Złoty pod presją
W minionym tygodniu nastroje inwestorów na krajowym rynku walutowym pogorszyły się. Kurs EUR/PLN powrócił do 4,54. Presję na osłabienie złotego nasilał umacniający się dolar na rynku głównej pary walutowej, którego notowania względem euro spadły poniżej 1,21. Silniejszy dolar do euro oznacza dla złotego presję na osłabienie, na zasadzie im mocniejszy USD (nawet w formie korekty wzrostowej, a nie nowego trendu) tym większa presja wokół walut EM. Lokalnie złotemu ciążył wydźwięk komunikatu wydany po pierwszym w tym roku posiedzeniu decyzyjnym RPP, w którym znalazło się bezpośrednie odwołanie do interwencji walutowych, które NBP włączył do instrumentarium polityki pieniężnej i które mogą być używane w celu jej poluzowania (terminy i skala prowadzonych działań będą uzależnione od warunków rynkowych).
Rynki z niepokojem patrzą na globalnie pogarszającą się sytuację epidemiczną. Kolejne doniesienia nasilają obawy, że jeśli cała Europa zacznie się ponownie zamykać gospodarczo (obostrzenia przedłużono m.in. już w Niemczech, Włoszech, Holandii, Austrii oraz Szwajcarii i Danii) oczekiwania rynkowe związane z ożywieniem gospodarki europejskiej mogą zacząć słabnąć. Obawy, że perspektywa powrotu do stanu sprzed epidemii może się zacząć oddalać ciąży nastrojom inwestycyjnym, przysłaniając nawet takie wydarzenia, jak wystąpienie prezydenta-elekta Joe Bidena odnośnie nowego planu pomocowego i zapowiedź 1,9 bln USD pomocy dla amerykańskiej gospodarki walczącej ze skutkami pandemii.
Po rozczarowujących danych z rynku pracy w USA, w piątek opublikowane zostały m.in. odczyty o wynikach sprzedaży detalicznej i nastrojach panujących wśród konsumentów (wskaźnik U. Michigan). W grudniu sprzedaż detaliczna w USA kontynuowała spadki, gdyż nowe restrykcje wprowadzone by spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa, zmniejszyły wydatki Amerykanów w restauracjach i ruch w centrach handlowych. Sprzedaż spadła o 0,7 proc. podczas gdy rynek prognozował 0 proc.. Słabsze od oczekiwań okazały się też styczniowe nastroje konsumentów mierzone wskaźnikiem U. Michigan (spadek do poziomu 79,2 pkt z 80,7 pkt. w grudniu), na co wpływ też miał zapewne lęk przed siłą rozprzestrzeniania się COVID-19 i jej skutkami.
W kraju najważniejszymi wydarzeniami piątkowej sesji były publikacja inflacji CPI za grudzień (dane finalne), minutes RPP oraz odpowiedzi prezesa A. Glapińskiego na pytania wcześniej zadane przez dziennikarzy. Indeks CPI choć lekko wzrósł wobec danych flash (do 2,4 proc. r/r) właściwie nie miał wpływu na PLN, choć dane pokazały, że po raz pierwszy od maja 2019 roku inflacja konsumencka spadła poniżej celu NBP (głównie za sprawą cen żywności i inflacji bazowej). Dane są neutralne z punktu widzenia RPP, która dała do zrozumienia, że z ewentualnym dostosowaniem parametrów polityki monetarnej poczeka do marcowej publikacji projekcji makroekonomicznej. Ponadto były one zgodne z oczekiwaniami Rady, w opublikowanych w piątek minutes RPP można było wyczytać, że większość członków Rady uważa, iż inflacja w 2021 roku będzie niższa niż przeciętnie w 2020 roku i będzie kształtować się na poziomie zgodnym z celem inflacyjnym. Odpowiadając na pytania dziennikarzy, Glapiński wyraźnie podkreślił, że NBP bardziej obawia się spadku inflacji niż jej wzrostu. Pomimo zasiania ziarna wątpliwości przez prezesa A. Glapińskiego, bazowym scenariuszem na rynku pozostaje brak zmian stóp NBP w 2021 roku, stąd złoty w mniejszym stopniu reaguje obecnie na dane makro.
Niemniej to właśnie przede wszystkim fundamenty polskiej gospodarki wpierają notowania PLN i są przyczyną znacznie słabszej reakcji kursu walutowego na spowolnienie i luzowanie polityki pieniężnej, niż to było widoczne podczas kryzysu w 2008/2009 roku. O ile jeszcze na koniec pierwszego kwartału kurs EUR/PLN może pozostawać w okolicach 4,50 to już kolejne miesiące roku, wraz z poprawą globalnej aktywności gospodarczej, przy odbudowującym się popycie na aktywa rynków wschodzących, będą nasilać presję na umocnienie złotego (im teraz dłużej PLN będzie pozostawał relatywnie tani, tym potem może silniej zyskiwać). Można więc się spodziewać, że NBP będzie w tym roku częściej widziany na rynku.
Joanna Bachert, Biuro Strategii Rynkowych PKO BP