Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: fot. Pixabay/1681551
Zdjęcie ilustracyjne / autor: fot. Pixabay/1681551

Czy eko-wojna jest w ogóle możliwa?

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 13 lutego 2024, 15:07

  • Powiększ tekst

Unia Europejska w opublikowanym niedawno dokumencie nawołuje do bardziej ekologicznego, „zrównoważonego” wojowania. Choć treść tejże konkretnej publikacji jest dość kuriozalna, to ekologia od zawsze miała swoje miejsce na polu walki.

Przypomnijmy: Sekretariat Rady Unii Europejskiej zlecił niedawno przygotowanie dokumentu dotyczącego utworzenia eko-armii.

Armia UE ma być eko

Chodzi o powołanie bardziej ekologicznych sił zbrojnych, które mogłyby zapewnić bezpieczeństwo UE przy jednoczesnym poszanowaniu przyrody i klimatu.

Głos w sprawie zabrał też już szef NATO Jens Stoltenberg, który przychylił się do idei:

Nie możemy wybierać pomiędzy zielonymi lub silnymi siłami zbrojnymi, potrzebujemy silnych i jednocześnie zielonych

Armie trują Ziemię

Z dokumentu ma wynikać, iż europejskie armie (chodzi o kraje UE) mogą odpowiadać za 5,5 proc. globalnej emisji CO2. Jak podkreślają autorzy publikacji, „Koncepcja Strategiczna NATO 2022” zakłada:

Wkład w walkę ze zmianami klimatycznymi poprzez redukcję emisji gazów cieplarnianych, poprawę efektywności energetycznej, inwestowanie w czyste źródła energii

Niestety w obecnej sytuacji przejście na bardziej „zielone” technologie w wojsku jest trudne do realizacji - sprzęt oddany do użytku w najbliższych latach, pozostanie „w linii” aż do roku 2080, co oznacza brak możliwości szerszej transformacji. Autorzy dokumentu są tego faktu świadomi, podkreślając, że dla armii krajów UE priorytetem musi być skuteczność a nie ekologia. Zwłaszcza, że główni oponenci - Rosja i Chiny, żadnych „zielonych” wojsk wdrażać nie planują.

Czy „zielona wojna” jest możliwa?

Ekologicznie prowadzona wojna wydaje się ideą rodem z powieści fantastycznej z nurtu solarpunk, jednak rozważania na ten temat są prowadzone od dawna. Zaś sam temat wrócił po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wcześniej bowiem surowe zaciskanie eko-pasa było priorytetem dla UE, podobnie jak maksymalna redukcja emisji. Rosja ów domek z kart obaliła, jednak idea bardziej ekologicznego wojowania szybko wróciła na agendę.

Wojenno-ekologiczne rozważania

Rozmawiali o tym chociażby uczestnicy jednego z paneli Kongresu 590 w 2022 doku, kiedy to rozważano, czy w sytuacji potężnych emisji generowanych przez konflikt na wschodzie walka z nimi ma w ogóle sens? I czy rozwiązaniem jest urealnienie celów czy też może raczej… budowa eko-wojska?

Jak podkreślał wtedy Paweł Cioch, ówczesny wiceprezes ds. korporacyjnych z PGE, działania Rosji szybko urealniły politykę klimatyczną, jak również wywróciły ekologiczny stolik - także na Ukrainie:

Proszę sobie wyobrazić, że Ukraina tez chciała, tez poczyniła bardzo duże inwestycje w elektrownie wiatrowe i instalacje fotowoltaiczne, tylko, że one zostały poczynione w Donbasie i na Krymie. Największa 6,5 GW jest teraz pod kontrolą Rosji i przeszła w ręce Rossatomu. Najpierw trzeba się uporać z Rosją, potem z zeroemisyjnością

A jednak rozważania nad ekologią wojny są prowadzone.

Wojna i ekologia zawsze idą razem

Jak podkreśla Marcin Ogdowski, ekspert ds. wojskowości i korespondent wojenny, ekologia i wojna zawsze szły ramię w ramię, choć wydają się pojęciami odległymi.

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Niemcy obalą wiatraki, by zbudować kopalnię węgla

Jak zmniejszyć rachunki za energię elektryczną

Frankowicze wygrywają! Aż 97 proc. umów nieważnych

Ukraina na sprzedaż: Wielki bank kupią Węgrzy?

Jak opisuje Ogdowski, już w Afganistanie kwestie ekologiczne miały swoje miejsce w rozważaniach dowódców i wcale nie powodowały one zmniejszenia skuteczności sił zbrojnych:

W Afganistanie w śmietnikach kończyły swój okres przydatności setki tysięcy zestawów kuchennych dziennie. Amerykańscy logistycy skalkulowali, że tak będzie taniej, niż gdyby zdecydowano się używanie tradycyjnej zastawy. Głównym problemem była konieczność mycia w skali przemysłowej, co wymagało dostępu do odpowiednio obszernych zasobów wody. Niemcy, na północy Afganistanu, mieli z tym łatwiej. Plastikowy talerz nie ma dużej objętości, łatwo go zgnieść, niewiele waży, lecz i tak przy 600-800-tysiącach posiłków dziennie, robią się z tego nieprzebrane tony śmieci. Gdyby ich utylizacja odbywała się z zachowaniem norm środowiskowych, pewnie służby tyłowe armii USA rozważyłyby powrót do porcelany

Ogdowski w tym kontekście przywołuje też tragedię ukraińskich żołnierzy, którzy cierpią nie tylko z powodu ran swoich i kolegów, ale też… chorób, które będą efektem narażania żołnierzy na szkodliwe odczynniki.

Choroby groźniejsze od kul

Tu szczególnie niebezpieczna jest… ukraińska zabudowa! Niszczone, płonące, cywilne budynki nie były wznoszone z myślą o ekologii, w efekcie podczas ich pożarów wywołanych działaniami zbrojnymi, spalane są szkodliwe toksyny, włókna czy wszechobecny na Ukrainie azbest. Żołnierze ukraińskich służb zbrojnych już skarżą się na nękające ich choroby, a - jak przewiduje korespondent - lata powojenne będą oznaczać kolejne zachorowania.

Jak podkreśla Ogdowski:

Wraz z mechanizacją, rozpoczął się kolejny rozdział degradacji środowiska naturalnego na skutek działań wojennych. Dla mnie wojna już zawsze będzie miała zapach paliwa lotniczego, tak wiele czasu spędziłem w miejscach, gdzie stacjonowały samoloty i śmigłowce. Nakłada się na to smród przepalonego diesla z agregatów prądotwórczych, bez których trudno wyobrazić sobie sprawnie działający wojskowy mechanizm. Dopiero gdzieś dalej będzie woń spalonego prochu i inne wojenne „perfumy” związane z wysiłkiem ludzkiego ciała i jego brutalną „obróbką” przy użyciu wszelkiej maści zabójczych narzędzi.

Wojna „czysta”, czyli jaka?

Czy wojna może być więc mniej szkodliwa dla środowiska i zdrowia człowieka?

Choć wydaje się to absurdalne, to w istocie wysiłki na rzecz tego są prowadzone od lat i widać je chociażby… w doktrynie NATO!

Sojusz bowiem, w odróżnieniu od Rosji, kładzie nacisk nie tylko na przetrwanie żołnierzy ale też większą wytrzymałość sprzętu. Gdy rosyjskie „tanki” dziesiątkami zalegają na ukraińskim stepie po ich zniszczeniu, uszkodzony sprzęt NATO jest łatwiejszy w remoncie, zaś jego elementy, nawet po zniszczeniu danego pojazdu, łatwo można wykorzystać w innych jednostkach. I choć daleko tu do jakiejś wojennej gospodarki obiegu zamkniętego, należy docenić iż takie wysiłki są czynione.

RMF/ Do Rzeczy/ Marcin Ogdowski/ wGospodarce.pl/ as/

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.