Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

„Gazeta Bankowa”: Polska w centrum energetycznej gry

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 19 marca 2013, 11:03

    Aktualizacja: 19 marca 2013, 11:06

  • Powiększ tekst

Wiele krajów nie chce pozwolić na rozwój polskiej energetyki, na uniezależnienie się od dostawców

W październiku 2012 roku w czasie swojego drugiego exposé premier Donald Tusk zapowiedział zwiększenie inwestycji w polską energetykę. Polski rząd do 2020 roku zamierza przeznaczyć na bezpieczeństwo energetyczne 60 mld złotych. Niestety można mieć spore obawy o losy planów inwestycyjnych w energetyce. Wydarzenia z ostatnich miesięcy pokazują, że projekty energetyczne napotykają na wiele problemów. Duża ich część napotyka również na opór międzynarodowy. Czarne chmury zbierają się nad elektrownią w Ostrołęce, Rybniku, Kozienicach, nad polską elektrownią atomową czy spółką Lotos, której w ekspansji miał pomóc rozbudowywany naftoport. W historii tych inwestycji splata się wiele wątków, które utrudniają czy wręcz blokują rozwój polskiej energetyki. Ich naświetlenie pozwoli zobaczyć skalę problemu, z jakim musi się zmierzyć Polska. Znaczenia energetyki dla gospodarki i bezpieczeństwa narodowego trudno przecenić. Współcześnie zapewnienie obywatelom, firmom i instytucjom dostępu do ciągłych i tanich dostaw prądu jest jednym z podstawowych obowiązków państwa. Ta kwestia ma również swój wymierny wpływ na suwerenność państwa.

Wiele krajów nie chce pozwolić na rozwój polskiej energetyki, na uniezależnienie się od dostawców zewnętrznych. W ostatnim czasie Polska musiała stoczyć bój o zablokowanie uchwalenia moratorium na wydobycie gazu łupkowego w całej Unii Europejskiej. Pomysł ten lansowała bardzo mocno Francja. Wiadomo było, że Rosjanie, zagrożeni wydobyciem łupków, popierali zakaz eksploatacji gazu niekonwencjonalnego. Ten bój jednak udało nam się na razie wygrać. Być może skala sprzeciwu, istnienie silnych lobby sprzeciwiających się „łupkom” stoi za powolnymi polskimi działaniami na rzecz wydobycia gazu z łupków. O tej sprawie pisał prof. Mariusz Orion Jędrysek w tekście w „Naszym Dzienniku”. Zastanawiał się, dlaczego firma ExxonMobil zrezygnowała w poszukiwania w kraju złóż gazu niekonwencjonalnego. Wskazywał na podpisaną umowę tej spółki z Rosjanami.

„W zamian za pozbycie się polskiego problemu, dostanie (spółka EM – red.) nieskrępowany udział w poszukiwaniach dużo większych złóż, cenniejszych niż gaz, ropa naftowa, na obszarach polarnych, gdzie Rosjanie i tak nie mają technologii, żeby poszukiwać ropę czy gaz. Jeśli Rosja używa narzędzia gazowego w geopolityce, to nie chce, aby miało miejsce wydobycie gazu w Polsce, ponieważ każde wydobycie spowoduje nie tylko utratę geopolitycznego znaczenia rosyjskiego gazu w regionie, ale również znaczny spadek cen gazu”

– pisał Jędrysek, wskazując, że Polska może się stać obiektem wrogich działań strony rosyjskiej. Niestety te słowa są bardzo prawdopodobne.

Inwestycje limitowane

Polska energetyka jest solą w oku zarówno na Wschodzie, jak i Zachodzie. I dobrze obrazuje to wspólne rosyjsko-niemieckie działanie na rzecz budowy Gazociągu Północnego. Oba kraje realizowały – używając przy tej okazji wielkich sum na promocję i lobbing oraz również np. służb specjalnych – fatalną dla Polski inwestycję. Inwestycję, która umożliwia polityczne naciski i szantaż Warszawy, jednocześnie blokuje polski gazoport w Świnoujściu oraz otwiera pole międzynarodowej presji na Polskę. Silna współpraca energetyczna Berlina i Moskwy, która zakłada wykluczenie państw Europy Środkowej z przesyłu energii, może w każdym momencie spowodować ogromne problemy w pomijanym regionie. Kraje takie jak Polska mogą zostać pozbawione jednego z podstawowych dla gospodarki surowców. Do zakręcenia kurka wystarczy wola Kremla.

Niemiecko-rosyjskie działania energetyczne to jednak niejedyne narzędzie ingerencji w polską politykę energetyczną. Jak się obecnie okazuje, rząd Donalda Tuska, zgadzając się na pakiet klimatyczno-energetyczny, umożliwił również unijnym urzędnikom wpływanie na kształt struktury energetycznej kraju. Pokazuje to historia inwestycji w Rybniku. Pod koniec 2012 roku okazało się, że zapowiadana na wiosnę 2013 roku budowa Elektrowni Rybnik nie rozpocznie się zgodnie z planem. Konsorcjum EDF zdecydowało się wycofać z projektu. Zdaniem Gerarda Rotha, dyrektora ds. Europy Kontynentalnej w tymże koncernie, budowa w Polsce się nie opłaca, ponieważ Komisja Europejska nie przydzieliła elektrowni w Rybniku uprawnień do emisji CO2. Zgodnie z zapisami pakietu każdy zakład emitujący dwutlenek węgla musi mieć stosowne uprawnienia. „Komisja Europejska wydała decyzję w sprawie uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Polska otrzymała przydział 405 milionów ton, ale Komisja nie przyznała Polsce przydziału tych uprawnień dla nowych elektrowni” – tłumaczy Roth. Sprawa emisji CO2 sprawiła, że elektrownia w Rybniku nie powstanie zgodnie z planem. Zachowanie w tej sprawie może być symptomem niezmiernie groźnej dla Polski praktyki. Urzędnicy unijni mają – podobnie jak niemiecko-rosyjskie konsorcjum – mechanizmy wpływania na kierunki i kształt polskiej polityki. I niestety należy się spodziewać, że siła tych narzędzi będzie rosła. W Unii trwa obecnie bój o to, by utrudnić dostęp do takich uprawnień i sztucznie regulować ich cenę. Okazało się, że zainteresowanie uprawnieniami jest niższe, niż się spodziewano, a ich cena nie zadowala brukselskich decydentów. Zgoda na ręczne sterowanie rynkiem uprawnień do emisji będzie oznaczała nie tylko wzrost cen prądu, ale również wzmocnienie kontroli KE nad procesami inwestycyjnymi w krajach członkowskich.

 

Cały artykuł w marcowym wydaniu „Gazety Bankowej”

 

Stanisław Żaryn

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych