Informacje

Gaz / autor: fot. Fratria
Gaz / autor: fot. Fratria

Rynek gazowy w UE nadal niepewny

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 10 sierpnia 2023, 08:22

  • Powiększ tekst

Choć magazyny gazu w Europie są niemal pełne, to nie znaczy, że kryzys minął. Wczorajszy giełdowy skok cen tego paliwa – o blisko jedną trzecią - pokazuje, że do stabilizacji sytuacji droga daleka, o czym mówią także eksperci i przedstawiciele firm branży.

Nie ma wątpliwości, że państwa unijne zdążą przed czasem wypełnić – zgodnie z nakazem Komisji Europejskiej - magazyny. Już teraz średnia w UE to około 88 proc. (a do listopada powinno być 90 proc.) I choć te optymistyczne dane są znane, a ostatnio pojawiły się nawet informacje o wykorzystaniu ukraińskich podziemnych magazynów do składowania gazu na potrzeby krajów UE, to jednak nie zapobiegły drastycznemu wzrostowi cen w holenderskim hubie gazowym, będącym wyznacznikiem dla Europy. Wczoraj gaz wyceniany był na TTF po około 40 euro za megawtogodzinę, czyli o ok. 30 proc. drożej niż dzień wcześniej, a w ciągu dnia ceny sięgały nawet 43 euro. (Obecne notowania są znacznie niższe niż rok temu, gdy w szczycie obaw o zaopatrzenie Europy - po agresji Rosji na Ukrainę i wstrzymaniu dostaw przez Gazprom - osiągnęły 340 euro.)

Skok cenowy to efekt możliwych problemów z dostawami gazu skroplonego od czołowego producenta, jakim jest Australia. Zakłócenia spodziewane są z powodu zapowiedzi strajku pracowników Chevron i Woodside Energy Group, a wiele będzie zależeć od dzisiejszych rozmów.

Każde zakłócenia w dostawach LNG może oznaczać problemy dla Europy, zwłaszcza że ma konkurencję w postaci państw azjatyckich. Gaz skroplony stanowi podstawę zaopatrzenia Starego Kontynentu od rozpoczęcia przez Krem wojny w Ukrainie. W zeszłym roku państwa unijne zdołały poradzić sobie z kryzysem, ale poniosły ogromne koszty, gdy musiały zorganizować dostawy i sprowadzić w krótkim czasie znaczące ilości gazu skroplonego bez względu na cenę.

Prezes niemieckiego koncernu E.ON dołączył wczoraj do grona ekspertów, którzy ostrzegają przed zbytnim optymizmem, gdy chodzi o koniec kryzysu energetycznego w Europie, jaki wywołała rosyjska napaść na Ukrainę w zeszłym roku. W wywiadzie dla Bloomberg TV, cytowanym przez światowe media, Leonhard Birnbaum apelował o oszczędzanie gazu. Choć uważa, że dzięki zapasom Europa poradzi sobie tej zimy, ale dodał, że „nie mogą same zapobiec wahaniom cen”. Zdaniem szefa E.ON wyższe ceny już nie znikną.

Wcześniej o obawach związanych nadchodzącym sezonem grzewczym w Europie mówili Didiera Holleaux’a, który kieruje stowarzyszeniem Eurogas i jest wiceprezesem francuskiego Engie. W jego opinii, kryzys energetyczny na kontynencie jest daleki od zakończenia, a „ryzyko utrzyma się przez następne cztery zimy, więc rządy powinny unikać samozadowolenia”. O napiętym rynku gazowym w Europie mówił także prezes największej norweskiej firmy Equinor Anders Opodal

Także Międzynarodowa Agencja Energetyczna wskazywała na obawy, jeśli Rosja całkowicie wstrzyma dostawy dla Europy. Obecnie dostarcza gaz zarówno gazociągami – m.in. na Węgry i do Austrii (której pokrywa ponad połowę zapotrzebowania), jak również w postaci LNG a odbiorcami są m.in. Francja, Hiszpania i Belgia. Unia Europejska ma plan rezygnacji z dostaw rosyjskich paliw kopalnych i już nie kupuje ani węgla ani ropy, zaś w ciągu kilku lat najbliższych pozbędzie się także gazu. Na razie jednak – pomimo apeli niektórych krajów, w tym i Polski – UE nie wprowadza zakazu importu gazu z Rosji. Efekt jest taki, że Kreml zarabia nadal miliardy dolarów na eksporcie do Europy.

Agnieszka Łakoma

(na podst. Natural Gas World, Financial Review, Reuters)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych