Informacje

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Martin Schulz nie chce wydawać 2 proc. PKB Niemiec na wojsko, tłumaczy się z działań „sługusa Putina”

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 18 sierpnia 2017, 10:37

    Aktualizacja: 18 sierpnia 2017, 10:38

  • Powiększ tekst

Kandydat SPD na kanclerza Niemiec Martin Schulz oświadczył, że postulowane przez NATO zwiększenie wydatków na wojsko do 2 proc. PKB jest błędem; zarzucił kanclerz Angeli Merkel (CDU) politykę "niepohamowanych zbrojeń"

Martin Schulz chyba jest w coraz większym strachu o wyniki wyborów w Niemczech. Kandydat SPD zaatakował tym razem zapowiedziany przez Angelę Merkel wzrost wydatków na wojsko do poziomu 2 proc. PKB.

W wywiadzie dla radia Deutschlandfunk i telewizji Phoenix Schulz ostrzegł, że realizacja forsowanego przez Merkel celu uczyniłaby z Bundeswehry największą armię Europy.

Niemcy powinny mieć inne priorytety - oświadczył szef SPD.

Schulz zastrzegł, że w przypadku zwycięstwa we wrześniowych wyborach parlamentarnych jest gotowy do zwiększenia nakładów na obronność, jednak jedynie o trzy do pięciu miliardów euro rocznie. Realizacja celu wyznaczonego przez NATO oznaczałaby natomiast zwiększenie budżetu na wojsko o 20 do 30 mld euro rocznie. Uważam taki system zbrojeń za błędny - podkreślił.

Niemcy wydają obecnie na wojsko ponad 36 mld euro, co stanowi 1,2 proc. PKB. Merkel zapowiedziała, że będzie dążyła do realizacji celu NATO, jakim jest zwiększenie do 2 proc. PKB budżetu na armię do 2024 roku.

Schulz odniósł się także do byłego kanclerza Gerharda Schroedera i jego decyzji, aby wejść do zarządu rosyjskiego Rosnieftu. Postępowanie Schroedera spotkało się z krytyką w Niemczech, FAZ uznał, że przyjęcie stanowiska będzie oznaczać, że Schroeder zostanie „sługusem Putina”.

Powiedziałem Schroederowi, że ja bym tak nie postąpił i że nie należy przyjmować każdej propozycji - wyjaśnił kandydat SPD na kanclerza Niemiec.

Schulz dodał, że jako były kanclerz Schroeder nie jest "całkowicie prywatną osobą". Wcześniej Schulz twierdził, że decyzja o pracy dla rosyjskiego koncernu jest prywatną sprawą Schroedera.

Schroeder ma zostać jednym z niezależnych dyrektorów koncernu Rosnieft. Władze spółki przewidują powiększenie zarządu z dziewięciu do jedenastu członków. Ostateczna decyzja ma zapaść na zebraniu akcjonariuszy Rosnieftu pod koniec września. Zdaniem ekspertów decyzja ta będzie tylko formalnością.

Schroeder jest obecnie przewodniczącym komisji akcjonariuszy spółki Nord Stream, która wybudowała gazociąg z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego. Taką samą funkcję pełni w spółce Nord Stream 2, która ma zbudować drugą część tej magistrali gazowej.

Interesujące, że te stanowiska Schroedera, które sprawował w firmach kontrolowanych przez rosyjski Gazprom, nie wzbudziły w niemieckich mediach tak silnej krytyki. A przecież jest to firma jeszcze bardziej upolityczniona przez Putina niż koncern naftowy.

Rosnieft jest jednym z rosyjskich przedsiębiorstw, na które Unia Europejska i USA nałożyły w 2014 roku sankcje w związku z naruszaniem przez Rosję suwerenności Ukrainy. Zdaniem ekspertów bliskie związki Schroedera z Rosnieftem, uważanym za fundament ekonomicznej władzy rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, może zaszkodzić SPD w wyborach do Bundestagu wyznaczonych na 24 września.

PAP, MS

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych