Informacje

Kotor / autor: pixabay
Kotor / autor: pixabay

Polska może podzielić się swoim doświadczeniem

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 6 listopada 2018, 07:51

    Aktualizacja: 6 listopada 2018, 10:02

  • Powiększ tekst

Polska może podzielić się z krajami Bałkanów Zachodnich doświadczeniem w sferze transformacji z naciskiem na kwestie gospodarcze i współpracę transgraniczną - ocenili eksperci, którzy rozmawiali w Londynie o przyszłości tzw. procesu berlińskiego.

Proces berliński to zapoczątkowana w 2014 r. inicjatywa niemieckiego rządu, która ma służyć wspieraniu integracji sześciu państw Bałkanów Zachodnich: Albanii, Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry, Kosowa, Macedonii oraz Serbii z Unią Europejską, a także wzmocnieniu współpracy regionalnej tych państw na rzecz rozwoju gospodarczego regionu i rozbudowy infrastruktury strategicznej. W projekt zaangażowane są rządy Niemiec, Austrii, Chorwacji, Francji, Słowenii, Wielkiej Brytanii i Włoch.

Tegoroczny szczyt z udziałem przedstawicieli państw zaangażowanych w proces berliński miał miejsce w lipcu br. w Londynie; po raz pierwszy wzięli w nim udział także przedstawiciele polskiego rządu. W przyszłym roku podobny szczyt zostanie zorganizowany w Poznaniu.

Poniedziałkowa dyskusja na ten temat integracji krajów bałkańskich z UE została zorganizowana przez prestiżowy brytyjski think-tank Royal United Services Institute (RUSI) we współpracy z Ośrodkiem Studiów Wschodnich (OSW) i ambasadą RP w Londynie.

W obradach w formule okrągłego stołu wzięli udział brytyjscy eksperci i komentatorzy, a także przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, w tym - z państw Bałkanów Zachodnich, którzy dzielili się doświadczeniami z tegorocznego spotkania w Londynie.

Chcieliśmy porozmawiać o tym, na jakim etapie znajduje się proces berliński, wyciągnąć wnioski ze szczytu londyńskiego i dowiedzieć się, jak przygotować spotkanie w Polsce, aby najlepiej odpowiadało potrzebom państw regionu - tłumaczył wicedyrektor OSW, dr Mateusz Gniazdowski.

Jak relacjonował, uczestnicy uznali, że „istnieje pewien potencjał związany z polską obecnością w tym procesie”, wskazując „w szczególności na sprawy związane z naszym doświadczeniem przedakcesyjnym i transformacją polskiej gospodarki oraz aktywnością regionów i biznesu, głównie małych i średnich firm”.

Zgodziliśmy się, że trzeba docierać z tymi rozwiązaniami nieco głębiej; zejść z poziomu rządowego na kontakty między ludźmi. Szczególną rolę widzimy w doświadczeniu polskich regionów we współpracy transgranicznej z Niemcami, Czechami i Słowacją, gdzie możemy pokazać osiągnięcia dotyczące Euroregionów czy samorządów - powiedział.

Z kolei dr Jonathan Eyal, wicedyrektor RUSI, podkreślił, że Polska musi przedstawić „jasne argumenty tłumaczące, dlaczego angażuje się w politykę bałkańską”. Jego zdaniem wiąże to m.in. ze zmianą spojrzenia polskiego rządu na kwestie bezpieczeństwa na południu Europy.

Zwiększenie zaangażowania w tym regionie jest rozwiązaniem - szczególnie, że Polska dotychczas nie była tam obecna - tłumaczył.

Eyal zaznaczył przewrotnie, że możliwe głosy krytyki wobec Polski dotyczące trwającego sporu z Komisją Europejską o praworządność mogą być wykorzystane do rozszerzenia debaty z udziałem krajów regionu.

Niektóre państwa Bałkanów Zachodnich mogą pytać o to, dlaczego mają uczyć się praworządności od państwa, które samo jest zaangażowane w spór z Unią Europejską dotyczący tej kwestii. Można to jednak przekuć w atut: pokazać, że w Europie trwa otwarta debata na temat znaczenia suwerenności i praworządności. Gdybym reprezentował Polskę, powiedziałbym: mówcie o nas co chcecie, ale ja powiem, co myślę o was - bez ingerowania w politykę wewnętrzną, za to w toku szczerej wymiany zdań. Czymś takim można wiele osiągnąć - tłumaczył.

Wiceszef RUSI dodał także, że Polska ma szczególne doświadczenie transformacji po 1989 roku, która może służyć jako wzór dla wielu państw regionu.

Niezależnie od tego, jak ktoś ocenia polską transformację gospodarczą i terapię szokową, Polska ma za sobą unikatowe doświadczenie, którym może się podzielić z regionem Bałkanów Zachodnich. W 1989 roku w Belgradzie czuło się, że to jest bogatsze miasto od Warszawy. Dzisiaj jest na odwrót. To dużo mówi o drodze, którą przebyły te kraje od upadku komunizmu - tłumaczył.

Zgodził się z nim także dr James Ker-Lindsay z London School of Economics (LSE), który również zaznaczył, że kluczowe będzie wypracowanie przez polski rząd wiarygodności uzasadniającej zaangażowania w regionie.

Wśród państw bałkańskich jest wiele sceptycyzmu, gdy chodzi o udział Polski, bo Warszawa wcześniej nie interesowała się tą tematyką. Oczywiście, kiedy będziemy dyskutowali o zasadach dobrego rządzenia, to w tym zakresie pojawiają się pewne pytania dotyczące Polski i ludzie na Bałkanach Zachodnich mają tego świadomość i mogą to kwestionować - ostrzegł.

Pojawiają się szersze pytania, dotyczące tego, jaki jest cel istnienia całego procesu berlińskiego. (…) Jest wiele głosów, które sugerują, że być może ta formuła się wyczerpała, więc to, co wydarzy się w Polsce będzie naprawdę istotne. Czy Polska jest w stanie zagwarantować temu formatowi dłuższą przyszłość? - to podstawowe wyzwanie. Jeśli tak, to czym będzie się to różnić od innych inicjatyw? - wskazał Ker-Lindsay.

Jak zaznaczył, skupienie się na kwestiach gospodarczych i powrót do podstawowych założeń procesu berlińskiego, może pozwolić na odświeżenie formatu i nadanie mu nowego impetu przy jednoczesnym uniknięciu kontrowersyjnych kwestii związanych z praworządnością lub bezpieczeństwem, m.in. w obliczu różnic w polityce zagranicznej wobec Rosji wśród państw regionu.

Polska ma do opowiedzenia wyjątkową historię transformacji gospodarczej, jakiej nie ma żadne inne państwo - i to jest silny argument za tym, dlaczego Warszawa zaangażowała się w ten proces. Jeśli Polakom uda się przedstawić tę narrację w przekonujący sposób, to mają szansę na sukces - ocenił.

AR/PAP

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych