W tygodniku „Sieci”: Czy Rosja uderzy już we wrześniu?
Czym są manewry Zapad 2021? Być może operacja ta sprawdza, jak Polska i państwa bałtyckie przygotowane są na atak? W najnowszym numerze „Sieci” Marek Budzisz stawia jednak inne pytanie: czy może rosyjska agresja już się zaczęła, tylko my jej nie zauważyliśmy?
Marek Budzisz w artykule „Zapad 2021. Kiedy i gdzie uderzą Rosjanie?” analizuje, jak będą przebiegać biołorusko-rosyjskie manewry przy naszej granicy. Zgodnie z zapewnieniami wiceministra obrony Białorusi ich scenariusz zakłada… wojnę z trzema hipotetycznymi państwami – Niaris, Pomorie i Republiką Polar. Przy czym głównym przeciwnikiem połączonego rosyjsko-białoruskiego zgrupowania wojskowego ma być Republika Polar. Fonetyczne podobieństwo, ale również twierdzenie, że walka z siłami zbrojnymi tego państwa ma być głównym zadaniem ćwiczeń, pozwalają sądzić, iż chodzi o Polskę.
W tekście autor zwraca także uwagę na bezprecedensowa skalę ćwiczeń żołnierzy.
Generał major Jewgienij Iljin, zastępca naczelnika departamentu wojskowej współpracy międzynarodowej rosyjskiego resortu obrony, powiedział mediom, że będzie w nich uczestniczyć zarówno na Białorusi, jak i w Rosji 200 tys. osób. Deklaracja ta wywołała konsternację i niedowierzanie, wcześniej bowiem przedstawiciele zarówno białoruskich, jak i rosyjskich sił zbrojnych mówili o znacznie mniejszej skali manewrów na Białorusi, w których uczestniczyć miało mniej niż 13,5 tys. żołnierzy i oficerów, a dokładnie padała liczba 12,8 tys. Takie działanie, jak czytamy, ma swoje taktyczne uzasadnienie, gdyż… mamy do czynienia ze świadomym i celowym zabiegiem ze strony białorusko-rosyjskiej, mającym na celu uniknięcie obowiązku przyjęcia, zgodnie z konwencją wiedeńską, zagranicznych obserwatorów. Rosjanie dlatego organizują zazwyczaj ćwiczenia podzielone na mniejsze, formalnie niepowiązane z sobą manewry na bardzo wielu poligonach. Sprawdzają w ten sposób zarówno gotowość państwa do wojny, jak i przygotowanie sił zbrojnych do działań w skali znacznie większej niż regionalna.
Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Cham na wojnie z Polską” poruszają kwestię ostatniej wypowiedzi Władysława Frasyniuka w TVN24, gdy komentował… obronę polskiej granicy przed hybrydową agresją reżimu Aleksandra Łukaszenki: „Mam wrażenie, że to jest wataha, wataha psów, która osaczyła biednych, słabych ludzi (…) Tak nie postępują żołnierze. Śmiecie po prostu, to nie są ludzkie zachowania. To antypolskie zachowania. Ci żołnierze nie służą państwu polskiemu”.
Autorzy piszą, że na Frasyniuka spadła fala krytyki, również ze strony PO. Większość stanęła jednak murem za Frasyniukiem. […] szef klubu PO umieścił Frasyniuka na półce ze świętymi krowami, których nie obowiązują cywilizowane ramy debaty publicznej ani podstawowy szacunek do własnego państwa. Pyza i Wikło zauważają: Dalej poszło już szerokim strumieniem, jak gdyby Frasyniuk otworzył śluzę z pomyjami wylewanymi na Polskę […]. Szybko też się okazało, które media są gotowe stanąć ramię w ramię z białoruskim dyktatorem i zagrać w jego grę. […] Piotr Maślak (Radio Tok FM): „Nie potrafię tego nazwać inaczej, strażnicy graniczni, którzy zabraniają dostarczyć wody i dopuścić lekarzy do uchodźców, mogą sobie przyczepić naszywki SS. Tamci też wykonywali rozkazy”.
Autorzy zaznaczają także: Wydaje się, że Tusk zrozumiał, iż numer, jaki wyciął Frasyniuk […] może poważnie zaszkodzić jego ugrupowaniu. Szkoda, że politycy PO nie dostrzegli tego wcześniej, gdy wzięli Frasyniuka jako taran do walenia w PiS i ochoczo podpisali się pod jego tyleż krótkim, co rynsztokowym programem: „J… PiS!”. Wszak to ten dawny działacz demokratycznej opozycji wprowadził to hasło do debaty ulicznej i publicznej.
Jakub Augustyn Maciejewski w swoim reportażu z Usnarza Górnego „Gdzie jest granica?” stara się wytłumaczyć dlaczego kryzys na granicy z Białorusią budzi tak duże emocje. Przede wszystkim zmieniło się przez niego dotychczasowe życie mieszkańców przygranicznej wsi.
