Ożywienie na rynku pracy? Nie ma co go wyczekiwać
W tym roku, z powodu dalszych obostrzeń, nie należy się spodziewać wiosennego ożywienia na rynku pracy, kolejne miesiące przyniosą wzrost bezrobocia - mówią eksperci. Dodają, że wiele będzie zależeć od skali pomocy rządowej, a także od długości trwania restrykcji.
Do 9 kwietnia w całej Polsce obowiązują zaostrzone zasady związane z pandemią. Zamknięte są salony fryzjerskie, urody i kosmetyczne, a także wielkopowierzchniowe sklepy meblowe i budowlane o powierzchni powyżej 2 000 m kw. Centra i galerie handlowe pozostają zamknięte, z wyjątkiem m.in.: sklepów spożywczych, aptek i drogerii, salonów prasowych i księgarni. Utrzymane jest też m.in. zamknięcie hoteli i ograniczenie działalności gastronomii do opcji na wynos.
Jak podkreśliła ekspertka rynku pracy Konfederacji Lewiatan Monika Fedorczuk, przy obecnym lockdownie do branż, które do tej pory radziły sobie źle, czyli gastronomii, turystyki, kultury i rozrywki, dołączyły kolejne. „Zamknięcie zakładów kosmetycznych i fryzjerów oczywiście nie wstrząśnie całą gospodarką, ale niewątpliwie wstrząśnie sytuacją tych osób, które od roku mają mniejszy popyt na usługi, jak miały oszczędności, to zapewne już je wydały i teraz mają kolejne zamknięcie, które nie wiadomo, jak długo potrwa. Część małych zakładów kosmetycznych i fryzjerskich może nie przetrwać” - stwierdziła.
Kolejne ograniczenia - mówiła - wywołają też dalsze perturbacje w handlu. „Co prawda handel internetowy rozwija się świetnie, ale nie konsumuje całości handlu w realu, bo odpadają zakupy impulsywne, jest mniejszy popyt na niektóre towary. Pytanie też, jak długo jeszcze będziemy kupować w sytuacji niepewności, nawet jeśli mamy dochody na tym samym poziomie” - powiedziała.
Fedorczuk przypomniała, że choć bezrobocie w pandemii znacząco nie wzrosło, to w ciągu roku nastąpił spadek liczby pracujących w przedsiębiorstwach zatrudniających powyżej 9 osób. „Te firmy co do zasady radzą sobie lepiej niż mikroprzedsiębiorstwa. Jeśli tam zatrudnienie spadło, co prawda o 1,7 proc. rdr, to jest to sygnał, że zapotrzebowanie na pracę nie jest już tak duże” - zauważyła.
Jej zdaniem niepokojący jest też wzrost pracujących w rolnictwie o 100 tys. „Możemy domniemywać, że część osób uciekła z sektora przedsiębiorstw do rolnictwa, czyli miejsc pracy gorzej płatnych, mniej perspektywicznych, które są formą ukrytego bezrobocia” - powiedziała.
Ekspertka zwróciła uwagę, że w najbliższym czasie dla wielu firm upływa termin 12 miesięcy korzystania z tarczy PFR zobowiązującej do utrzymania poziomu zatrudnienia, co może skutkować redukcją etatów. Jej zdaniem, nie należy się też spodziewać ożywienia na rynku pracy po obserwowanym na przełomie roku sezonowym wzroście bezrobocia. „Mamy sygnały m.in. o zwolnieniach grupowych w Poczcie Polskiej. Pytanie, czy będzie zwalniała budowlanka. To wszystko sprawia, że w połowie roku bezrobocie może wzrosnąć do 6,8 proc.” - uważa Fedorczuk.
Według niej, na koniec roku stopa bezrobocia rejestrowanego może sięgnąć 7,5 proc. „Wszystko zależy od rozwoju pandemii, tempa szczepień i wsparcia rządu. Nie sądzę, by rządowe wsparcie było tak hojne, jak rok temu. Czekamy też na środki z europejskiego Funduszy Odbudowy. Te pieniądze są jednak potrzebne teraz, a nie za kilka czy nawet kilkanaście miesięcy” - zaznaczyła.
W ocenie głównej ekonomistki Banku Pocztowego Moniki Kurtek wprowadzenie dalszych obostrzeń, przy dużym ryzyku ich przedłużenia, a nawet zaostrzenia, daje przesłanki do podniesienia prognozy wzrostu bezrobocia do ok. 7 proc. na koniec roku. „Kluczowe są dwa czynniki: jak długo będą obowiązywać obostrzenia i jaki będzie zakres pomocy rządowej, a wiemy z poprzedniego roku, że wsparcie z tarcz antykryzysowych miało ogromne znaczenie w zapobieganiu wzrostowi bezrobocia” - spostrzegła Kurtek.
Jeśli firmy – mówiła - które nie mogą działać, nie dostaną wsparcia, będą musiały się zamykać, a to będzie groziło wzrostem bezrobocia.
Zdaniem ekonomistki w marcu stopa bezrobocia powinna utrzymać się na poziomie z lutego. „W normalnych warunkach powinna spaść, bo ruszyły prace sezonowe w budownictwie, ale powrót obostrzeń mógł spowodować, że bezrobotnych, jeśli ubyło, to mniej niż można było się spodziewać” – przewiduje Kurtek.
Ekspertka dodała, że proces rejestracji bezrobotnych nie odbywa się z dnia na dzień: jeśli ktoś straci pracę pod koniec marca, to do urzędu pracy zgłosi się w kwietniu albo później. „Skutki lokcdownu możemy zobaczyć więc w kolejnych miesiącach. Mimo pełnego okresu wiosennego może się okazać, że stopa bezrobocia rośnie” - oceniła Kurtek.
Jak zauważyła, samo przeciąganie się pandemii powoduje, że część firm po otwarciu gospodarki będzie musiała się restrukturyzować albo zamykać działalność. Nie unikniemy więc wzrostu bezrobocia, ale przy założeniu, że pandemia minie, nie będzie to trwały wzrost.
„Ważne, jak szybko będziemy wracać do normalności, bo myślę, że po otwarciu gospodarki będziemy w stanie bardzo szybko redukować bezrobocie, głównie dlatego, że roczników wchodzących na rynek pracy jest coraz mniej. Poza tym gdy nastąpi ożywienie, zaczną powstawać nowe firmy i będzie zapotrzebowanie na pracowników. Pytanie, jak długo potrwa pandemia” - powiedziała.
PAP/ as/