Wypatrywanie impulsów trwa
Sesja wtorkowa na rynku głównej pary walutowej rozpoczęła się od wzrostu euro w okolice 1,363 USD, po tym jak dzień wcześniej rynek sprowadził wspólną walutę do około 1,3588. Jednakże aprecjacja eurodolara zakończyła się wraz z publikacją danych z Niemiec, nasilając się po południu po prezentacji raportów z USA.
Instytut Ifo podał, że przygotowywany przez niego indeks klimatu gospodarczego, który obrazuje nastroje przedsiębiorców, spadł w czerwcu do poziomu 109,7 pkt - co daje najsłabszą wartość od grudnia 2013r. Opublikowany jednocześnie subindeks ocen bieżącej sytuacji gospodarczej Niemiec pozostał na poziomie 114,8 pkt, zaś subindeks ocen koniunktury w kolejnych 6 miesiącach spadł do 104,8 z 106,2 pkt wpływając na całokształt wyniku.
Po południu na rynek dotarły kolejne raporty zza oceanu. W czerwcu sprzedaż nowych domów wzrosła w USA o 18,6%, z kolei opublikowany chwilę później indeks Conference Board pokazał poprawę nastrojów amerykańskich konsumentów, osiągając w tym miesiącu wartość 85,2 pkt â poziom najwyższy od sześciu lat. Wyniki przebiły oczekiwania rynkowe.
Wtorkowe raporty makroekonomiczne nie dały jednak wystarczających impulsów by zmienić techniczny obraz rynku głównej pary walutowej, pomimo że silne przemawiały na korzyść dolara. Najbliższe istotne wsparcie nadal stanowi poziom 1,355 USD (wcześniej rynek musi dać radę 1,358 USD), zaś opór wyznacza bariera 1,365 USD. Dzisiaj poznamy zamówienia na dobra trwałe i ostateczne dane dot. PKB za 1q14 dla USA. O ile jeszcze pierwsza informacja może być w stanie „ruszyć” eurodolarem, o tyle dane o wzroście gospodarczym to już dla rynków daleka i historia, która pozostanie bez wpływu na nastroje, jeśli zgodnie z oczekiwanymi pokaże wartość -1,7%. Słaby wynik zostanie najpewniej „usprawiedliwiony” czynnikami pogodowymi, niezależnymi od funkcjonowania gospodarki.
W kraju złoty od pierwszych godzin wtorkowego handlu stabilizował się w okolicach 4,15 wobec euro i 3,05 wobec dolara, po tym jak dzień wcześniej testował opory odpowiednio na: 4,17 i 3,07. Wsparciem dla naszej waluty stała się poranna wypowiedź Marka Belki, w której prezes NBP powtórzył, że nie zamierza zrezygnować z pełnionych dotychczas funkcji z powodu ostatnich wydarzeń politycznych. Na silniejsze wzrosty PLN wobec głównych walut nie pozwoliła zaś sugestia Elżbiety Chojnej-Duch, iż nie wyklucza ona złożenia wniosku o obniżkę stóp na lipcowym posiedzeniu Rady. Choć członkini RPP oceniła, że szanse na cięcie kosztów kredytu w przyszłym miesiącu są jednak niewielkie, to jej wypowiedź wystarczyła aby sprowadzić kurs EUR/PLN poniżej 4,15.
Rynek nie zakłada by w lipcu RPP obniżyła stopy procentowe, choć wielu analityków wskazuje, że byłoby to „zdrowe” dla polskiej gospodarki, jeśli nie z racji walki z niską inflacją (w miesiącach wakacyjnych spodziewana jest deflacja w cenach konsumenta), to na pewno dla osłabienia złotego, który w pierwszej połowie przyszłego roku może silnie aprecjonować w reakcji na spodziewane podjęcie przez EBC kolejnych działań wspierających europejską gospodarkę. Oczekiwania na poluzowanie polityki monetarnej NBP dodatkowo nasilają podobne decyzje innych banków centralnych regionu.
We wtorek na kolejne obniżki stóp zdecydowały się dwa banki EM. Bank Centralny Turcji (TCMB) obciął benchmarkową jednotygodniową stopę procentową o 75 pb do poziomu 8,75%. Obniżka była głębsza niż prognozował rynek, który zakładał cięcie o 50 pb. To już druga kolejna taka decyzja TCMB. Pierwsza miała miejsce w maju br. i wyniosła 50 pb. Zanim Bank Turcji zaczął ciąć stopy, wcześniej je gwałtownie podniósł. W styczniu na nadzwyczajnym posiedzeniu TCMB podwyższył koszt pieniądza aż o 550 pb, żeby w ten sposób wesprzeć słabnącą wówczas turecką lirę i zapobiec ucieczce kapitału. Z kolei o 10 pb koszt pieniądza obniżył Narodowy Bank Węgier (NBH) sprowadzając główną stopę do rekordowo niskiego poziomu 2,30%. Choć decyzja była oczekiwana przez rynek, negatywnie przełożyła się na notowania węgierskiego forinta. Ekonomiści prognozują, że koszt pieniądza Węgrzech spadnie w tym roku do 2,10%, żeby w 2015 roku wrócić do 3,0%.
Joanna Bachert