Panie, to już za długo trwa, trudniej pracować, trudniej na pole wyjechać, a wszędzie kręcą się dziennikarze i pytają – macha ręką mężczyzna o mocno spracowanych dłoniach. Przyjezdnych przy polnej drodze biegnącej pod granicę jest więcej niż wszystkich kilkudziesięciu mieszkańców miejscowości. Co chwila przyjeżdżają i odjeżdżają samochody z dziennikarzami, policją, Strażą Graniczną. Na włączonych silnikach stoją telewizyjne wozy transmisyjne gotowe do relacjonowania wydarzeń z niewielkiego pola odgrodzonego od Białorusi szpalerem policjantów. Na otwartej przestrzeni snują się działacze i sympatycy Fundacji Ocalenie, którzy rozbili tu kilka namiotów.
W artykule czytamy, że wielu działaczy fundacji, która chciałaby spotkać się z uchodźcami, nie do końca rozumie, na jakim terenie te nowo przybyłe osoby się znajdują. Wszyscy są przekonani, że imigranci czekają po polskiej stronie granicy. Dyskretnie zapytany o to strażnik graniczny jest wyraźnie podirytowany. – Widzi pan ten las? – wskazuje palcem na ścianę drzew. – To jest Białoruś. A widzi pan te młode drzewa? To jest Polska. Pomiędzy nimi jest pas drogi granicznej, ok. 15 m szerokości, a w jego środku dokładnie przebiega granica państwowa – tłumaczy stanowczym tonem. Musiał się nasłuchać różnych bzdur o tej sytuacji, skoro nawet wicemarszałek Senatu, Gabriela Morawska-Stanecka, prawnik z wykształcenia (!), stwierdziła, że to jest „jakiś pas ziemi niczyjej”. Przez lornetkę widać, że grupka mężczyzn i ich namioty są w krzewach przy lesie. Jeśli odejdzie się kilkaset metrów na północ, gdzie ściana lasu (Białoruś) zbliża się do pola (Polska), widać, że obozowisko imigrantów jest po stronie państwa Łukaszenki.
Podczas rozmowy Jacka Karnowskiego z prof. Ryszardem Legutką, filozofem, publicystą, autorem książek o tematyce społeczno-politycznej („Jesteśmy w krytycznym momencie”), poseł do Parlamentu Europejskiego komentuje bieżące kwestie społeczno-polityczne, m.in. kondycję opozycji. Prof. Legutko zauważa m.in.:
W czasie tej wojny polsko-polskiej, nie ma konsensu praktycznie w żadnej sprawie. Kiedyś się mówiło, że konflikt powinien omijać politykę zagraniczną, ale oczywiście nigdy tak nie było. Wskazywano także na obronność jako sferę szczególnie wrażliwą, wymagającą powściągliwości. Teraz się okazuje, że nie, że wojsko też jest wrogie. I dzieją się rzeczy tak haniebne, że na ich określenie brakuje odpowiednich słów. – Prof. Legutko wyjaśnia też, jakie są źródła tego procesu: – Ważnym źródłem jest oczywiście zwykłe chamstwo, które od 2005 r. zalewa nas rosnącą falą, a które zostało uruchomione przez Tuska i jego wojsko. Chamstwo stało się bronią mającą za cel zdeprecjonowanie każdej osoby czy instytucji w jakikolwiek sposób związanej lub choćby dotkniętej przez rządzącą partię. To jest coś w rodzaju zabijania słowem.
Dorota Łosiewicz i prof. Jan Duda („Nikogo nie dyskryminujemy”) omawiają kwestię nieuchylenia przez Sejmik Województwa Małopolskiego tzw. deklaracji anty-LGBT. Profesor podkreśla, że nie oznacza to dyskryminacji osób należących do społeczności LGBT:
Po pierwsze, w naszej deklaracji nie ma słowa o ludziach LGBT. Po drugie, to nie jest deklaracja anty-LGBT, tylko sprzeciw wobec upowszechniania i promowania ideologii ruchów LGBT – wyjaśnia. – chcemy działać w kierunku wzmacniania instytucji rodziny, a przede wszystkim chronić dzieci przed deprawacją. Jest to nasz konstytucyjny obowiązek, zwłaszcza wobec pogłębiającego się kryzysu rodziny w Polsce. Chcemy też upowszechniać wiedzę o zagrożeniach, które niesie ze sobą taka ideologia.
Jan Duda tłumaczy też, jak rozumie ideologię LGBT:
Dla jasności, lepiej byłoby używać sformułowania „ideologia płciowości kulturowej – po ang. gender”, którą postrzegam jako istotne spoiwo ideowe środowisk LGBT […]. W moim rozumieniu „ideologia gender” to zespół przekonań, według których uwolnienie się od ograniczeń biologicznych związanych z płcią i żonglowanie własną seksualnością jest uprawnioną drogą do samorealizacji człowieka. Jest to w istocie rozwinięcie, wypracowywanej od lat 70. XX w., neomarksistowskiej ideologii nowej lewicy, mającej na celu przebudowę społeczeństwa w drodze tzw. marszu przez instytucje, tym razem przez rodzinę. Nowe społeczeństwo ma być wolne od zobowiązań wynikających z życia intymnego, a przez to szczęśliwsze.
W tygodniku także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Jerzego Jachowicza, Wojciecha Reszczyńskiego, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika czy Katarzyny Zybertowicz.
Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”, w sprzedaży od 30 sierpnia br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć: http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
RO