GAZETA BANKOWA: Jeśli Włochy polegną, runie strefa euro
Stefan Gebauer
Pracownik naukowy Instytutu Badań Ekonomicznych w Berlinie (DIW). Studiował ekonomię na uniwersytetach w Bostonie i Frankfurcie nad Menem. W swoich publikacjach zajmuje się makroekonomią oraz polityką gospodarczą w Unii Europejskiej, w szczególności we Włoszech i Wielkiej Brytanii.
GAZETA BANKOWA: W ostatnim roku na Europejski Bank Centralny (EBC) spadł deszcz krytyki. Szczególnie w Niemczech ekonomiści i bankowcy nie pozostawiają na Mario Draghim suchej nitki. Czy ta medialna fala oburzenia jest uzasadniona?
Stefan Gebauer: Unia i strefa euro to wspólnoty politycznie i gospodarczo niezwykle różnorodne, toteż opinie dotyczące polityki banków emisyjnych są również często rozbieżne i ze sobą sprzeczne. Każde państwo ma inne wątpliwości i zastrzeżenia. Państwa Europy Południowej oburzają się, że EBC robi za mało i powinien im więcej pomagać. W Niemczech odwrotnie – ekonomiści biją na alarm, jakoby Mario Draghi zbyt intensywnie wspierał południowe państwa wspólnoty i niweczył swoją polityką niskiego oprocentowania oszczędności Niemców. W moim kraju krytyka pod adresem szefa EBC jest szczególnie ostra, tyle że on nie palił się do ratowania strefy euro i to przecież głównie niemieccy politycy obdarzyli go instrumentami i władzą, pozwalającą mu na daleko idące interwencje. Obecnie EBC jest niestety jedyną instytucją unijną, która może rozwiązać problemy państw strefy euro. Lecz podzielam oczywiście opinię, że jedna instytucja to zdecydowanie za mało. Sprawnie funkcjonująca „unia bankowa”, która zagwarantowałaby wspólny nadzór i fundusze naprawcze, wydaje się niezbędna, jest jednak nadal melodią przyszłości.
Czy podziela pan krytyczną opinię wielu niemieckich ekonomistów pod adresem EBC?
Nie do końca, ponieważ uważam, że lwia część tej krytyki jest wyrażana wyłącznie z niemieckiej perspektywy. Niemcy pokładają w EBC oczekiwania, których Mario Draghi nie jest w stanie i nawet nie ma prawa spełnić. Strefa euro jest pod względem gospodarczym niesłychanie heterogeniczna. Włochy mają przed sobą dziś zupełnie inne wyzwania niż Niemcy i dlatego wobec nich musi być zastosowana kompletnie inna polityka niż wobec nas. Niemniej EBC jest równocześnie zobowiązany do prowadzenia jednolitej polityki pieniężnej, obejmującej wszystkie kraje strefy euro. Dlatego zawsze ktoś będzie niezadowolony. W Niemczech wielu ekonomistów pragnie, aby EBC dyscyplinował polityków niektórych państw, wymuszając na nich zaciąganie pasa i reformy banków. Ale moim skromnym zdaniem to nie powinno należeć do zadań EBC, bo wykracza poza jego kompetencje. To nie byłaby już bowiem polityka monetarna, ale już czysta polityka. (…) Po kryzysie finansowym w USA została tam zainicjowana nieco odmienna polityka niż w Unii: niskie oprocentowania, wysokie wydatki państwowe i przede wszystkim radykalna restrukturyzacja upadających banków. W ten sposób amerykański Federal Reserve mógł zakończyć swoją ekspansywną politykę monetarną o wiele wcześniej niż EBC w strefie euro. Gdyby podobne metody zostały zastosowane w Europie, Włochy i Hiszpania nie znalazłyby się być może w tak trudnym położeniu jak dziś. EBC nie zostałby popchnięty do tak radykalnych działań jak w 2012 r. I nigdy nie zostałby obdarzony tak daleko idącymi instrumentami władzy, o których pan mówi.
Za późno. Teraz także Włochy znalazły się w poważnym kryzysie. Czy w tym wypadku EBC również skorzysta ze swoich „instrumentów władzy”?
Mam nadzieję, że najgorsze scenariusze uda się Włochom zdusić w zarodku. Że zarówno włoscy przywódcy, ale też niemieccy i francuscy, wyciągnęli odpowiednie wnioski z popełnionych błędów i „greckich” doświadczeń. Mam nadzieję, choć jednak obawiam się, że w rzeczywistości może być inaczej. Sceptycyzm wobec waluty euro zapuścił swoje korzenie i to jest wedle naszych prognoz pewien trend, który jest już raczej nieodwracalny. Zresztą myślę, że jeśli kryzys we Włoszech pogłębi się tak, jak niegdyś w Grecji, to strefa euro się nieuchronnie rozpadnie. Bo też cena, którą przyjdzie unijnym przywódcom ponieść za ewentualny „italexit”, byłaby tym razem nieporównanie wyższa. Kryzys w Grecji można było jeszcze okiełznać, EBC z trudem go wyhamował. Jednak Włochy, będące trzecią największą gospodarką w strefie euro, są po prostu zbyt duże, aby je uratować. Włoska gospodarka stanowi 20 proc. wydajności gospodarczej całej strefy euro. Prawdę mówiąc, kryzys we Włoszech nas martwi, bo w najgorszym przypadku dotknie wszystkie państwa strefy walutowej, w tym Niemcy. Już nie wspominając o ogromnych kosztach dotyczących uregulowań prawnych, które się wiążą z „exitem”. Wyjście Włoch ze strefy euro byłoby dla UE bez wątpienia o wiele gorsze niż brexit. Wielka Brytania posiada jednak nadal swoją walutę. Bez Italii wspólna strefa walutowa się rozpadnie.
Rozmawiał Wojciech Osiński, Berlin
Pełny tekst wywiadu ze Stefanem Gebauerem oraz więcej informacji i komentarzy o polskiej i światowej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych
„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html