Analizy

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com

Start sezonu wynikowego w USA

Patryk Pyka Analityk Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 14 kwietnia 2022, 11:04

  • 0
  • Powiększ tekst

Zmienność panująca podczas środowej sesji na GPW była widocznie ograniczona. Wiele wskazywało na to, że WIG20 zakończy dzień na niewielkim minusie, jednak ostatecznie o zamknięciu rozstrzygnął udany początek sesji za oceanem

Polski indeks blue chipów zyskał 0,5% przy obrotach znacznie niższych w porównaniu do poprzednich dni (nieco ponad 700 mln zł). W ostatecznym rozrachunku gorzej wypadła druga i trzecia linia spółek – mWIG40 stracił 0,4% a sWIG80 0,3%. Dzisiejsza sesja na GPW będzie ostatnią przed rozpoczynającym się weekendem świątecznym. Należy zatem oczekiwać dalszego spadku aktywności wśród inwestorów. Polski parkiet po czterodniowej przerwie otworzy się ponownie dopiero w najbliższy wtorek.

Tymczasem za oceanem po trzech dniach nieprzerwanych spadków w końcu zobaczyliśmy solidne odbicie. Indeksy S&P500 oraz Nasdaq zyskały odpowiednio 1,1% oraz 2%. Inaugurację sezonu wynikowego w wykonaniu banku JP Morgan na pewno nie można zaliczyć do udanej. Zysk na akcję spółki był w pierwszym kwartale o 42% niższy niż rok temu, co w dużej mierze było przewidywane ze względu na to, że w poprzednim roku wyjątkowo dobre wyniki stanowiły jednorazowy efekt redukowania rezerw utworzonych w trakcie pandemii. W kontekście sezonu wynikowego najciekawsze jednak dopiero przed nami. Konsensus rynkowy zakłada dynamikę zysków spółek należących do indeksu S&P500 w okolicach 5% r/r, ale biorąc pod uwagę historyczne niedoszacowania tego parametru, równie dobrze można zakładać dynamikę w okolicach 10-15% r/r. Sezon wynikowy za 1Q2022 będzie szczególnie ważny dla inwestorów pod kątem publikowanych prognoz na kolejne kwartały. W 2021 r. otocznie inflacyjne paradoksalnie sprzyjało spółkom w poprawie marżowości poprzez przerzucanie z nawiązką rosnących kosztów na konsumentów. Wydaje się, że ten rok może być pod tym względem inny, a zdolność konsumentów do akceptowania coraz wyższych cen istotnie się zmniejszyła.

Po wtorkowym odczycie amerykańskiej inflacji konsumenckiej oraz bazowej, w środę nadszedł czas na inflację producencką. Niestety w przypadku PPI odczyt okazał się znacznie wyższy od konsensusu i wyniósł 11,2% r/r. Uspokajająco dla inwestorów podziałała jednak wypowiedź Ch. Wallera z zarządu Fed, w której stwierdził, że inflacja cen detalicznych w marcu osiągnęła najprawdopodobniej szczyt. Niewątpliwie po wydarzeniach z ostatnich miesięcy trudno nie mieć dystansu do tego typu założeń, jednak wydaje się, że w przypadku USA pojawia się pewne „światełko w tunelu”. Choć amerykańska inflacja bazowa (6,5% r/r) jest na najwyższym poziomie od 1982 r., jej impet miesięczny stopniowo wygasa. Co więcej, w poszczególnych kategoriach, które w ubiegłym roku notowały dwucyfrowe wzrosty, obecnie obserwujemy odwrócenie tego trendu (w marcu w komponencie używanych samochodów odnotowano spadek cen o 35,3% r/r).

Dziś w centrum uwagi znajdzie się posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Należy przyznać, że decydenci monetarni mają obecnie bardzo twardy orzech do zgryzienia. Inflacja w krajach strefy euro wymyka się spod kontroli, tymczasem z drugiej strony ryzyka recesyjne na Starym Kontynencie urealniają się coraz bardziej. Obecnie rynek oczekuje ogłoszenia co najmniej dwóch podwyżek stóp procentowych w strefie euro przed końcem roku (we wrześniu i grudniu).

Patryk Pyka Analityk Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Komentarze