Informacje

Transformacja to gigantyczne koszty, ale też szansa

Artykuł sponsorowany

  • Opublikowano: 10 lipca 2023, 06:00

  • Powiększ tekst

Transformacja energetyczna w Unii Europejskiej musi nabrać przyśpieszenia, jeśli Wspólnota ma osiągnąć ambitne cele zwłaszcza w produkcji energii z odnawialnych źródeł. Dla polskiej energetyki, opartej obecnie w 70 proc. na węglu, zmiany będą szczególnie kosztowne

Po trwających kilka tygodni dyskusjach i sporach udało się w unii ostatecznie zatwierdzić nowy cel w zakresie odnawialnych źródeł energii, wcześniej wskazany przez Parlament Europejski. I wynosi na 2030 rok 42,5 proc., co w praktyce oznaczać będzie radykalne przyspieszenie w realizacji różnych projektów – głównie w energetyce wiatrowej i słonecznej na Starym Kontynencie w ogóle, zaś w Polsce - szczególnie. Tym bardziej, że zanim w marcu większość eurodeputowanych poprała nowy cel, obowiązywał ten z 2016 roku – zakładający, że w 2030 roku w unijnym miksie „zielona energia” będzie mieć 30-procentowy udział.

Nowy cel w zakresie OZE to efekt nie tylko pakietu klimatycznego Fit for 55 ale również strategii REPower EU, jaką Komisja Europejska zaprezentowała w maju ubiegłego roku w odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainę i wywołany przez to kryzys surowcowo-energetyczny. Bruksela uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie „ucieczka do przodu” czyli właśnie przyśpieszenie transformacji i ograniczenie zużycia paliw kopalnych a przez to i uniezależnienia od rosyjskiego importu.

Więcej OZE, nowy atom i lepsze sieci

Dla Polski transformacja oznacza gigantyczne inwestycje i koszty z tym związane ale nie tylko w projekty wiatrowe i słoneczne lecz po prostu także w czyste technologie, a zatem również energetykę jądrową. Nie da się bowiem wszystkiego postawić na OZE, źródła wytwarzania energii oparte na węglu pełnią rolę stabilizującą system, zapewniając energię bez względu na to czy wieje wiatr i świeci słońce. Zatem musza być zastąpione podobnymi – najskuteczniej atomowymi. Transformacja ma być nie tylko odpowiedzią na wymagania unijne służące ochronie klimatu, ale też zapewnić dostawy energii po akceptowalnej społecznie cenie. Ubiegły rok boleśnie pokazał, jak z powodu wzrostu cen surowców gwałtownie rosły ceny energii elektrycznej w naszym kraju (i w UE w ogóle), dlatego rząd podjął decyzję o ich zamrożeniu dla gospodarstw domowych a także odbiorców wrażliwych oraz małego biznesu aż do końca 2023 roku. Droga energia to także efekt rosnących kosztów uprawnień do emisji CO2, które emitenci musza kupować, a które przekroczyły w  tym roku kolejną magiczną barierę 100 euro za tonę CO2. W kolejnych latach tych pozwoleń na emisje na rynku będzie mniej, zatem będą także coraz droższe. Zwiększenie produkcji energii czystej (z atomu) i odnawialnej spowoduje, że wycena uprawnień będzie mniej znacząca, bo i też nie będzie trzeba ich tyle kupować, co obecnie, gdy dominuje produkcja energii z węgla.

Plany warte setki miliardów

Za transformację krajowej energetyki odpowiadają praktycznie wszystkie firmy branży, nie tylko z sektor elektroenergetyki ale i ciepłownictwa. Najwięcej do zrobienia mają spółki z udziałem Skarbu Państwa, z których każda ma własną strategię inwestycyjną. Oprócz wyzwań związanych samą realizacją poszczególnych projektów, szczególne znaczenie będzie miało pozyskanie kapitału. W perspektywie najbliższych 7 lat chodzi o wydatkowanie co najmniej 600 mld zł, taka wycenę przedstawili analitycy EY w raporcie przygotowanym na zlecenie Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej. Natomiast Polski Fundusz Rozwoju ocenia wydatki inwestycyjne na 1,2-1,4 biliona złotych do 2040 roku, o czym mówił wiceprezes PFR Bartłomiej czasie niedawnej konferencji nt. transformacji energetyki w Warszawie. I przyznał, że te kwoty „mogą porażać”.

Wyjaśnił również, że  726 mld złotych to koszty inwestycji w nowe źródła energii elektrycznej, natomiast na ok. 500 mld złotych szacowane są wydatki na  inwestycje w rozwój infrastruktury sieciowej. Zdaniem wiceprezesa Pawlaka, 405 mld zł  Polska będzie mogła pozyskać ze środków unijnych (w ramach różnych programów), zaś 795 mld zł to będzie zarówno kapitał prywatny, finansowanie przez banki oraz udział funduszy kapitałowych.

Natomiast według raportu EY koszty inwestycji w największym stopniu będą po stronie spółek energetycznych; ale też prywatnych podmiotów, Polskich Sieci Energetycznych, samorządów, prosumentów. Równocześnie jednak z analiz EY wynika, że może do 2030 roku wystąpić tzw. luka inwestycyjna w kwocie 77 mld euro, którą w dużej mierze będzie można pokryć z funduszy unijnych.

CZYTAJ:

Najazd kosmitów? To realna perspektywa!

FT: Chiny ostrzegły Putina przed użyciem broni jądrowej

Poznańska ENEA tylko w obszarze dystrybucji zakłada zaangażowanie ponad 42 mld zł. Blisko 50 mld zł chce zainwestować grupa Tauron w ramach strategii „Zielony zwrot”, w tym na budowę farm fotowoltaicznych i wiatrowych, a także na modernizację elektrowni wodnych nakłady sięgną niemal 17 mld zł. Krajowy potentat – Polska Grupa Energetyczna przywiduje wydatki na kwotę 75 mld zł.

Wszystkie firmy nie tylko poczyniły zapowiedzi, ale już je realizują. I tylko w  tym roku w pierwszym kwartale Grupa PGE na inwestycje w nowoczesną dystrybucję i w odnawialne źródła energii wydała ponad 1,5 miliarda złotych, zaś Enea - 580 mln złotych. Natomiast Tauron wycenił 2,4 mld zł tegoroczne projekty inwestycyjne w sieci dystrybucyjne.

(AŁ)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych