Opinie

Na jeden temat przy czwartku: polityka prorodzinna

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 28 lutego 2013, 08:02

    Aktualizacja: 28 lutego 2013, 08:46

  • Powiększ tekst

Zapraszam Państwa do kolejnego artykułu z nowego, interaktywnego cyklu. Wprawdzie pod każdym artykułem można zostawiać komentarze i wchodzić w dyskusję, jednak nie ma co liczyć na nic więcej, niż kulturalna wymiana zdań. My proponujemy Państwu konkurs, który  promuje najciekawsze komentarze. Co czwartek pojawia się artykuł w cyklu "na jeden temat". Spośród komentarzy poniżej wybieramy najlepszy, który zostanie opublikowany jako samodzielny artykuł, lub którego autor będzie mógł rozwinąć swoją myśl i napisać autorski tekst, który opublikujemy na portalu. Oceny będzie dokonywać zespół redakcyjny bezstronny, obiektywny, do łapówek nieskory. Zachęcam Państwa do rzeczowej i kulturalnej dyskusji - w końcu niecodziennie można zostać dziennikarzem wGospodarce.pl!

Autorem najlepszego komentarza pod artykułem „o płacy minimalnej” jest....(orkiestra tusz!) obsservator .Komentarzem z dnia 21 lutego 2013 r. godz. 11:17 wygrywa publikację swoich myśli na portalu wgospodarce.pl. Prosimy o kontakt [email protected] w celu uzgodnienia szczegółów publikacji.

 

„Polityka prorodzinna” tym hasłem określa się działania rządu na rzecz obywateli posiadających dzieci oraz mające na celu zachęcenie osób bezdzietnych, czy małodzietnych do reprodukcji. Czy nie jest to trochę „bohaterskie pokonywanie trudności...”? Czy skutecznie pokonujemy te „trudności”? Jaki sens ma polityka prorodzinna?

Zasiłki

Becikowe, Kindergeld, dodatek do dziecka etc. Czyli gotówka dla rodzin, w których rodzi się dziecko. Teoretycznie mają pomagać rodzicom, którym nie powodzi się najlepiej finansowo. Dostrzec można wiele wad i sprzeczności. Najpierw system utrudnia potencjalnym rodzicom znalezienie pracy poprzez nakładanie wysokich kosztów na pracodawcę, później zabiera im połowę pensji w bliżej nieokreślonym celu, następnie opodatkowuje wszystkie towary w każdym sklepie, narzuca na nie standardy, wymogi i licencje, czyniąc je drogimi i niedostępnymi. To wszystko po to, aby na końcu rzucić jakąś kwotką w rodziców „na zachętę”. W Polsce nie ma (jeszcze?) tak zwanych Kindergeld, czyli co miesięcznych pieniężnych dodatków na dzieci, taki system funkcjonuje u naszych zachodnich i północnych sąsiadów. Kogo tak naprawdę faworyzuje? Nie ludzi uczciwych i pracowitych, którzy chcą zarabiać na siebie i na rodzinę jak najlepiej w granicach swoich możliwości. Tacy ludzie nie zdecydują się na dziecko dlatego, że im państwo rzuci kilkaset złotych, ponieważ są odpowiedzialni, a ludzie odpowiedzialni nie decydują się na dziecko z jałmużny. Roztropny człowiek zdecyduje się na potomka wtedy, kiedy będzie miał na to warunki - odpowiedni dochód, mieszkanie, oszczędności. System zasiłków faworyzuje nieodpowiedzialny element żerujący na społeczeństwie, całymi dniami zastanawiający się, jak wyłudzić kolejny zasiłek. Sposób rozdawania dopłat do dzieci nie działa zachęcająco - jeśli pracujesz dostajesz, tylko dostajesz zawsze. Czy się stoi, czy się leży... Z doświadczenia wiemy, że wtedy się najczęściej leży. Patrząc na przekrój społeczeństw, ludzi odpowiedzialnych jest znacznie więcej niż nieodpowiedzialnych; poza tym są znacznie bardziej wartościową częścią społeczeństwa, dlatego to właśnie takie jednostki powinniśmy zachęcać do reprodukcji. Możemy to zrobić tylko w jeden sposób - umożliwić im rozwój, znalezienie pracy, sprawić by byli w stanie utrzymać siebie i potomka. Jałmużną nic nie przeforsujemy.

Ulgi podatkowe

Forma znacznie sensowniejsza, ponieważ w jakiś sposób zachęcająca. Pieniądze na dzieci dostajesz w formie zniżki od podatku dochodowego, a więc musisz najpierw być jego płatnikiem. W Polsce kwota ulgi jest stała, jeśli jednak miałby być to stały procent, albo wręcz progresywny - im więcej zarabiasz tym większy procent możesz odliczyć od przychodu, działanie szłoby na dwa fronty. Po pierwsze jako zachęta do posiadania dzieci, po drugie jako zachęta do zwiększania swoich przychodów. Nagradzałaby jednostki ambitne i odpowiedzialne, czyli takie, które najlepiej nadają się do wychowywania dzieci. W warunkach istnienia podatku dochodowego, uważam taką formę za najbardziej efektywną i najlepiej trafiającą w „target”.

Przywileje wychowawcze

Ulubiony sposób zachęcania do rodzicielstwa naszych rządzących; wszak im nie ubędzie. Bez obniżek, ulg, dopłat polityka prorodzinna funkcjonuje i możemy nią zakrzyczeć opozycje i zaspokoić dziennikarzy rozliczających działania rządu w tym zakresie. Polskie przywileje obejmują ochronę kobiet w ciąży - nie można takiej zwolnić, nie musi przychodzić do pracy, trzeba jej płacić (na początku pracodawca, później się zrzucamy - ZUS) i czekać aż wróci po urlopie do swoich obowiązków, później też nie można jej zwolnić i tak dalej. Pomysł szczytny, ale głupi. Skutkuje najczęściej tym, że pracodawcy nie chcą zatrudniać młodych kobiet w obawie przed jej „przywilejami”. I niestety zawsze nadawanie uprawnień pracownikowi a nakładanie obowiązków pracodawcy skutkuje strachem przed zatrudnieniem osób „zagrożonych” otrzymywaniem tych uprawnień. Co zatem zrobić, aby kobiety chciały zachodzić w ciążę? Musimy zadać sobie najpierw pytanie komu chcemy pomóc, kogo przekonać. Bardzo często decydenci uważają, że należy przekonywać kobiety, które robią karierę zawodową, spełniają się w życiu i nie myślą o dzieciach, gdyż mają inne priorytety. Zupełnie bezsensownie, przede wszystkim dlatego, że jest to walka z wiatrakami - próbowanie zwalczenia wartości tych pań jest skazane na niepowodzenie. Po drugie takich kobiet w społeczeństwie jest mniejszość - w zdecydowanej większości są jednak panie, które chcą zostać matkami, jednak mają jakieś przeszkody i to właśnie na nich takie programy powinny się skupiać.

Z jakich przyczyn kobiety boją się macierzyństwa?

  1. 1 Ekonomicznych. Zwyczajnie nie stać ich na odejście z etatowej pracy, czy na zapewnienie dziecku godziwego życia.
  2. 2 Społeczna. Nie chcą być grubą, uwiązaną w domu matką gotującą.

 

Tych problemów nie rozwiążemy uprzywilejowaniem, dodatkami, zniżkami. Trudność społeczna, często rozwiązywana jest przez matki (zwłaszcza w dużych miastach) poprzez otworzenie drobnego biznesu - kawiarni z kącikiem dla dzieci, centrum zajęć dla dzieci – taniec, śpiewanie, angielski, butiku z ubraniami ciążowymi, etc. Matki mają wtedy możliwości rozwoju zawodowego, są aktywne, zarabiają pieniądze, a ich dzieci mają kontakt z rówieśnikami bez konieczności odsyłania ich do przedszkoli. Matczyne biznesy mają też dużą zaletę dla pracowników takich miejsc - właścicielki są najczęściej elastyczne, chętnie zatrudniają matki z małymi dziećmi, czy w ciąży, gdyż nawet ze względów marketingowych pożądanym jest widzieć pracowników z dziećmi lub oczekujących potomka. Tym sposobem też rozwiązujemy problem pierwszy - praca właściwie dostosowana do potrzeb rodzica. Do takiej aktywności nie trzeba nikogo specjalnie zachęcać. Wystarczy przestać zniechęcać poprzez utrudnianie zakładania firm, wysokie podatki, ZUSy, koncesje i temu podobne. Rozwiązania te sprawdziłyby się również w przypadku ojców wychowujących dzieci, ponieważ oczywiście, nikt za kobietę nie urodzi, jednak 3-4 miesięczna przerwa w pracy na poród i rekonwalescencję na pewno kariery nie zrujnuje, a później dzieckiem może zajmować się tata.

W kwestii polityki prorodzinnej państwa, zaczęłabym od obniżania podatków, kosztów zakładania firm i zatrudniania pracowników - tym sposobem będzie nam wszystkim się lepiej powodzić i łatwiej zdecydować na dziecko; zwiększą się możliwości zarabiania bez konieczności rezygnacji z przebywania z dzieckiem. Problemy stopujące kobiety przed zajściem w ciążę mają podłoże finansowe, co nie oznacza zbyt małej ilość zasiłków, tylko ograniczone zarobki. Zamiast uprawiać politykę rozdawnictwa, dajmy możliwość rozwoju ludziom, którzy chcą mieć dzieci.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych