Luzowanie obostrzeń: Co z maturami?
W sytuacji epidemii i związanych z nią obostrzeń, szkoły stały się niejako zakładnikiem sytuacji politycznej. Dzisiejsze warunki nie są normalne.
W odpowiedzi na nagły kryzysy porządek nauczania został szybko zmieniony – jednak nie można liczyć na to, że wszystko szybko wróci do normy. Utrzymanie harmonogramu roku szkolnego i akademickiego będzie niemożliwe.
WARTO WIEDZIEĆ: Łowcy wirusów szukają nowych pandemii
Chodzi zarówno o przeprowadzenie egzaminów, jak i rekrutacji. Z normalnego trybu i programu nauczania wyjęte zostały już prawie dwa miesiące. Politycy, jak i władze edukacyjne nadal twierdzą jednak, że wszystko będzie odbywać się zgodnie z wcześniejszym rytmem. Pierwsi chcą przekonać, że państwo funkcjonuje normalnie, a drudzy – uniknąć odwołania egzaminów. Odbywają się one w zewnętrznym systemie, który wymaga dużych nakładów finansowych i ludzkich. Rok przerwy oznaczałby brak tegorocznych wyników w statystykach oraz pracy kadry edukacyjnej.
CZYTAJ: Plażowicze versus policja
Należy pogodzić się z tym, że czasami pewne sytuacje zewnętrzne wymuszają podjęcie trudnych decyzji. Wiadomo już, że egzaminy maturalne odbędą się najwcześniej w czerwcu, jednak zapewne zostaną przesunięte na lipiec – powiedział serwisowi eNewsroom Waldemar Siwiński, prezes Fundacji Edukacyjnej “Perspektywy”.
Podobnie może być w przypadku ósmoklasistów. Nie można jednak udawać, że mimo opóźnienia wszystko będzie odbywało się normalnie. Potrzebny jest czas na sprawdzenie testów, rekrutację na studia i do szkół oraz egzaminy poprawkowe. Miesiące nauki zdalnej na pewno odbiją się na jakości edukacji uczniów – zwłaszcza maturzystów i ósmoklasistów. Należy jednak dostosować się do nowej sytuacji i warunków, z którymi niespodziewanie przyszło się mierzyć. Obecnym rok można zaliczyć uczniom na podstawie dotychczasowych wyników – chociaż szkoły i uczelnie musiałyby przyjąć inną formułę rekrutacji. Nie jest to niemożliwe i było stosowane w czasach tzw. starej matury. W przypadku ósmoklasistów mamy do czynienia z systemem szkolnym.
Jak dodaje Siwiński:
Nawet 90 proc. z nich idzie do miejscowych liceów i techników z okolic miejsca zamieszkania. Większość ekspertów jest przeciwna utrzymywaniu fikcyjnego przekonania, że dzisiejsza sytuacja w systemie edukacji szybko wróci do normy. Każde rozwiązanie w tej sytuacji ma wady i może przynieść straty. Zarówno w postaci psychicznej formy uczniów, jak i zachowania porządku czy pozyskiwania danych w systemie edukacyjnym. Nawet w przypadku odwołania egzaminów możliwe będzie jednak uzyskanie informacji o poziomie nauczania poszczególnych przedmiotów w danych regionach.