Informacje

Na zdjęciu: "Bentley" w towarzystwie Bronisława Komorowskiego
Na zdjęciu: "Bentley" w towarzystwie Bronisława Komorowskiego

Czerwony życiorys obrońcy „Pro Civili”

Maria Szurowska

Maria Szurowska

Dziennikarka "Gazety Bankowej"

  • Opublikowano: 12 grudnia 2015, 10:42

    Aktualizacja: 12 grudnia 2015, 11:02

  • Powiększ tekst

Adwokat Włodzimierz Rożdzyński-Stańczak już jako nastolatek wykazywał się szczególnym zainteresowaniem społecznymi inicjatywami budowy socjalizmu. Zaangażował się w budowę Polski Ludowej do tego stopnia, że wstąpił w szeregi Milicji Obywatelskiej. Dzisiaj broni oficerów WSI, odpowiadających przed są sądem za aferę „Pro Civili”.

Dobiegły końca zaplanowane na ten rok przesłuchania świadków w głośnej sprawie przekrętów na Wojskowej Akademii Technicznej (WAT) z udziałem fundacji „Pro Civili” - działającej pod parasolem Bronisława Komorowskiego - założonej przez oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI) w celu wyłudzenia gigantycznych pieniędzy na fikcyjnych transakcjach z wojskową uczelnią (Sygn. akt nr XVIII K 180/14).

Bohaterowie zasiadający na ławie oskarżonych to nazwiska znane z innych afer gospodarczych jak chociażby SKOK Wołomin, czy Hydrobudowa Gdańsk. Jednak w tej sprawie również postaci drugoplanowe mogą pochwalić się barwnym życiorysem. Chociażby mecenas Włodzimierz Rożdżyński-Stańczak, obrońca głównych oskarżonych - m.in. kapitana WSI Piotra P. słynnego „Bentleya”.

Więcej na ten temat: Dyskretny urok „Bentleya”

Rożdżyński-Stańczak zaliczany jest do elity stołecznych adwokatów. Lubi trudne i kontrowersyjne sprawy. Do najgłośniejszych należała obrona jednego z lekarzy określanych przez media jako „łowcy skór”, oskarżonych o zabijanie pacjentów i przekazywanie informacji „zaprzyjaznionym” zakładom pogrzebowym. Z tarapatów pomagał wyjść także podejrzanemu o korupcję byłemu szefowi Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Mirosławowi P. Jednak to słynny „Bentley”, określany przez media mianem szefa wszystkich szefów WSI oraz jego wierny druh Krzysztof W. są najbardziej intrygującymi klientami adwokata z Zamienieckiej. Na swojego obrońcę nie wybraliby przecież byle kogo...

Od harcerza do milicjanta

Z akt dostępnych w Instytucie Pamięci Narodowej (IPN) wynika, że pierwsza styczność ze światem wielkiej polityki obrońcy kapitana Wojskowych Służb Informacyjnych miała miejsce w 1980 roku. Wtedy Ministerstwo Spraw Zagranicznych chciało zatrudnić w swych szeregach Rożdżyńskiego-Stańczaka, ówcześnie studenta IV roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Stanowisko jakie miał objąć 26 latek wiązało się z dopuszczeniem go do dokumentów objętych klauzulą „tajne” oraz „tajne specjalnego znaczenia”. Jak wynika z dokumentu sygnowanego DKS-019-49-80 MSZ otrzymało zgodę na przyjęcie Rożdżyńskiego-Stańczaka. Nic dziwnego. Życiorys, jak na owe czasy, miał bowiem wręcz modelowy.

W latach 1970-1975 był zastępowym w jednej z drużyn ZHP, w międzyczasie został członkiem Związku Młodzieży Socjalistycznej, od 1975 roku był wysokim rangą działaczem Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Jak chwali się we własnoręcznie napisanym życiorysie w 1977 rok pełnił także rolę delegata na pierwszej konferencji ideologicznej SZSP. Miłość do ludowej ojczyzny miał we krwi. Jego ojciec, rodowity warszawiak, urodzony w 1903 roku do swojej śmierci w 1966 roku był członkiem PZPR (wcześniej PPR), a jego ostatnim miejscem zatrudnienia była Komenda Główna Milicji Obywatelskiej. Włodzimierz Rożdżyński-Stańczak będzie później kontynuował rodzinne tradycje i sam wejdzie w szeregi MO.

Dla obecnie cenionego adwokata w końcówce lat 70 „ideologia i światopogląd” miały na tyle fundamentalne znaczenie, że właśnie te wartości wskazywał jako powód swojego rozwodu z pierwszą żoną - Wiesławą. Niedługo po rozwodzie zawarł kolejny związek małżeński ze studentką prawa – Marią. Z drugą żoną rozbieżności na tle ideologicznym zapewne nie miał. Maria mogła się pochwalić nieskazitelnym w oczach prlowskiej władzy życiorysem. Podobnie jak małżonek przeszła przez ZHP, ZMS i SZSP i podobnie jak on pochodziła z rodziny sympatyzującej z ówczesnym ustrojem (obydwoje rodziców posiadało legitymację partyjną, a jej brat był nawet kapitanem Wojska Polskiego).

Same sukcesy

W 1983 roku Rożdżyński-Stańczak pracując już na stanowisku młodszego inspektora w departamencie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych rozpoczął naukę w Akademii Spraw Wewnętrznych (ASW). W czerwcu 1984 z wynikiem dobrym zdał egzamin na oficera Milicji Obywatelskiej. Ojciec byłby dumny – w indeksie same oceny dobre i bardzo dobre.

Rok 1983 w ogóle obfitował w sukcesy zawodowe późniejszego obrońcy „Pro Civili”. Poza rozpoczęciem nauki w ASW, otworzyły się przed nim drzwi kariery w zawodzie prawnika. Zarząd Dzielnicowy MSW Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej wystąpił do dyrektora organizacyjno-prawnego MSW z prośbą o skierowanie Włodzimierza Rożdżyńskiego-Stańczaka na aplikację radcowską. Zdaniem organizacji ówczesny funkcjonariusz departamentu inwestycji zdobytą podczas aplikacji wiedzą mógłby znacząco podnieść jakość obsługi prawnej Spółdzielni Budowy Domów Jednorodzinnych „WISŁA”.

Mając taką rekomendację w latach 80., nie dziwne, że 30 lat później okazał się być najwłaściwszą osobą do obrony „szefa wszystkich szefów” – Piotra P. „Bentleya”.

Więcej o WSI, "Bentleyu" i Bronisławie Komorowskim, który przez uwikłanie w "Pro Civili" przegrał wybory TUTAJ:

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych