Twarz BNP Paribas pyta: "czemu ludzie nie nap***li policji?"
Jeden z dziennikarzy Business Insider Polska, Rafał Hirsch (wyd. przez Ringier Axel Springer Polska, do którego należy także m.in. Onet) w dość „zaskakujący” sposób odniósł się do protestów. Spytał „czemu protestujący nie nap… się z policją. Na niewybredny język zwróciła uwaga jedna z użytkowniczek Twittera. Sęk w tym, że dziennikarz jest twarzą kampanii Banku BNP Paribas
Zwracam się też do @BNPParibas_PL. Jako Wasza klientka. Czy dalej zamierzacie być partnerem akcji, której twarzą jest pan Rafał „czemu ludzie nie napierdalali policji” Hirch? - pyta na Twitterze internautka o pseudonimie AlaBezKota
Na tę chwilę, pytanie to padło już 8 godzin temu. BNP Paribas Bank Polska (dawniej BGŻ BNP Paribas) nadal nie odniósł się do sprawy.
Ta sama użytkowniczka spytała także przedstawicieli RASP.
No to macie problem panie @bweglarczyk. Pan @rafalhirsch, z redakcji @BIPolska, która należy do waszej firmy, wczoraj trochę popłynął i pytał, czemu ludzie „nie napierdalali policji”. I co z tym zrobicie?
W tym kontekście przytacza ona opinię wygłoszoną przez samego Węglarczyka, w której ten pisał:
nie ma czegoś takiego jak prywatne konto dziennikarza. Wszystko, co piszemy na Twitterze, Facebooku, czy Insta, idzie na konto nasze i naszej firmy - pisał wcześniej.
To akurat tylko w części prawda, a przynajmniej w części dotyczącej Twittera, w którym nie ma ustawień prywatności. Co do zasady, jeśli użytkownik Facebooka, czy Instagrama ma włączone ustawienia prywatności „tylko dla znajomych”, to nie jeśli nie wychodzi poza tę przestrzeń, sprawy należy traktować jako prywatne. Udział w publicznych dyskusjach pod publicznymi postami natomiast jest zabieraniem głosu w przestrzeni publicznej. A Twitter jest wyłącznie przestrzenią publiczną.
Na razie wątek ten pozostaje bez komentarza ani banku BNP Paribas, ani red. Węglarczyka.
mw, twitter