Litwa nie poprze sankcji wobec Polski z art. 7
Współpraca Litwy i Polski jest kluczowa dla bezpieczeństwa obu państw, Litwa nie poprze sankcji wobec Polski w ramach procedury z art. 7, za to uważa, że są przesłanki, by wzmocnić te nałożone na Rosję - powiedział PAP szef MSZ Litwy Linas Linkeviczius.
Zawsze, nawet w czasie, gdy nie wszystko w naszych relacjach było łatwe, uważałem, że mamy ze sobą więcej punktów wspólnych niż różnic - niezależnie od historii, od różnych kwestii, jakie zawsze pojawiają się między sąsiadami. Mamy bardzo dużo wspólnych strategicznych celów, które są ważne dla bezpieczeństwa narodowego obu krajów. W NATO jedziemy na tym samym wózku - bo i kraje bałtyckie, i Polska są częścią tych samych planów obronnościowych, ćwiczeń. Jeśli nie będziemy ze sobą współpracować, zaszkodzi to naszemu bezpieczeństwu - mówił minister Linkeviczius przy okazji odbywającej się w Warszawie konferencji na temat bezpieczeństwa Warsaw Security Forum.
Jak dodał, konieczność współpracy odnosi się nie tylko do kwestii bezpieczeństwa wojskowego, ale też do realizowanych wspólnych ponadnarodowych projektów infrastrukturalnych, energetycznych, gazowych, kolejowych czy drogowych. To, że są one realizowane, jest dowodem poprawy sytuacji w relacjach litewsko-polskich, podobnie jak rosnąca liczba wizyt na różnych szczeblach.
Zapytany o stanowisko Litwy w kwestii działań instytucji Unii Europejskiej wobec Polski w związku z zarzutami naruszania unijnych wartości, Linkeviczius zapewnił, że jego kraj nie poprze nałożenia sankcji przewidzianych przez art. 7 traktatu o UE.
Jesteśmy zaniepokojeni tymi działaniami i chcielibyśmy, aby znaleziono jakiś wspólny grunt. Nie jesteśmy wśród tych, którzy będą stawiać ultimatum czy straszyć tym artykułem, i nie dołączymy do nich. Innymi słowy, nie popieramy tych drastycznych środków, lecz jesteśmy za dialogiem i rozwiązaniem tego konfliktu - mówił.
Na pytanie, czy oznacza to, że oznacza, że Litwa nie poprze ewentualnego wniosku o sankcje, odparł:
Jak powiedziałem, nie zagłosujemy za aktywowaniem tego.
Szef litewskiej dyplomacji uważa, że Unia wielu prędkości w praktyce już istnieje, bo są państwa w strefie euro i poza nią, w strefie Schengen i poza nią, należące do NATO i nienależące, a Litwa chce aktywnie uczestniczyć w integracji, ale przestrzegł przed wywieraniem zbyt dużej presji w celu wzmocnienia współpracy, gdyż może to być „czynnikiem decentralizującym”. Powiedział też, że należy być ostrożnym z otwieraniem unijnych traktatów, bo zdaniem władz w Wilnie wiele rzeczy można zrobić bez rozpoczynania negocjacji w sprawie ich zmian.
Linkeviczius przyznał, że Litwa niepokoi się tym, że coraz częściej z różnych unijnych państw słychać obiekcje co do przedłużania sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu.
Oczywiście, że nas to niepokoi. Szczególnie, że od początku nie było łatwo znaleźć konsensus w tej sprawie, a nie mamy całego wachlarza środków, które możemy używać. Jest wiele błędów, które zostały popełnione po agresywnym zachowaniu Rosji. Nie trzeba sięgać daleko do historii - wystarczy przypomnieć wojnę na południowym Kaukazie w 2008 r., kiedy 20 proc. gruzińskiego terytorium zostało zajęte praktycznie bez konsekwencji, aneksję Krymu, mamy agresywne zachowanie w innych częściach świata. Jeśli wycofamy się znowu, jeśli odrzucimy jedyny środek nacisku jaki mamy, zachęcimy Rosję do kontynuowania tej polityki - przekonywał.
Przypomniał, że zgodnie z ustaleniami sankcje mają obowiązywać, dopóki Rosja nie wypełni porozumienia z Mińska, a jeśli pojawią się jakieś nowe okoliczności, powinny one zostać rozszerzone. A zdaniem litewskiego ministra są przesłanki do wprowadzenia kolejnych sankcji.
Pojawiły się nowe elementy - cyberataki, atak chemiczny w Salisbury, sprawa Ołeha Sencowa, groźby wobec innych państw to działania, których nie można pozostawić niezauważonymi. Oczywiście będziemy popierać tych, którzy podniosą kwestię dodatkowych sankcji, choć wiemy, że to nie będzie proste - zapowiedział.
Zapytany o to, czy w jego ocenie poziom bezpieczeństwa Litwy od czasu objęcia władzy w USA przez Donalda Trumpa - którego wypowiedzi na temat Rosji i Władimira Putina budzą często kontrowersje i niepokój - się zmienił, Linkeviczius odparł:
Na pewno nie spadł, ponieważ niezależnie od tego, co zostało powiedziane, zatweetowane czy co oświadczono, powinniśmy patrzeć na realne działania. A widzimy większą obecność wojskową, więcej środków finansowych na bezpieczeństwo i rosnącą współpracę z Amerykanami w kwestiach bezpieczeństwa.
Dodał jednak, że Litwa nie może się oglądać na Amerykanów, ale też sama powinna „odrabiać swoją pracę domową” w kwestii wydatków na obronność. Choć jak podkreślił, te w ostatnich kilku latach na Litwie mocno poszły w górę.
AR/PAP