewne będzie wysoka jeszcze parę lat i musimy z tym żyć. Powinniśmy więc także znaleźć formułę, która na to odpowie, bo to nie jest nasza wina. Poradziliśmy sobie z tematami bezpośrednio związanymi z wojną, ale temat inflacji będzie trwać w gospodarce kilka lat, a wiemy, że stabilności nie ma. Kolejnych rozwiązań nie unikniemy. Nie mówimy, że te kontrakty są kompletnie nie do zrealizowania. Jednak przy tych warunkach nie są dla nas rentowne. Nie czujemy się w żaden sposób odpowiedzialni za taką sytuację i nie winimy inwestora. Wojna zmieniła wiele aspektów życia, także te. Potrzebujemy wsparcia, najprostsze to podniesienie limitów waloryzacyjnych – podkreślił Wojciech Trojanowski.
Jak ocenił prezes Strabagu, w ostatnich latach przy realizacji kontraktów udało się przejść z modelu „buduj” do modelu „projektuj i buduj”. I choć na świecie jest rzadziej spotykany, to w Polsce zaczął działać dobrze i przyspieszył najważniejsze inwestycje infrastrukturalne. Pozwala to na skuteczniejsze zagospodarowywanie środków unijnych, ale przenosi część ryzyk inwestorskich na wykonawców. Odpowiedzią na to powinny być chociażby zwiększone limity waloryzacji.
Jednocześnie borykamy się z coraz większym problemem związanym z dostępnością kadry. Branża ma coraz większe problemy z pracownikami i zachęcaniem ludzi do pracy. Musimy odejść od wizerunku prostego budowlańca, stanie się to także wtedy, kiedy będziemy płacić pracownikom przynajmniej tyle, co w przemyśle. Będzie to możliwe, gdy pozwolą nam na to warunki kontraktowe. Musimy być w stanie zapłacić za pracę ludzką, szczególnie osobom wchodzącym na rynek pracy, by ich zmotywować. Problem demograficzny szybko narasta. Mamy coraz mniej ludzi do pracy. W interesie inwestorów jest to, by to zmienić. Odpowiadamy za 10 proc. PKB, podczas pandemii to była jedna z niewielu branż, które ciągle pracowała. Dodam, że branża budowlana jest ważnym elementem gospodarki i ciekawym miejscem do pracy – zwrócił uwagę Wojciech Trojanowski.
Bądźmy przytomni
Podobnie prezes Porr Piotr Kledzik zauważył, że branża budowlana zmaga się z bardzo wysokimi kosztami, a jednocześnie z niskim poziomem interesujących ofert na rynku. Rozpisane w przetargach publicznych koszty nie uwzględniają obecnych cen, a te nadal rosną. Jak ocenia branża, brak zmiany poziomu kosztów w przetargach publicznych to gra na czas, wymierzona na uspokojenie się sytuacji oraz spadek cen, gdy wojna na Ukrainie się już skończy. Jak oceniono, już się przeliczono z tym dostatecznie. A widać to nie po liczbie ogłaszanych przetargów, ale po coraz mniejszej liczbie ich rozstrzygnięć.
Cieszę się, że pan minister zadeklarował dzisiaj gotowość do dalszej współpracy, ponieważ mamy wiele do zrobienia. Firmy straciły cierpliwość i odbywają się „skoki do pustego basenu”. W niektórych przetargach ci mniejsi gracze zostają np. 30 proc. za liderami. Wszystkim wtedy muszą zacząć zapalać się czerwone światła. Takie sytuacje powinny być dla nas sygnałem ostrzegawczym przed potencjalnymi problemami, które za pewien czas się wygenerują i które będziemy musieli rozwiązywać. Zgadzam się także, że musimy wrócić do stołu, ale jednocześnie nie w takim tempie, jak to miało miejsce ostatnio. Teraz jest czas, by spokojnie dyskutować nad systemem, który nie odpowiada obecnej sytuacji. OK, jest lepszy niż poprzednio, ale dalej powinniśmy o nim rozmawiać – podkreślił Kledzik. – Obecnym problemem jest zachwianie w podaży projektów. Kontraktów – szczególnie kolejowych – jest za mało. System aukcyjny, który wciąż jest stosowany na kolei, jest nie fair wobec dużych, normalnie działających przedsiębiorstw – dodał.
Kledzik odniósł się jeszcze do planów ekologicznych Unii Europejskiej, na które zwrócił uwagę minister Weber na początku dyskusji.
Świetnie dostosowujemy się do różnych warunków. Mamy pełny potencjał do tego, by realizować unijne inwestycje w bardzo dobry sposób. Kilka razy już słyszałem, że jesteśmy nieprzygotowani, tymczasem te inwestycje są w świetnej kondycji, podczas gdy w wielu innych krajach są zatrzymane. Nie ma odwrotu od Zielonego Ładu, uważam, że powinniśmy podążać w jego kierunku. Ale jednocześnie zgadzam się, gdy słyszę głos „bądźmy przytomni”. Zgadzam się również z tym, że powinniśmy walczyć o ważne dla nas kwestie. Koniec końców pieniądze to pieniądze, jak będzie trzeba, to zbudujemy zielone drogi – stwierdził.
Coraz więcej… Korei
Na jeszcze inny problem wskazywał prezes firmy Unibep Dariusz Blocher. Jak ocenia, polskie firmy coraz większy problem widzą w tym, że do przetargów startuje coraz więcej zagranicznych firm budowlanych, nawet pochodzących z krajów takich jak Korea czy Chiny.
