Cztery tragiczne pomyłki Rostowskiego
Minister Rostowski pomylił się w prognozach wszystkich 4 najważniejszych wpływów podatkowych w budżecie na 2012 rok aż o 18 mld zł, przy czym wynosząca 14 mld zł pomyłka we wpływach z VAT jest dosłownie porażająca.
Fatalne dane GUS opublikowane w poprzednim tygodniu, dotyczące między innymi produkcji przemysłowej i budowlanej w grudniu 2012 w porównaniu do grudnia roku poprzedniego, wywołały reakcję ministra finansów Jan Vincenta Rostowskiego.
Przypomnijmy tylko, że produkcja przemysłowa w grudniu spadła o 10,6% w stosunku do grudnia 2011 roku i był to największy spadek od kwietnia 2009 roku. Zupełnie dramatyczny poziom spadku odnotowano w budownictwie. Produkcja budowlana w ujęciu rok do roku spadła w grudniu aż o 24,8%.
To gwałtowne załamanie produkcji przemysłowej i budowlanej w grudniu wróży niestety źle całemu PKB za IV kwartał 2012 roku.
Tendencje spadkowe w gospodarce zresztą trwają od kilku kwartałów, czego wyrazem był w I kwartale wzrost PKB jeszcze o 3,6%, w II kwartale już tylko o 2,3%, a w III kwartale zaledwie o 1,4%. Wszystko wskazuje na to, że wzrost PKB w IV kwartale będzie wyraźnie niższy niż 1%.
Co więcej, jeżeli przeanalizuje się czynniki wpływające na wzrost PKB, konsumpcję, akumulację w tym inwestycje, a także relację tempa wzrostu eksportu do tempa wzrostu importu (tzw. wskaźnik eksportu netto), to wszystko wskazuje na to, że w grudniu 2012 mieliśmy do czynienia ze spadkiem PKB, czyli recesją.
Ponadto nic nie wskazuje na to, aby w nadchodzących miesiącach, któryś z tych 3 czynników, mógł się kształtować na tyle pozytywnie, aby uratować w Polsce wzrost gospodarczy.
Minister Rostowski na to: „to słabe dane, dokładnie zbieżne z naszymi oczekiwaniami. Spodziewałem się takiego tąpnięcia”. I dalej: „my przewidujemy, że pierwsza połowa roku będzie słaba, a potem w drugiej połowie sytuacja zacznie się poprawiać”.
Prawda, że „urocze” stwierdzenia. Ani słowa wyjaśnienia, gdzie minister zawarł te oczekiwania dotyczące tąpnięcia w gospodarce i na czym opiera swój optymizm, co do poprawy sytuacji gospodarczej w II połowie roku.
Przypomnijmy tylko, że minister Rostowski pomylił się w prognozach wszystkich 4 najważniejszych wpływów podatkowych w budżecie na 2012 rok aż o 18 mld zł, przy czym wynosząca 14 mld zł pomyłka we wpływach z VAT jest dosłownie porażająca.
Przy wyraźnie wyższym wskaźniku inflacji w stosunku do tego zaplanowanego wpływy z VAT-u powinny być wyższe w stosunku do tych zaplanowanych i to bardzo wyraźnie, bowiem oddziałuje na nie pozytywnie aż dwa czynniki - wzrost gospodarczy i wyższa inflacja, a były nie tylko od nich wyraźnie niższe, ale nawet niższe od wykonania wpływów z tego podatku w roku 2011.
Ten sposób planowania dochodów podatkowych został przeniesiony do budżetu na 2013 rok. Wpływy z VAT mają być wyższe od rzeczywistego wykonania w 2012 o ponad 5% (a przecież trzeba jeszcze zwrócić 2 mld zł za grudzień 2012 roku), a z pozostałych podatków aż o ponad 7%.
Przypomnijmy tylko, że w budżecie na 2013 rok, minister Rostowski założył wzrost PKB na poziomie 2,2%, podczas gdy w najbardziej optymistycznych prognozach nie będzie on większy niż 1%, a są i takie które przewidują wręcz recesję w ciągu całego roku.
Co więcej wszystko wskazuje na to, że także poziom rzeczywistej inflacji będzie niższy od tego przyjętego w budżecie na 2013 rok, co nie pozwoli na inflacyjne powiększanie wpływów z podatku VAT.
A więc po planowaniu dochodów podatkowych, nie widać tego, że minister Rostowski spodziewał się tąpnięcia w gospodarce, bo wpływy mają być dużo wyższe niż w roku 2012.
Skrajną nieodpowiedzialność, a przy okazji niebywały cynizm, szef resortu finansów zaprezentował w sprawie dochodów z fotoradarów. Stwierdził, że „gdyby fotoradary na skutek bezpieczniejszej jazdy kierowców miały nie przynieść ani jednego grosza do budżetu to nie będzie szczęśliwszej osoby niż ja”.
Po co w takim razie zaplanował aż 1,5 mld zł dochodów z fotoradarów w roku 2013, czyli o 0,3 mld zł więcej niż w roku 2012? Niestety nie wyjaśnił.
Przy takim rozchwianym ministrze finansów trudno się dziwić, że przedsiębiorcy mimo tego, że mają na rachunkach bankowych ponad 200 mld zł oszczędności, nie chcą ich inwestować. Bo wiadomo co takiemu ministrowi wpadnie jeszcze do głowy?