Giełda reaguje na wirusową niepewność
Reakcje inwestorów i duże spadki na giełdach to efekt niepewności co do tego, jak długo potrwa epidemia koronawirusa - ocenia główny ekonomista Pekao Marcin Mrowiec. Jak wskazuje, rynki obawiają się przeciągającej się epidemii i spadku aktywności.
Najważniejsze pytanie jest takie - kiedy będzie szczyt zachorowań, i kiedy będzie można powiedzieć, że najgorsze za nami - powiedział Mrowiec. Jak dodał, kształtuje się jakiś konsensus, że w Europie za około miesiąc-półtora powinniśmy być już poza szczytem dynamiki zachorowań. Zaznaczył jednocześnie, że nie można wykluczać innych scenariuszy - nabrania odporności przez wirusa czy takiego rozciągnięcia się szczytów zachorowań w różnych krajach w czasie, które powodowałoby zatrzymanie łańcuchów dostaw.
„Ze względu na porę roku i temperatury to ryzyko to nie jest zbyt duże, ale jest, a niepewność to coś, czego rynki bardzo nie lubią” - podkreślił Mrowiec, dodając, że pierwszym efektem takiej niepewności są reakcje inwestorów na giełdach i duże spadki. „Rynki są czułym barometrem obaw inwestorów, o to co się będzie działo z gospodarką w obliczu może nie tyle koronawirusa, co związanych z nim lęków albo wręcz i paniki. Można je uważać za przesadzone, ale trzeba je brać pod uwagę, bo po prostu są” - zaznaczył.
Według niego, na rynkach mamy do czynienia z „dość dużym tąpnięciem”, ale w przypadku akcji, przede wszystkim amerykańskich, a w mniejszym stopniu europejskich, to są spadki z wysokich poziomów.
„Z samego faktu, że inwestorzy przechodzą z aktywów bardziej ryzykownych, np. przewartościowanych akcji amerykańskich, do aktywów uważanych za bezpieczne, np. amerykańskich obligacji skarbowych, dla gospodarki realnej nie wynika aż tak wiele” - ocenił Mrowiec. „W przypadku akcji amerykańskich można nawet mówić o jakimś urealnieniu wyceny” - dodał.
Jak podkreślił główny ekonomista Pekao, na krótką metę wykupywanie różnych artykułów podbije wskaźniki sprzedaży w marcu i w I kwartale. Ale jest obawa, że potem ludzie ograniczą zakupy, kontakty społeczne i aktywność, i przynajmniej początek II kwartału będzie słaby dla gospodarki realnej - zaznaczył Mrowiec. „To jest to, co rynki antycypują, czego się obawiają i co wyceniają” - wskazał.
Jego zdaniem, jeżeli w ciągu miesiąca-półtora wszystko wróci do normy, to w gospodarkach można się spodziewać odrabiania straconego czasu, co będzie mocnym czynnikiem stymulującym. Dodatkowo, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w Europie, a szczególnie w krajach najbardziej dotkniętych, jak Włochy, będą podejmowane działania stymulujące popyt. „Kiedy pojawią się takie programy, możemy mieć do czynienia z mocnym odbiciem” - ocenił Mrowiec.
PAP/ as/