Gazprom wciąż jest liderem w dostawach gazu dla Europy
Rosyjskie szantaże cenowe i zakręcanie gazowego kurka to nie nowość, w ostatnim 20-leciu zdarzały się kilkukrotnie, a mimo to Gazprom utrzymał pozycję lidera wśród dostawców gazu do państw Unii Europejskiej
Odcięcie dostaw gazu do Polski przez rosyjski koncern choć wywołało i wywołuje wiele emocji i dyskusji, to tak naprawdę nie jest zaskakujące. Należało się liczyć z tym, że władze Gazpromu po prostu wprowadzą w życie dekret prezydenta Rosji i zażądają płatności w rublach. A skoro PGNiG nie zgodził się, to był bardzo wygodny pretekst do wstrzymania dostaw.
Doświadczenia „ze współpracy” gazowej polsko-rosyjskiej obfitują w wiele sporów i konfliktów. Ale Gazprom był trudnym partnerem nie tylko dla Polski. Skutki „zakręcenia kurka” odczuwały w przeszłości i inne państwa unijne, najbardziej spektakularne - w styczniu 2006 roku spowodowało, że niemal pół Europy miało problem z zaopatrzeniem.
Odcięcie lub ograniczenie dostaw gazu stało się dla władz w Moskwie dogodną formą nacisku tam, gdzie groziła im utrata wpływów. Tak było zwłaszcza w przypadku Ukrainy. Rosyjsko-ukraińskie spory czasem określano wręcz jako wojny gazowe. Ale też Ukraina nie była „zwyczajnym klientem„ Gazpromu lecz najważniejszym państwem tranzytowym, przez który Rosjanie tłoczyli gaz do Zachodniej i Centralnej Europy.
Spory narastały w kluczowych momentach, gdy Ukraina starała się politycznie uniezależniać do Rosji. A z kolei Rosja starła się udowodnić Europie, że Ukraina jest niewiarygodna jako kraj tranzytu i przekonywała, że w konsekwencji trzeba wybudować inne lepsze drogi transportu, jak choćby „po sukcesie” Nord Stream 1 – drugą nitkę tego gazociągu. Pierwsza wojna gazowa wywołała szok w Europie Zachodniej, bo po wstrzymaniu dostaw na Ukrainę gaz rosyjski przestał płynąc do wielu państw. Powtarzające się oskarżenia bądź to o kradzież gazu (jak właśnie w 2006 roku), bądź opóźnienia w spłacie zadłużenia, czy urynkowienie ceny dla Ukrainy i 80-procentowa podwyżka to niektóre z rosyjskich sposobów używanych w ostatnim 20-leciu do osiągnięcia własnych celów w tym i zdyskredytowania Ukrainy.
Tego typu działania to element szerszej rosyjskiej strategii, w której surowce a zwłaszcza gaz są traktowane swoista broń do uprawiania polityki. Narzędziem w realizacji strategii stały się rosyjskie więc koncerny a zwłaszcza Gazprom. Stąd szantaż cenowy, jaki wielokrotnie z powodzeniem stosował wobec tych krajów i firm (odbiorców), które nie miały możliwości zakupu gazu z innych niż rosyjski kierunków. W związku z tym w szczególnie trudnej sytuacji znalazły się państwa Europy Centralnej przez lata powiązane gospodarczo ze Związkiem Radzieckim w ramach RWPG, po jego upadku – nadal uzależnione były (i są) od rosyjskiego gazu. Natomiast kraje zachodniej Europy uznały, że z bogatą w surowce Rosją warto i wręcz trzeba współpracować i to nawet jeśli „od czasu do czasu” zakręci komuś kurek.
O tym, jak trudno jest cokolwiek wynegocjować z Gazpromem, gdy nie ma alternatywy dla jego dostaw, kilkukrotnie przekonywali się szefowie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Tak było dopóki na dobre nie ruszyła budowa gazoportu w Świnoujściu. Rosjanie wykorzystywali przy tym różne sposoby. Wymuszali zmiany w tzw. formule cenowej (według której obliczano należności za gaz) w taki sposób, że automatycznie skutkowały podwyżką. Wskazywali pośrednika do handlu gazem (spółka RosUkrEnergo), który i tak się nie wywiązał z umowy. Blokowali ustalenie stawek tranzytowych za przesyłanie rosyjskiego gazu przez Polskę rurociągiem jamalskim (do Niemiec).
Pomimo sporów i wojen gazowych Rosja jest bardzo ważnym źródłem zaopatrzenia , a Gazprom ma kontrakty z firmami z niemal każdego kraju Wspólnoty. Polska jest na bardzo krótkiej liście wyjątków od tej reguły. W obecnej sytuacji wydaje się jednak, że rosną szanse na radykalną zmianę nastawienia państw Zachodu do współpracy gazowej z Rosją. Choć najpewniej niektóre z nich i tak zapłacą Gzpromowi w rublach.
Gazprom sprzedaje Europie rocznie 155 mld m szesc. gazu, pokrywając 40 proc. wszystkich potrzeb.
Agnieszka Łakoma
Czytaj też: Woźniak: Gazprom zawsze był kompletnie niewiarygodny