Powinniśmy mocno ograniczyć polski rynek dla firm zewnętrznych, które nie dają nam ekwiwalentnych możliwości inwestycyjnych na ich własnych rynkach – ocenił Dariusz Blocher. – Ogólnie jako branża zazwyczaj widzimy szklankę do połowy pustą. Stąd w naszych wypowiedziach jest sporo pesymizmu. Z takimi zjawiskami jak koronawirus czy wojna nie możemy za wiele zrobić oprócz dostosowania się. Ale szczególnie istotne są warunki, o których rozmawiamy. Waloryzacja cen, optymalność terminu wykonania zamówienia, przewidywalność – przyznaję, że w tej kwestii bardzo dużo się nauczyliśmy. Ale świat się tak szybko zmienia, że musimy iść do przodu, a nie myśleć nad tym, co już się wydarzyło. Boimy się dostępności do rynku finansowego. Firmy ze stricte polskim kapitałem mają relatywnie małe doświadczenie w zarządzaniu biznesem budowlanym. Przy nawet drobnych pomyłkach powstają gigantyczne wpadki. Te firmy powinny mieć łatwiejszy dostęp do gwarancji bankowych, z którymi także powoli mamy problem. Finansowanie kontraktów będzie wyzwaniem – podkreślił.
Jak przyznają przedstawiciele branży, w momencie gdy rozpocznie się odbudowa Ukrainy, w Polsce faktycznie mogą stanąć budowy.
Zakładając scenariusz pozytywny – Polska musi znaleźć rozwiązanie, by nasze firmy znalazły się w łańcuchu dostaw i miały istotne przewagi konkurencyjne w porównaniu z przedsiębiorstwami z innych państw. Jeżeli zostanie to dobrze rozegrane przez Ukrainę, to polskie budownictwo będzie miało duży problem. Nie będziemy mieli wystarczająco dużo pracowników, materiałów, gdyż firmy pójdą na Ukrainę Ważne jest, byśmy o tym nie zapominali – podkreślił Blocher.
Stwierdził też, że temat demografii już teraz jest bolesny i będzie tylko narastał. W jego ocenie już teraz powinniśmy dopracować rozwiązanie – kogo i z jakich krajów chcemy sprowadzać.
Jeśli tego nie zrobimy, to albo w ogóle nie będziemy mieli dostatecznej liczy pracowników w branży budowlanej, albo będą się oni pojawiać w Polsce w sposób niekontrolowany – dodał prezes Unibepu.
Jestem umiarkowanym sceptykiem, jeśli chodzi o rynek i dużą ekspansję polskich firm. Nie chcę powiedzieć, że nie, bo to się tak czy siak wydarzy. Ale musimy mocno popracować nad modelem tego rynku. Jest obecnie absolutnie różny od naszego i trudno będzie się nam dostosować. Jeżeli chodzi o pracowników, to spora część Ukraińców oczywiście wróci do siebie po wojnie i będziemy mieli nowy problem z zasobami ludzkimi. Na dzisiaj nie mamy pewności, w jakiej skali się to odbędzie. Na pewno ten element nie będzie sprzyjał polskiemu rynkowi, a z jego skalą musimy sobie poradzić – dodał prezes Porr Piotr Kledzik.
W tym miejscu prezes Kledzik zwrócił także uwagę na dostępność kadr.
Jeżeli szybko nie zmienimy postrzegania budownictwa w kraju, to będziemy mieli coraz większe trudności z pozyskaniem pracowników. Kadra mi się starzeje, nowego majstra muszę sam sobie wykształcić. Ten młody człowiek dzisiaj mówi: „Majster – to mi się źle kojarzy”. Musimy przekonać nasze potencjalne młode kadry do tego, że budownictwo jest dobrym i ciekawym miejscem pracy. Jeśli nie odbudujemy etosu budowlańca, to zderzymy się z rosnącym problemem.
Minister Rafał Weber, podsumowując dyskusję, zwrócił uwagę, że problem pracowników dotyczy nie tylko branży budowlanej, a w tej chwili pojawia się kolejne wyzwanie, związane ze sprowadzaniem ich z innych krajów do Polski.
10, 15 lat temu rzeczywiście mieliśmy problemy z wysokim bezrobociem i rynkiem pracodawcy. Obecnie w zasadzie nie ma zawodów, w których przedsiębiorcy mogą wybierać pracowników. Oznacza to, że rynek w ostatnich latach był bardzo chłonny i jest co robić. Powstają nowe podmioty i powoli zbliżamy się w tej kwestii do Europy Zachodniej, gdzie ci najwięksi musieli posiłkować się pracownikami z innych państw. Teraz taka dyskusja trwa także w Polsce. Ludzie, którzy rzeczywiście przyjadą z zamiarem podjęcia pracy w naszym kraju, będą weryfikowani i po przejściu procedur związanych z bezpieczeństwem zostaną dopuszczeni do rynku. Skorzysta na tym również branża budowlana – zaznaczył.
Uczestnicy debaty zgodnie zaznaczali, że pozwoliła ona bardzo zaktualizować obustronne rozumienie obecnych wyzwań, a także że konieczny będzie dalszy dialog strony prywatnej z publiczną. Dlatego minister Weber zaznaczył, że czeka na dalsze propozycje różnych rozwiązań. Zaprosił przedstawicieli branży budowlanej do kolejnych rozmów w kwestii wyzwań i problemów.
Oprac. Maksymilian Wysocki, Kamil Gieroba