Analizy

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Czarny czwartek

Patryk Pyka Analityk Zespołu Usług i Analiz Rynkowych Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 28 lutego 2020, 10:00

  • 1
  • Powiększ tekst

Czwartek zapadnie w pamięci inwestorów na długo. Kolejne doniesienia oraz obawy związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa poza Chiny doprowadziły do kontynuacji silnej przeceny na całym świecie. W przypadku indeksu WIG20 odnotowano najgłębszy jednodniowy spadek od czerwca 2016 r., kiedy to rynki zareagowały panicznie na wyniki referendum w sprawie brexitu. O panice możemy również mówić w kontekście obecnej sytuacji – polski indeks blue chipów zamknął ostatecznie czwartkową sesję aż 4,3% poniżej kreski. Przecena nie ominęła też z reguły bardziej odporne na problemy zagranicy małe i średnie spółki – mWIG40 stracił 3,2% a sWIG80 3,6%.

WIG20 od początku tygodnia spadł już ponad 11% i jest wyceniany najniższej od grudnia 2016 r. W całej tej dramaturgii polski rynek oczywiście nie pozostaje osamotniony. Silne spadki obserwowane są również w pozostałej części Starego Kontynentu – w czwartek niemiecki indeks DAX zaliczył zjazd o ponad 3%, podobnie jak francuski CAC40. W gronie dwudziestu największych spółek najgłębszy spadek odnotowano w przypadku akcji PKN Orlen, które zostały przecenione o 8,6%. Najmocniej zachowywały się natomiast akcje PKO BP, które straciły „tylko” 1%. Panującą obecnie ogromną monotematyczność rynku można przy okazji zobrazować na przykładzie Cormey’a - po publikacji komunikatu o zgłoszeniu w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych testów diagnostycznych wykrywających obecność koronawirusa wywołującego chorobę COVID-19, akcje spółki podrożały wczoraj o 53%.

Ostatnie dni pokazują, że współcześnie rynki w coraz większym stopniu dysponują tendencją do popadania w skrajności. Jeszcze w ubiegłym tygodniu, gdy skala problemu koronawirusa oraz zagrożeń z nim związanych były już powszechnie znane, szczególnie na rynkach rozwiniętych obserwowaliśmy niepoprawny optymizm. Dziś z kolei możemy mówić o panicznych reakcjach w przypadku każdej najmniejszej negatywnej informacji pojawiającej się w obrębie tematu wirusa. Choć od końca stycznia sygnalizowaliśmy, że temat ten jest poważny, oceniamy obecną skalę reakcji w Europie oraz za oceanem jako przesadzoną. Uważamy, że odbicie z dużym prawdopodobieństwem pojawi się najpóźniej w poniedziałek i nadejdzie tradycyjnie z USA.

Tąpnięcie po ujawnieniu pierwszego przypadku zachorowania, którego nie można powiązać z istniejącymi ogniskami nastąpiło również na Wall Street. Indeksy S&P500 oraz Nasdaq zaliczyły przecenę o 4,2% oraz 4,6%, co było największym jednodniowym spadkiem od pamiętnej korekty z lutego 2018 r. Tym samym, amerykański indeks S&P500 zaliczył najszybsze w historii powojennej wejście w strefę korekcyjną, które rozumiane jest jako spadek powyżej 10% od szczytu, zajęło to zaledwie sześć dni.

Reakcja na ogromy wzrost awersji do ryzyka przejawia się siłą rzeczy na rynku długu. Warto zauważyć, że jeszcze przed tygodniem prawdopodobieństwo obniżki głównej stopy procentowej za oceanem na marcowym posiedzeniu nie przekraczało 10%. Dziś natomiast mamy do czynienia ze wzrostem do 100% prawdopodobieństwa cięcia kosztu pieniądza o 25 pb. Oczekiwania inwestorów w kwestii szybkiej reakcji Fed-u pchają rentowności amerykańskich skarbówek mocno w dół – w przypadku 10-latek odnotowano w czwartek nowe historyczne dołki w okolicach 1,25%. W zjawisku tym można poniekąd doszukiwać się uzasadnienia słabości dolara, który w ostatnich dniach nie wpisuje się w konwencję bycia „bezpieczna przystanią”.

Piątek zaczynamy od kontynuacji przeceny w Azji. Ponad 3-proc. spadek notuje japoński Nikkei. Co może zaskakiwać, podobna skala przeceny pojawia się również w przypadku chińskiego Shanghai Composite, który był dotychczas skutecznie wspierany przez tak zwaną „drużynę narodową” i w ciągu miesiąca, pomimo „stojącej” gospodarki wykazywał tendencje do odrobienia styczniowych strat. Drugi dzień z rzędu liczba nowych zarażeń w Chinach była mniejsza niż w innych krajach. W Korei Południowej Hyunadi Motor podjął decyzję o zawieszeniu pracy fabryk, które odpowiadają łącznie za 30% globalnej produkcji tej marki. W kraju tym, liczba zachorowań wzrosła już do 2022 przypadków (koreański KOSPI stracił na zamknięciu 3,3%). Tymczasem analitycy Moody’s prognozują, że szanse wybuchu pandemii uległy w ostatnich dniach podwojeniu i wzrosły z 20% do 40%.

Patryk Pyka

Analityk Zespołu Usług i Analiz Rynkowych

Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Komentarze