17 tys. Kaszubów domaga się od Tuska ochrony rodziny
Podpisany przez prawie 17 tys. osób list otwarty do premiera w obronie rodziny złożyli w czwartek w kancelarii Donalda Tuska członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. List nie jest firmowany przez władze organizacji: był inicjatywą części jej członków.
Autorzy listu powołują się w nim na "zamiar wprowadzenia tzw. związków partnerskich, w tym dla osób tej samej płci" i nazywają ten pomysł "bezprecedensowym atakiem na małżeństwo i rodzinę, które dla Kaszubów, stanowią wartość podstawową". "Oznacza to walkę z małżeństwem przez pozbawienie go szczególnej roli, jaką pełni. Jest to atak na ład społeczny i wartości, jakie wyznajemy" - napisano w liście.
"To trwała i silna rodzina pozwoliła na trwanie i rozwój naszej kaszubskiej wspólnoty przez wiele setek lat" - podkreślono. "Dla ochrony tej podstawowej wartości my, Kaszubi, podejmujemy wszelkie wysiłki, pamiętając o naszych dzieciach i przyszłych pokoleniach" - napisano.
Autorzy listu zwrócili się jednocześnie do Sejmu i rządu o "uszanowanie wartości, które są dla Kaszubów święte".
Pomysłodawcami apelu byli członkowie oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z Rumi. Jak powiedział PAP Jan Klawiter z rumskiego oddziału organizacji, po napisaniu listu (w marcu) wysłano jego treść do pozostałych 80 terenowych oddziałów stowarzyszenia z prośbą o pomoc w zbieraniu podpisów. Klawiter przyznał, że niektóre oddziały nie włączyły się do akcji uznając, że jest to sprawa polityczna. "My tej sprawy nie uznajemy za polityczną, bo jest to kwestia wartości" - powiedział Klawiter.
W czwartek list wraz z zebranymi prawie 17 tysiącami podpisów został złożony w kancelarii premiera. Jak powiedział PAP Klawiter, większość osób, które podpisały się pod listem, to Kaszubi. "Ale są też podpisy ludzi, którzy mieszkają w Pomorskiem i utożsamiają się z treścią listu, z wartościami Kaszubów" - powiedział Klawiter dodając, że podpisy były zbierane różnymi kanałami: wśród znajomych, przed kościołami itp.
Przewodniczący Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, które istnieje od 1956 roku i ma ponad 5 tysięcy członków, Łukasz Grzędzicki podkreślił w rozmowie z PAP, że akcja związana z listem nie jest akcją władz stowarzyszenia.
"Władze naczelne Zrzeszenia, co do zasady w kwestiach obyczajowych nie zabierają głosu. Natomiast każdy członek naszego stowarzyszenia jest wolny, sam podejmuje decyzje, według jakich wskazówek żyje. Kaszubi mają zróżnicowane poglądy polityczne, także te na kwestie związków partnerskich. Wśród Kaszubów są różne opcje i orientacje, jak w każdej społeczności" - powiedział Grzędzicki, dodając, że on sam nie podpisał się pod wspomnianym listem.
Klubowy zespół PO zakończył przed kilkoma dniami prace nad projektem ustawy o umowie partnerskiej, która ma uporządkować od strony prawnej kwestię osób żyjących w nieformalnych związkach - tzw. związkach partnerskich. Projekt daje partnerom m.in. możliwość ustalenia wspólnoty majątkowej, dziedziczenia po sobie oraz ustalenia obowiązku alimentacyjnego; umowa partnerska byłaby zawierana przed notariuszem.
PAP