Cukrowa afera na Białorusi. Łukaszenka robi czystki
O zatrzymaniu dyrektorów wszystkich czterech białoruskich cukrowni - informują w poniedziałek niezależne media, powołując się na anonimowe źródła. Ani jeden z dyrektorów nie pojawił się w poniedziałek w pracy. Sprawy nie komentuje żadna oficjalna struktura.
Różne źródła informują o zatrzymaniu dyrektorów wszystkich białoruskich cukrowni - napisały Naviny.by. Z kolei portal TUT.by sprawdził, że żaden nie pojawił się w poniedziałek w pracy, a pracownicy zakładów nie potrafią wskazać, gdzie są ich przełożeni; oficjalnie nie komentują sytuacji.
Na Białorusi działają cztery cukrownie - w Horodzieju, Żabince, Skidlu i Słucku.
W czasie weekendu media pisały o nietypowej sytuacji, do której doszło na pokładzie samolotu białoruskich linii lotniczych Bieławia (Belavia) na trasie Mińsk-Monachium, który w piątek nagle zawrócił w okolicach Wrocławia, a następnie wylądował w Grodnie. Według relacji świadków kilka osób lecących tym rejsem wywołano po nazwisku, a następnie wyprowadzono. Media twierdzą, że wśród nich byli Michał Krysztapowicz, dyrektor cukrowni w Horodzieju, oraz Mikałaj Prudnik, dyrektor zakładów w Słucku.
Powołując się na lokalne media oraz informacje jednego z blogerów, portal Naviny.by twierdzi, że w domu Prudnika odbyła się rewizja, dyrektorzy zakładów w Żabince i w Słucku prawdopodobnie również zostali zatrzymani.
Sprawy nie komentują oficjalnie ani zrzeszenie producentów cukru Białoruska Kompania Cukrowa, ani Komitet Bezpieczeństa Państwowego, ani Komitet Śledczy. Nie ma oficjalnych komentarzy także w sprawie piątkowego incydentu na pokładzie samolotu Bieławii z Mińska do Monachium.
SzSz PAP