Wywiad "Gazety Bankowej" wstrząsnął rynkami!
NBP może zbyć część tzw. obligacji covidowych - co to oznacza dla rządu? Są pierwsze reakcje!
Jak czytamy w „Gazecie Bankowej”:
NBP może sprzedać część swoich obligacji covidowych na rynku. Ich wartość to aż 144 mld zł. To byłaby fatalna wiadomość dla rządu, bo oznaczać będzie wzrost rentowności papierów Skarbu Państwa i potężne problemy z zaspokojeniem potrzeb pożyczkowych budżetu.
Może się okazać, że gdy pojawi się tak duży popyt, NBP będzie musiał rozważyć skrócenie swojej pozycji w obligacjach covidowych i część tych papierów sprzedać na rynku żeby ściągnąć nadwyżkę pieniądza – mówi w wywiadzie, który ukaże się w lutowym wydaniu „Gazety Bankowej” prof. Ireneusz Dąbrowski, członek Rady Polityki Pieniężnej.
>>>>>> CZYTAJ: Ostrzeżenie dla rządu Tuska. NBP może uderzyć w czuły punkt
Obligacje covidowe znajdujące się w dyspozycji NBP to 144 mld zł, w tym roku zapadają papiery o wartości 9 mld zł
Na rynek z pewnością można rzucić ich więcej, w zależności od tempa wzrostu inflacji. Co sprzedaż tych papierów będzie oznaczało dla rynku? - Że rentowności obligacji Skarbu Państwa pójdą w górę – mówi „Gazecie Bankowej” prof. Ireneusz Dąbrowski.
Jeżeli tak się stanie, rząd będzie miał kłopot, by się dalej zadłużać. Kwota brutto potrzeb pożyczkowych, obejmująca nie tylko emisje nowych papierów, ale także spłatę długów zapadających w tym roku, przekracza 449 mld zł.
Kotecki zabiera głos
Zareagował na to inny członek RPP Ludwik Kotecki, który w rozmowie z Bartkiem Godusławskim z „Business Insider” stosuje wobec takiej operacji ostre słowa! Mowa jest wprost o szantażu!
Jak komentuje Kotecki idea sprzedaży wspomnianych obligacji nie jest, jego zdaniem, dobra:
Pomysł sprzedaży obligacji rządowych przez NBP, w sytuacji jednocyfrowej i spadającej inflacji, jest kompletnie niezrozumiały i niespójny z decyzjami RPP z września i października ubiegłego roku
Jak wskazuje Kotecki działanie takie mogłoby być odebrane jako ruch polityczny:
Rada nie zdecydowała się na taki ruch nawet przy inflacji przekraczającej 18 proc., dlatego teraz byłoby to odebrane jako włączenie się RPP w polityczny atak i szantaż wobec nowego rządu, który właściwie stopniowo powinien wycofywać się z tarcz antyinflacyjnych: obecny poziom inflacji i prognozy NBP pozwalają już na takie działania. A Rada Polityki Pieniężnej powinna absolutnie pozostać apolityczna i nie angażować się w żadne konflikty prezesa NBP z kimkolwiek
Dyskusja musi się odbyć
Kontruje to prof. Ireneusz Dąbrowski, który wskazuje, iż dyskusja o sprzedaży obligacji musi w końcu się odbyć.
Osiągniemy minimum inflacji na przełomie lutego i marca, być może nawet znajdziemy się wtedy w celu inflacyjnym. Mówię to jako ekonomista, a niekoniecznie jako członek RPP. Na przełomie lutego i marca znajdziemy się w kluczowym momencie. I co dalej? Obawiam się, że duży wpływ na wysokość inflacji będzie miała polityka fiskalna - mówi prof. Ireneusz Dąbrowski.
Zwraca uwagę na wzrost wynagrodzeń, które zwiększają popyt. Może okazać się, że oczekiwania inflacyjne nie kotwiczą się, jeżeli rząd zechce zlikwidować tarcze antykryzysowe, których część obowiązuje do marca. - Jeżeli dojdzie do gwałtownego wzrostu cen, NBP – jak sądzę - będzie musiał w jakiś sposób na to odpowiedzieć – twierdzi prof. Ireneusz Dąbrowski.
W wywiadzie dla agencji Bloomberg cytowanym w piątek przez PAP i Business Insider prof. Ireneusz Dąbrowski mówił o podwyżkach stóp lub rozpoczęciu zacieśniania ilościowego, jeżeli rząd zrezygnuje po pierwszej połowie 2024 r. z mrożenia cen energii i zerowego VAT. Według niego, dyskusje na te tematy odbędą się w marcu i kwietniu.
Gazeta Bankowa/ Business Insider/ wGospodarce.pl/ Bloomberg/ as/
>>>>>> CZYTAJ TEŻ: Wojna z Rosją? Niemcy nie mają czym walczyć!
>>>>>> CZYTAJ TAKŻE: Putin nie uwierzy. Niemiecka lewica chce gazu z Rosji