Informacje
Ropa / autor: Pixabay
Ropa / autor: Pixabay

Naftowe sankcje do poprawki?

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 8 kwietnia 2025, 15:08

  • Powiększ tekst

Limit cenowy na rosyjską ropę, który był elementem sankcji za jej napaść na Ukrainę, coraz bardziej kojarzy się z fikcją. Czy władze w Brukseli w końcu go obniżą?

Formalnie od ponad dwóch lat rosyjskie firmy mogą sprzedawać ropę nie drożej niż po 60 dolarów za baryłkę. Gdy kraje Zachodu (unijne, Kanada i USA) wprowadzały to ograniczenie cenowe, na giełdach notowania surowca były wyjątkowo wysokie – na przykład rok temu sięgały 90 dolarów. Limit zaś miał za zadanie ukrócić przychody z eksportu, które zasilały (i zasilają nadal) machinę wojenną Kremla. W ostatnich tygodniach, gdy ropa na giełdach światowych tanieje, a od tygodnia szczególnie znacząco i baryłka Brent (wyznacznik cen dla Europy) kosztuje ok. 65 dolarów, limit narzucony przez Zachód przestaje spełniać swoje „sankcyjne” zadanie. Okazuje się bowiem, że rosyjscy producenci mogą wysyłać w świat ropę po rynkowej cenie i jednocześnie nie łamiąc sankcji, bo limit nie przystaje do realiów.

Trudno ocenić, czy Komisja Europejska, która była wśród inicjatorów nie tylko kolejnych pakietów sankcyjnych wobec Rosji ale i pomysłodawcą wprowadzenia limitu, teraz wróci do kwestii i zaproponuje jego obniżenie. Doświadczenia szczególnie z 2023 roku, gdy władze krajów nadbałtyckich i a także rząd Mateusza Morawieckiego wielokrotnie apelowały bezskutecznie o ograniczenie ceny dla rosyjskiej ropy, mogą być sygnałem, że Bruksela nie zechce podjąć tematu. Szczególnie, że europejscy przywódcy liczą na szybkie zawieszenie broni i rozejm na Ukrainie. Nie brakuje też opinii wśród polityków Zachodu, że po zawarciu pokoju współpraca energetyczna unii z Rosją jest możliwa, zwłaszcza że ma ona ciągle dobrą – drugą pozycję na liście największych dostawców gazu skroplonego (LNG) do Europy.

Przypomnijmy, że choć z powodu naftowego limitu Rosja rzeczywiście w ostatnich dwóch latach zarobiła mniej na eksporcie, ale nie zawsze go przestrzegała. W 2023 i 2024 roku sprzedawała ropę nawet powyżej 70 dolarów za baryłkę, co dla nabywców było niezwykle korzystne, gdyż zyskiwali dyskonto wobec notowań giełdowych. Poza tym Rosja zdołała „zorganizować” flotę cieni – tankowców, które omijały sankcje Zachodu i transportowały surowiec do różnych rejonów świata.

Ale tak w Brukseli jak w USA problem ceny był ignorowany, choć w grę wchodziły i nadal wchodzą liczone w setkach miliardach dolarów przychody Kremla z eksportu ropy i paliwa. Analitycy Centre for Research on Energy and Clean Air (CREA) monitorujący problem, wyliczyli, że obniżenie pułapu cenowego do  30 dolarów za baryłkę spowodowałby, że Rosja zarobiłaby na naftowej sprzedaży nawet o 41 proc. mniej czyli o 136 mld euro (od początku sankcji w grudniu 2022 r. do końca lutego b.r.). Zaś w samym lutym spadek dochodów Rosji sięgnąłby 40 proc. czyli o 4,26 mld euro.

Agnieszka Łakoma

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych