Ropa drożeje dzięki rosyjsko-saudyjskiej współpracy
Plan Arabii Saudyjskiej i Rosji, by poprzez mniejsze wydobycie ropy doprowadzić do wzrostu jej cen, powiódł się. Na londyńskiej giełdzie baryłka Brent wyceniana jest teraz najdrożej od 10 miesięcy.
Wczoraj po raz pierwszy od listopada ubiegłego roku notowania Brent, będącej wyznacznikiem światowych cen, osiągnęły poziom 90,9 dolarów za baryłkę w przypadku kontraktów terminowych z dostawą na październik. Dziś rano kosztuje 90,15 dol..
Podwyżka w porównaniu z ostatnimi dniami nie jest duży – około 2 dolary na baryłce, ale pokazuje, że kolejny pułap cenowy został przekroczony. Na dodatek nastąpiło to ciągu zaledwie kilku tygodni, bo jeszcze w lipcu cena wynosiła ok. 72-73 dolary.
Część ekspertów spodziewała się wzrostu notowań w oczekiwaniu na informacje z Rijadu i Moskwy w sprawie wielkości wydobycia ropy. I właśnie wczoraj okazało się, że tak Arabia Saudyjska jak i Rosja, czyli dwóch czołowych producentów, których współpraca na rynku naftowym trwa w najlepsze, utrzymają do końca roku ograniczenia w produkcji surowca. A te ograniczenia mają charakter dodatkowy wobec limitów ustalonych w ramach kartelu OPEC (poszerzonego o kraje współpracujące w formuje tzw. OPEC +). Światowe agencje informacyjne cytowały wczoraj oświadczenie wicepremiera rosyjskiego Aleksandra Nowaka o tym, że do końca tego roku Rosja przedłuża dobrowolną redukcję eksportu ropy o 300 tys. baryłek dziennie, by utrzymać stabilność i równowagę” rynkową. Arabia Saudyjska natomiast, która zmniejszyła dostawy o milion baryłek już dwa miesiące temu, także podtrzymuje tę decyzję do końca grudnia b.r..
Bliska współpraca liderów naftowych jest trudna do zaakceptowania szczególnie dla USA i Europy. Z jednej strony dowodzi, że wpływ prezydenta Joe Bidena na Saudyjczyków jest niewielki, choć w lipcu zeszłego roku odwiedził nawet Rijad, gdy za baryłkę trzeba było zapłacić 120 dolarów, liczył, że przekona władze, by zwiększyły eksport i powstrzymały rajd cenowy; tak się jednak nie stało. Z drugiej strony – obecna sytuacja na rynku pokazuje słabość sankcji Zachodu wobec Rosji po jej agresji na Ukrainę. Wprawdzie wraz z nałożeniem limitu cenowego – 60 dolarów za baryłkę - na eksportowaną przez Rosję ropę (od grudnia 2022 r.) spadły dochody Kremla, ale dane z ostatnich tygodni pokazują, że nie wszyscy nabywcy przestrzegają limitu. Pod koniec sierpnia pojawiły się informacje, że Rosjanie sprzedają swój surowiec nawet o 20 proc. drożej.
Agnieszka Łakoma (na podst. oilprice.com)