
Auto elektryczne nie będzie produkowane w Polsce
Koniec montażu chińskiego elektryka w Tychach. Czy płacimy wysoką cenę za poparcie polskiego rządu dla karnych ceł na import chińskich samochodów do Unii?
Zatrzymanie produkcji małego auta elektrycznego T03 w polskim zakładzie to decyzja koncernu Stellantis, właściciela m.in. Fiata, który współpracuje z chińskim potentatem Leapmotor. Wiadomo już, że firmy rozważają przeniesienie produkcji do innego kraju w Europie. Tak samo, jak wcześniej, w listopadzie zeszłego roku w przypadku innego modelu Leapmotor - elektrycznego crossovera B10. Pierwotnie miał być również wytwarzany w Tychach, a jednak okazało się, że bardziej prawdopodobny jest wybór fabryk w Niemczech lub na Słowacji.
Zadecydowała postawa rządu?
Według agencji Reuters, która poinformowała dziś o decyzji francusko-włoskiego giganta, montaż ustał z końcem marca i w tej chwili “rozważane są różne opcje produkcji”. Na razie trudno ocenić, jak odbije się to na przyszłości pracowników i całej polskiej fabryki. Nie wiadomo, czy wkrótce pojawi się tam możliwość montażu innych modeli aut elektrycznych.
Przypomnijmy, że Stellantis – pomimo obaw przed szkodliwą konkurencją z Chin – zawiązał joint venture z Leapmotor i posiada 51 proc. udziałów, a spółka ma prawa nie tylko do produkcji i sprzedaży ale również do eksportu elektryków poza Chinami. Stellantis nie przedstawił uzasadnienia dla zakończenia montażu w Tychach. Jednak jeśli zostanie on przeniesiony do fabryk w krajach, których władze wstrzymały się lub wręcz sprzeciwiły nałożeniu karnych ceł na import chińskich samochodów, który w ubiegłym roku wprowadziły władze unijne, to może być sygnał, iż postawa polskiego rządu zaważyła na przyszłości zakładu w Tychach.
Sugestie Pekinu
Polska zagłosowała za podwyżką stawek, które Pekin – uznając za nieuzasadnione – zaskarżył do Światowej Organizacji Handlu. Według nieoficjalnych informacji władze chińskie zasugerowały swoim firmom, inwestującym w Europie, by omijały państwa popierające wyższe cła.
Formalnie unijne władze – po uprzednim śledztwie – uznały, że chińskie fabryki korzystają z nieuzasadnionej pomocy publicznej, dlatego mogą oferować samochody po konkurencyjnych (wobec europejskich producentów) cenach. Wyższe taryfy uderzyły też częściowo w chińskie zakłady z udziałem kapitałowym koncernów unijnych.
Agnieszka Łakoma