PIE: protekcjonizm nie zniknie ze sztandarów USA
Niezależnie od tego, który kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych zdobędzie we wtorek więcej głosów – protekcjonizm nie zniknie z amerykańskich sztandarów - ocenia w komentarzu Marek Wąsiński z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Zdaniem Wąsińskiego zwycięstwo urzędującego prezydenta Donalda Trumpa niesie ryzyko dalszej eskalacji napięć, włącznie z wybuchem wojny handlowej między USA i Unią Europejską. „Jeśli administracja uzna, że prowadzenie sporu z Chinami nie wymaga międzynarodowych partnerów, wówczas może zwiększyć presję na UE odnotowującą ponad 150 mld dol. nadwyżki w handlu z USA” - uważa.
CZYTAJ TEŻ: Francja. Ekologia… pogrzebowa
W ocenie szefa zespołu handlu zagranicznego PIE wygrana Joe Bidena oznacza natomiast normalizację stosunków gospodarczych z Unią, zniesienie ceł m.in. na stal i aluminium i niestraszenie nowymi, w zamian za bliższą współpracę, szczególnie w polityce wobec Chin. „Kandydat demokratów ma również spójne poglądy z UE w zakresie polityki klimatycznej. Istniałaby wówczas szansa m.in. na wspólne transatlantyckie podejście do kwestii mechanizmu granicznego podatku węglowego, który nakłada opłaty na towary wedle emisyjności ich procesów produkcyjnych” - wskazuje Wąsiński w najnowszym wydaniu „Tygodnika Ekonomicznego PIE”.
Ekspert zwraca uwagę, że „stanowisko obu kandydatów przedstawia perspektywę utrzymania protekcjonistycznej polityki USA”. Administracja Trumpa zapowiada możliwość podniesienia stawek celnych. Biden z kolei zapowiedział, że nie będzie negocjować umów handlowych, dopóki najpierw nie zainwestuje w rozwój społeczny po pandemii COVID-19. Dlatego w swoim programie zawarł propozycję kupowania amerykańskich produktów i usług („Buy American”, o wartości 400 mld dol.) czy program zachęcania do produkcji w USA („Make it in America”). „Działania te będą wpływać negatywnie na zagraniczną konkurencję. Wszystko wskazuje zatem, że niezależnie od tego, kto zdobędzie więcej głosów w pierwszy wtorek po pierwszym listopadowym poniedziałku – protekcjonizm nie zniknie ze sztandarów USA” - ocenia.
CZYTAJ TEŻ: Co decyduje o zakażeniu COVID-19? Ten czynnik jest kluczowy
Analityk podkreśla jednocześnie, że nie należy się spodziewać diametralnej zmiany polityki handlowej Stanów Zjednoczonych po wtorkowych wyborach prezydenckich. „W Waszyngtonie panuje konsensus co do kierunku polityki wobec Chin. Zarówno prezydent Donald Trump, jak i jego kontrkandydat, Joe Biden dążą do przeciwdziałania wzrastającej roli niedemokratycznych Chin na światowej scenie politycznej i gospodarczej” - przypomina.
Istotną rolę w zaostrzaniu polityki wobec tego państwa odgrywa też Kongres, który w ostatnich dwóch latach uchwalił ustawy m.in. wspierające Tajwan, umożliwiające nakładanie sankcji w związku z naruszaniem autonomii Hongkongu czy wspierające inwestycje infrastrukturalne w państwach rozwijających się, by nie musiały korzystać z pomocy Chin - wylicza Wąsiński. „Niezależnie od wyniku wyborów, ten kierunek polityki się nie zmieni” - stwierdza.
Ekspert zwraca uwagę, że Chiny nie nadążają ponadto za wypełnianiem zobowiązania podjętego w ramach pierwszej fazy umowy dot. zwiększonych zakupów towarów z USA.
„W całym 2020 r. wartość chińskiego importu z USA powinna wynieść 173 mld dol., a wedle szacunków jego wykonanie powinno już teraz wynosić 125 mld dol.” - wskazuje. Do września 2020 r. chiński import produktów i usług objętych umową wyniósł 66 mld dol., „a więc jest na poziomie 53 proc. celu na wrzesień i 38 proc. z punktu widzenia wyniku na koniec roku”. „Niewypełnienie zobowiązań nie ułatwi deeskalacji napięć zwycięskiemu kandydatowi - dodaje.
CZYTAJ TEŻ: Spór o Świątek. Wyłożyli milion, żądają zwrotu
Marek Wąsiński nie wyklucza, że Trump na początku ewentualnej drugiej kadencji zadecyduje o dalszym zaostrzeniu polityki wobec Chin. Z kolei, jeśli wygra Biden, jako nowy prezydent „nie będzie musiał przywiązywać tak dużej wagi do porozumienia pierwszej fazy, choć z pewnością nie złagodzi kursu”.
„Mimo że podczas kampanii kandydat demokratów krytykował spór celny, to jednak nie należy spodziewać się rychłej redukcji barier celnych w imporcie z Chin, które, jako zastane, będą mogły zostać wykorzystane do uzyskania czegoś w zamian za ich redukcję” - uważa analityk. Biden równie silnie podkreślał w swoich wypowiedziach problem kradzieży amerykańskich technologii, dlatego - zdaniem szefa zespołu zagranicznego PIE - obaj kandydaci „utrzymają politykę blokowania dostępu do nich chińskim podmiotom”.
PAP/RO