Informacje

Ilustracja / autor: Pixabay
Ilustracja / autor: Pixabay

Resort cyfryzacji chce walczyć z patostreamami

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 21 września 2019, 10:30

  • Powiększ tekst

Powstanie grupa robocza ds. walki z patostreamami i cyberprzemocą, która przygotuje odpowiednie regulacje prawne; jednocześnie rozmawiamy z platformami i mediami społecznościowymi o samoregulacji - powiedział szef ministerstwa cyfryzacji Marek Zagórski.

Patostreamy to transmisje, przeważnie na żywo, szkodliwych społecznie zachowań z pogranicza patologii (stąd nazwa). Czasem są to wręcz treści ocierające się o przestępstwa. Chodzi np. o libacje, obrażanie i poniżanie innych, bijatyki czy namawianie dzieci do zachowań seksualnych. Najpopularniejsze kanały z patostreamami są dla twórców bardzo dochodowe, a z badań wynika, że wiele wpłat pochodzi od dzieci.

Zajmujemy się nie tylko patostreamami , ale także całą sferą związaną z cyberprzemocą. Chcemy zacząć od samoregulacji tak aby to portale, które umożliwiają patostreaming zaczęły wprowadzać ograniczenia w dostępie do tego typu treści. Jednocześnie chcemy powołać grupę roboczą, która zacznie pracować nad regulacjami prawnymi - zapowiedział Zagórski.

Według szefa resortu cyfryzacji, większość zachowań pokazywanych przez patostreamerów „jest już penalizowana”.

Są na to odpowiednie przepisy ,trzeba jednak dokonać ich przeglądu, a jeśli okażą się niewystarczające, należy wprowadzić zmiany. Przyglądamy się też rozwiązaniom w zakresie blokowania tego typu treści w innych krajach - mówił minister cyfryzacji.

Zdaniem Marka Zagórskiego, do uregulowania takich zjawisk potrzebne jest osiągnięcie pewnego etapu dojrzałości rynku i zebranie doświadczeń.

Można tę sytuację porównać do plagi naciągania na SMSy premium. Trzeba było czasu, by wszyscy zgodzili się, że to nie jest tylko kwestia wolności obrotu gospodarczego i sprawa wymaga regulacji. Kluczowa była zmiana myślenia: nie wszystko jest dozwolone. Szczególnie, gdy mogą na tym cierpieć obywatele. Ustaliliśmy więc ograniczenia, które ich chronią i sprawa się rozwiązała. Myślę, że tu będzie podobnie - powiedział.

Jak dodał, nie ulega wątpliwości, iż najskuteczniejszą metodą walki z patostreamingiem byłoby odcięcie finansowania.

Trzeba jednak tak to zrobić, by nie wylać dziecka z kąpielą i nie zablokować mechanizmów rynkowych w sieci. Dlatego musimy działać w porozumieniu z właścicielami i administratorami serwisów, żeby oni sami blokowali albo przynajmniej zgłaszali takie zjawiska, które zresztą najpierw trzeba precyzyjnie zdefiniować. Wówczas będzie mógł zadziałać odpowiedni organ, np. UKE, policja czy sąd - wskazał. - Kluczowe jest przekonanie największych platform i portali, że jedną z podstawowych zasad w tym obszarze powinno brzmieć: nie zarabiam i nie pozwalam zarabiać na cyberprzemocy”

Popularność patostreamów, które są specyficznie polskim zjawiskiem, budzi coraz większe zaniepokojenie zwłaszcza wśród instytucji zajmujących się młodzieżą i ochroną praw człowieka. Z badań przeprowadzonych przez NASK czy Fundację Dajemy Dzieciom Siłę we współpracy z Rzecznikiem Praw Obywatelskich wśród polskich nastolatków w wieku 13-15 lat wynika, że o patotreściach słyszało 84 proc. badanych. 37 proc. zadeklarowało, że oglądało tego typu nagrania (w tym 15 proc, - regularnie), a 43 proc. ma z nimi kontakt co najmniej raz w tygodniu. Autorzy badania wskazują, że niepokojąco wysoki jest odsetek osób (38 proc.), które zgadzają się z tym, że zamieszczanie takich nagrań w sieci to dobry sposób na zarabianie pieniędzy.

PAP, MS

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych