Na jeden temat przy czwartku: Polska bez PIT?
Zapraszam Państwa do kolejnego artykułu z interaktywnego cyklu. Wprawdzie każdy artykuł można komentować i wchodzić w dyskusję, jednak nie ma co liczyć na nic więcej, niż kulturalna wymiana zdań. My proponujemy Państwu konkurs, który promuje najciekawsze komentarze. Co czwartek pojawia się artykuł w cyklu "na jeden temat". Spośród komentarzy poniżej wybieramy najlepszy, który zostanie opublikowany, jako samodzielny artykuł, lub którego autor będzie mógł rozwinąć swoją myśl i napisać autorski tekst, który opublikujemy na portalu. Oceny będzie dokonywać zespół redakcyjny bezstronny, obiektywny, do łapówek nieskory. Zachęcam Państwa do rzeczowej i kulturalnej dyskusji - w końcu niecodziennie można zostać dziennikarzem wGospodarce.pl!
W poprzednim tygodniu autorem najlepszego komentarza pod artykułem „Praca dzieci” jest… „Tzt”. Tzt ponownie swoimi komentarzami wygrywa publikację swoich myśli na portalu wgospodarce.pl. Prosimy o kontakt [email protected] w celu uzgodnienia szczegółów publikacji.
Na jeden temat przy czwartku: Polska bez PIT?
O co chodzi w akcji Polska bez PIT? Czy państwo może funkcjonować bez PITów? Jakie są alternatywy i czy są one rzeczywiście bardziej efektywne, a przede wszystkim tańsze? W związku z dużą popularnością akcji Polska bez PIT porozmawiajmy o podatkach.
Czym jest PIT (CIT) każdy wie. To właśnie on pod koniec kwietnia każdego roku spędza nam sen z powiek. Co roku wprowadzane są do niego zmiany, od 1991 już ponad sto razy nowelizowano ustawę o ordynacji podatkowej. Istnieje już prawie 50 różnych arkuszy, każdy przewidziany na inną sytuację, dużo rubryczek, wyliczeń - jest się gdzie pomylić, a skoro podatników jest 25 milionów przejrzenie wszystkiego zajmuje cały rok! Istny raj dla urzędnika skarbowego! I chyba tylko dla niego. Nas kosztuje to dużo czasu, nerwów, albo skuteczną księgową. PITy wypełniają i pracodawcy i pracownicy - nasza praca się dubluje, przez co jako społeczeństwo tracimy podwójnie dużo energii, którą moglibyśmy spożytkować na pracę lub przyjemności. Ściągalność podatków jest zupełnie nieefektywna, ponieważ stopień skomplikowania i ogromna ilość pojedynczych podatników angażuje znaczną liczbę zbędnych etatów w skarbówce. Według osób związanych z PbP (Polska bez PIT) pensje urzędników zajmujących się tylko tymi deklaracjami to 2 miliardy złotych w skali roku. To wszystko po to, aby uzyskać 15% przychodów budżetu państwa. Dla porównania, podatek VAT (z założenia prosty, w Polsce zupełnie niepotrzebnie skomplikowany) stanowi 50% wpływów do budżetu, przy nieporównywalnie mniejszym obciążeniu administracyjnym, które to mogłoby być zupełnie drobne, gdyby stawka VAT była stała dla każdego produktu. System ordynacji podatkowej, opierający się na deklaracjach PIT jest zwyczajnie patologiczny- pokazują to wszystkie rankingi i raporty na świecie, w których Polska "króluje" tuż za Zimbabwe...
Co proponują ludzie związani z akcją PbP zamiast zmory PITu? Podatek od funduszu płac, czyli puli pieniędzy w danym przedsiębiorstwie przeznaczonej na wynagrodzenia. Płatnikami podatku stają się wtedy tylko przedsiębiorcy, którzy zatrudniają pracowników. Stopień skomplikowania maleje nieporównywalnie, ponieważ pracodawca nie musi rozliczać każdego pracownika z osobna, a jedynie procent od wszystkich płac. Koncepcja o wiele bardziej efektywna dla administracji państwowej- poziom trudności „beginner”, ilość podatników to ok. 3 miliony! Moglibyśmy podziękować ogromnej liczbie urzędników skarbowych za współpracę, a ich skrupulatność, spostrzegawczość i cierpliwość, przez lata ćwiczona na deklaracjach PIT przydałaby się wielu pracodawcom na prawdziwym rynku pracy. Nie jest to żart- wielu Polakom nie można odmówić kreatywności i zaradności, ale dokładność i cierpliwość to nie jest nasza zaleta „narodowa”, stąd tacy pracownicy są „on demand”. System miałby opierać się na kwartalnych lub rzadszych w przypadku małych przedsiębiorców oświadczeniach, składanych tylko przez pracodawców. Deklaracja według PbP miałaby mieć w zasadzie formę tabeli, zawierającej imię, nazwisko, pesel, kwotę wynagrodzenia, wartość podatku każdego z pracowników firmy i rubryczkę podsumowującą „kwota podatku od funduszu płac”. Taka tabelka dostarcza administracji publicznej informacji o zarobkach każdego z pracowników, więc o niedoinformowaniu aparatu władzy nie może być mowy. Polska bez PIT proponuje ustalenie podatku od funduszu płac w wysokości 17%. Ten system powinien przynieść państwu o wiele większe zyski niż zupełnie chore stawki w dzisiejszym systemie, w którym z racji ogromnego opodatkowania i ozusowania opłaca się kombinować. Jest to nieporównywalnie lepsze rozwiązanie z każdej strony, niż obecna ordynacja podatkowa. Pracodawca ma mniejsze koszty w związku z rozliczeniem się z administracją państwową, deklaracji jest o 22 miliony mniej, są mniej skomplikowane, przez co potrzeba mniejszej armii urzędników do obsługi, a dodatkowo stawka podatkowa jest korzystniejsza, przez co więcej ludzi zdecyduje się na jej uiszczanie. Większa efektywność, większe wpływy, mniej problemów. Dodatkowo jest to lepsze rozwiązanie jeśli chodzi o sprawiedliwość opodatkowania. Nie występują tutaj progi podatkowe, rosnące wraz z rosnącymi zarobkami, co jest po prostu karaniem lepiej zarabiających. Skoro zależy nam na tym, aby ludzie dużo zarabiali nie możemy ich za to ganić, zniechęcać. Równy procent opodatkowania przybliża nas do prawdziwej sprawiedliwości, czyli nominalnie równego opodatkowania każdego obywatela, niezależnie od zarobków.
Ważnym elementem propozycji PbP jest informatyzacja systemu. Oświadczeń podatkowych nie trzeba byłoby wysyłać pocztą, a wystarczyłoby połączyć się z Internetem. W Niemczech, czy Anglii taka forma składania deklaracji funkcjonuje już od jakiegoś czasu i wszyscy chwalą sobie to ułatwienie. Zupełnie niezrozumiałym jest, dlaczego w Polsce tak kurczowo trzymamy się tej poczty, która nie działa tak błyskawicznie jak połączenie internetowe, sama wyprawa kosztuje nas czas i paliwo (albo zelówki), nie wspominając o papierze, znaczku, kopercie.
Życie bez PIT są sobie w stanie wyobrazić wszyscy, poza zatrudnionymi do ich obsługi urzędnikami. Usunięcie przynajmniej jednej kłody spod nogi pracodawców - chyba najbardziej uciemiężonej grupy społecznej w naszym kraju, może skutkować tylko tym, że będą sprawniej prowadzić swoje przedsiębiorstwa, dostarczać nam lepiej dopracowanych produktów i usług, obniżać ceny, zwiększać zatrudnienie. Z drugiej strony pracownik niemający zajętej głowy jakimś abstrakcyjnym wymysłem administracyjnym, jakim jest PIT może efektywniej pracować, przez co więcej zarabiać. Chyba taka wizja nie wzbudza żadnych zastrzeżeń- wszystkim nam żyłoby się lepiej. Tylko, czy rzeczywiście samo zlikwidowanie PIT będzie skutkować w 100% tak, jak sobie to wyobrażamy?
Wydaje mi się, że nie jest to rozwiązanie wszystkich problemów. Pomimo dobrej propagandy na stronie PbP, głoszącej: „Umowy śmieciowe” przestałyby być atrakcyjną podatkowo alternatywą dla umów o pracę, nie jest to vademecum na wszystkie problemy trapiące obecnych na rynku pracy. Pomimo niższego opodatkowania, nadal pozostaje ekstremalnie wysoki ZUS, który też powinniśmy również traktować jako podatek, wszak to obowiązkowa danina na rzecz państwa. Ordynacja podatkowa proponowana przez PbP jest bardzo korzystna, jednak powinny za nią iść inne zmiany. Jeśli chcemy, aby obywatele nie musieli kombinować, aby cokolwiek zarobić należy przeprowadzić kompilację reform, której propozycja PbP jest tylko jedną ze składowych. To bardzo dobry punkt szerszej gamy reform, które należy wprowadzić jednocześnie, aby dały odpowiedni efekt. Ale może od czegoś trzeba zacząć?
Zapraszam do dyskusji.