Kasowy PIT nie budzi entuzjazmu
Projekt ustawy wprowadzającej tzw. kasowy PIT to sztandarowy pomysł obecnej koalicji rządzącej. Trafił on już do konsultacji międzyresortowych, które potrwają do połowy maja. Tymczasem już teraz eksperci nie zostawiają na nim suchej nitki - pisze „Rzeczpospolita”.
Na czym polega projekt „kasowego PIT”? W największym skrócie - na tym, że przedsiębiorca miałby zapłacić podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu płatności od kontrahenta. Czyli płaciłby wyłącznie za transakcje udokumentowane fakturami. W założeniu ma to poprawić sytuację firm, wobec których kontrahenci zalegają z uregulowaniem zobowiązań.
Kasowy PIT dostępny do dużo szerszego grona firm
Tymczasem nowe przepisy krytykują księgowi i doradcy podatkowi. Wskazują, że są one nadmiernie skomplikowane. Na domiar złego dołożą obowiązków przedsiębiorcom i zwiększą ich obciążenie biurokracją.
Zdaniem Sylwii Rzepki, ekspertki Stowarzyszenia Księgowych w Polsce, „chętnych do kasowych rozliczeń będzie niewielu, jeśli w ogóle”.
„Najtrudniejsze będzie sprawdzanie każdej faktury, zarówno przychodowej, jak i kosztowej (bo wydatki też trzeba rozliczać dopiero po zapłacie), z kontem bankowym” - tłumaczy Rzepka w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Jak podkreśla Interia krytykowany jest też fakt, że grono uprawnionych do korzystania z kasowej metody jest dość wąskie.
Interia/bz
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Co zarządziła Unia w sprawie miodu, dżemu i mleka?
Wyrok na CPK ogłoszony! Okęcie idzie do rozbudowy